piątek, 31 stycznia 2014

2.6. I pośród tłumu odnalazł ją.

- Z Hemmingsem chyba znowu gorzej – stwierdził dość ponuro Ashton, a zaraz po tym w pomieszczeniu rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranej puszki. Luke słysząc swoje nazwisko przystanął momentalnie przed drzwiami jednego z ich hotelowych pokoi, z uwagą przysłuchując się rozmowie przyjaciół. Nie musiał się nawet zbytnio wysilać, bo dyskutowali stosunkowo głośno.
- Czy ja wiem … - Michael od razu poddał wątpliwości tezę Irwina, przeżuwając coś jak zwykle. Blondyn był prawie pewny, że właśnie w tej samej chwili jego obecny współlokator wzruszył obojętnie ramionami, skupiając całą swoją uwagę na spożywanym jedzeniu.
- Coś jest nie tak – upierał się przy swoim najstarszy z nich. Szelest otwieranej paczki chipsów zagłuszył jednak część kolejnej odpowiedzi Clifforda, co Lucas przyjął tylko nieznacznym zmarszczeniem brwi.
- … dlatego może trzeba go zabrać na jakąś porządną imprezę – dokończył z ustami pełnymi jedzenia, siorbiąc pitym przez rurkę napojem. Luke ostentacyjnie wzniósł oczy, nie mogąc zrozumieć, dlaczego wciąż zadawał się z tymi idiotami.
- Może znowu przygrucha sobie jakąś panienkę i odreaguje na niej wszelkie frustracje – powiedział z cichym parsknięciem Ashton, a głośne chrupanie ponownie rozległo się za drzwiami. Z cichym świstem wypuścił powietrze i już miał odejść, zostawiając ich samych z tą stojącą na wysokim poziomie konwersacją, ale wtedy do rozmowy włączył się Calum.
- Ja chyba wiem, o co chodzi – wtrącił nagle, a przez niedomknięte drzwi Luke dojrzał, jak brunet podniósł się z fotela i chwycił kawałek pizzy, która leżała na stoliku przed nim.
- O co? - zapytał jakby od niechcenia Mike, kiedy Hood ponownie zajmował swoje wygodne miejsce na miękkim fotelu, a Luke zmrużył mocniej powieki.
- Bardziej stosowne pytanie to: o kogo?
- W takim razie o kogo – dołączył Ashton z wyraźnym zaciekawieniem w głosie. Calum na krótką chwilę zamilkł, spoglądając z tajemniczym uśmieszkiem na obu przyjaciół.
- No gadaj! Jakaś nowa przyjaciółka? - dopytywał Clifford, a jego sugestywne chrząknięcie, wymieszane z perlistym śmiechem szatyna świadczyło wyłącznie o niedojrzałości obojga. Blondyn opuścił ramiona z bezradności, kręcąc bez przekonania głową.
- Alex – oznajmił spokojnie brunet, a Luke prawie momentalnie wyprostował się, wstrzymując odruchowo powietrze. Z szeroko otwartymi oczami zaczął oddychać nierówno, nieświadomie zaciskając palce w pięści. Nagle doszło go uporczywe kasłanie Ashtona, zupełnie jakby czymś się zakrztusił. Nie miał najmniejszej ochoty dalej słuchać ich mądrości na swój temat, jednocześnie mając dość tego, że tak bezczelnie potrafili obgadywać go za plecami, dlatego biorąc głębszy wdech, bezceremonialnie wszedł do pokoju z szerokim uśmiechem na ustach. Zupełnie tak, jak gdyby nic się nie stało. Cała trójka momentalnie spojrzała w jego stronę, milknąc w jednej chwili. Wymienili ukradkowe spojrzenia, co nie uszło uwadze blondyna, ale postanowił to zignorować.
- Co jest? - zapytał z beztroskim wzruszeniem ramionami i rzucił się na kanapę, tuż obok Michaela. Kiedy żaden nie raczył odpowiedzieć, nadal wpatrując się w niego z zaskoczeniem, wyprostował się i sięgnął po puszkę coli. - Co się stało? - kontynuował, nadal udając, że nie miał bladego pojęcia, dlaczego tak nagle zaczęli się milczeć.
- Nic – odpowiedział nerwowo Ashton, odwracając szybko wzrok, bo wyraźnie nagła obecność blondyna sprawiła, że zaczął zachowywać się co najmniej dziwnie. - Zostawiliśmy ci trochę pizzy, znaj naszą litość – dodał, po czym wstał i bez słowa chwycił puszkę z napojem, opuszczając pokój. Luke podążył za nim zdezorientowanym wzrokiem, chwilę później spoglądając uważnie to na Caluma, to na Michaela. Obaj raczyli go tylko obojętnym wzruszeniem ramion, wbijając nieco przerażone spojrzenia w ekrany swoich telefonów. I już nikt więcej się nie odezwał.

*

Jakiś czas temu, zupełnym przypadkiem odkryła niewielki muzyczny sklepik, ukryty w jednej z mało uczęszczanych alejek, całkiem niedaleko jej mieszkania. Tak bardzo przypominał jej ten, do którego zaglądała w każdej wolnej chwili, mieszkając jeszcze w Sydney. Różnica polegała jednak na tym, że nie było przemiłego starszego pana Johna, ale wiecznie naburmuszona pani Gwen, która zawsze miała pretensje do całego świata. Alex starała się kompletnie nie zwracać uwagi na staruszkę, skupiając się wyłącznie na przekopywaniu kolejnych regałów ze starymi winylami. Kupowanie dawno zapomnianych przez wszystkich płyt było jej małym uzależnieniem, ale nawet nie próbowała z nim walczyć, bo zbyt wielką radość sprawiały jej momenty, kiedy w stertach krążków udawało się odnaleźć jakiś wyjątkowy okaz. Dodatkowo to zajęcie było tak absorbujące i czasochłonne, że kompletnie zapominała o tym, że kolejne dni miała znowu spędzać sama w pustym mieszkaniu. Minęły zaledwie dwie doby od wyjazdu Chrisa, a ona już miała problem z wynajdywaniem kolejnych pomysłów na zabicie wolnego czasu.
- I kto to teraz będzie sprzątał?
Panującą tam błogą ciszę przerwał podniesiony, nieco skrzeczący głos staruszki, który rozległ się po wnętrzu sklepu, powodując że Alex z wrażenia wypuściła trzymaną płytę, a ta z łoskotem upadła na drewnianą podłogę. Nie spodziewała się tego, dlatego tak gwałtownie zareagowała na ten nieoczekiwany hałas, wytrącający ją z głębokiego zamyślenia. Dziewczyna mocniej zacisnęła usta, spoglądając w dół i przymknęła lekko oczy, licząc na to, że nikt nie dostrzegł jej chwilowej nieporadności. Pomyliła się jednak.
- Kolejna! - jęknęła złowrogo podenerwowana kobieta, wskazując na blondynkę i uniosła wysoko ręce, składając je jak do modlitwy. Alex znowu drgnęła z przerażenia i posłała jej tylko krótkie przepraszające spojrzenie, uśmiechając się niepewnie, kiedy staruszka kręciła bezradnie głową. Nie lubiła wchodzić w jakiekolwiek sprzeczki z dość specyficzną właścicielką sklepu, bo najzwyczajniej w świecie bała się jej i tego pełnego zawiści spojrzenia, którym obdarzała praktycznie każdego. Po chwili zerknęła przez niewielką przerwę między regałami na chłopaka, zaciekle walczącego z porozrzucanymi na ziemi winylami, które tworzyły dość sporą, równiutką konstrukcję zanim bezpardonowo w nią nie wszedł, burząc wcześniejszą pracę właścicielki. Kobieta nadal nerwowo spoglądała w jego stronę, kiedy na nowo układał płyty, uderzając niespokojnie długopisem o drewniany blat, a charakterystyczne postukiwanie roznosiło się po starym wnętrzu.
- Biedny – mruknęła do siebie blondynka, ale chyba trochę zbyt głośno.
- Jakiś problem? - zagrzmiała z oddali staruszka, powodując że dziewczyna ponownie zadrżała z przerażenia, kręcąc przecząco głową. Szybko pożałowała tego, że się odezwała, ale było jej go trochę żal, gdyż znalezienie się na czarnej liście staruszki prawdopodobnie nie było niczym przyjemnym. Alex nie była jednak w stanie nawet dostrzec jego twarzy, bo nie dość, że odwrócony był do niej plecami, to jeszcze na głowie nasunięty miał kaptur ciemnej bluzy. Przez moment przyglądała się, jak nieporadnie radził sobie z tym bałaganem, a kiedy jego niewysoka wieżyczka ponownie z niemałym łoskotem runęła, zachichotała cicho i sięgając po wcześniej wybraną płytę, odwróciła się na pięcie, kierując w stronę starego, skrzypiącego biurka, przy którym zasiadała pani Gwen. Zapłaciła i siląc się na kolejny uśmiech, gdy tylko kobieta spojrzała na nią gniewnie zza zsuniętych do połowy nosa okularów, wyszła ze sklepiku.

*

Miał ochotę na chwilę samotności, dlatego wykorzystując wieczór wolny od koncertu, postanowił wybrać się na niedługi, wieczorny spacer po Nowym Jorku. Starał się unikać ruchliwych ulic, aby nie natknąć się przez przypadek na tłumy fanek, które były ostatnią rzeczą, jakiej pragnął w tamtym momencie. Był tak pochłonięty własnymi rozmyślaniami, że nawet nie zauważył jak nieoczekiwanie znalazł się przed schowanym w jakiejś zaciemnionej uliczce antykwariatem muzycznym, który po brzegi wypełniony był wszelkiego rodzaju artykułami związanymi z każdym rodzajem muzyki. Bez zastanowienia wszedł do środka, uważnie rozglądając się na boki, kiedy stara, drewniana podłoga zaskrzypiała pod naporem jego ciała. Spotkało się to z krzywym spojrzeniem starszej kobiety, która siedziała przy biurku, rozwiązując krzyżówki. Przekornie posłał w jej stronę ciepły uśmiech i ruszył wgłąb sklepiku, z podziwem przyglądając się uginającym się półkom. Nagle usłyszał stłumiony dźwięk nadchodzącego smsa i wyjął telefon z kieszeni spodni. Był tak zaaferowany odczytywaniem wiadomości, którą właśnie otrzymał, że zupełnie nie zauważył stojącej pod jednym z regałów sterty płyt. Kompletnie niezamierzenie z pełnym impetem wszedł w nie, robiąc przy tym wyjątkowo hałaśliwy bałagan.
- Kurwa – warknął do siebie i odruchowo przymknął powieki, gdy cała ta wieża rozpadała się. Z delikatnym zawstydzeniem przygryzł wargę i z uniesionymi w obronnym geście rękami spojrzał niepewnie w stronę siedzącej nieopodal kobiety.
- I kto to teraz będzie sprzątał? - krzyknęła donośnie, a on aż drgnął, wykrzywiając usta. Bez słowa zabrał się za porządkowanie zniszczeń, których dokonał, ale prawie w tej samej chwili okropnie zgrzytliwy krzyk staruszki ponownie odbił się od ścian, po tym jak gdzieś za plecami doszedł go kolejny łoskot upadającego na podłogę przedmiotu. Skupił się na układaniu winyli, totalnie ignorując zamieszanie po drugiej stronie sklepu. Po chwili zdał sobie sprawę, że nie było to tak łatwe zadanie, jakby się mogło wcześniej wydawać. Westchnął bezradnie, kiedy ponownie przez przypadek zahaczył rękawem bluzy o niewielki stos i cała jego misterna praca poszła na marne. Usłyszał za sobą cichy, dziewczęcy chichot, gdy kolejny raz wszystko zepsuł, ale nim zdążył się odwrócić, zerkając w stronę, z której dochodził śmiech, dostrzegł jedynie plecy niewysokiej blondynki, stojącej przy prowizorycznej kasie. Zapłaciła za swój zakup i stanowczym krokiem udała się w kierunku wyjścia. On tylko wypuścił ze świstem powietrze, wracając do sprzątania.

*


Kiedy tylko opuściła pomieszczenie, zatrzaskując za sobą sfatygowane, skrzypiące ze starości drzwi, zeskoczyła po kilku betonowych schodkach, wybiegając na brukowany chodnik. Nagle poczuła na nosie kilka kropel i odruchowo zadarła głowę, spoglądając na zachmurzone, wieczorne niebo. Szybko jednak tego pożałowała, bo początkowe kilka kropel w mgnieniu oka przemieniło się w ulewę, której prawdopodobnie nikt się nie spodziewał. Pisnęła w popłochu, naciągając na głowę kaptur kurtki, ale na niewiele się to przydało, bo materiał momentalnie przesiąkł wodą. Rozpadało się tak mocno, że kilka sekund później na brukowanych kostkach zaczęły tworzyć się ogromne kałuże, a ulice zamieniły się w wodne potoki. Woda rozpryskiwała się w każdym możliwym kierunku. Zaułek był wyjątkowo ciemny, rozświetlany wyłącznie wątłym blaskiem lamp ze sklepowych witryn. Alex opuściła głowę i instynktownie sięgnęła ręką do torebki, próbując w jej bezkresnych czeluściach poszukać parasolki. Nie widziała zbyt wiele w tych ciemnościach, dlatego to zadanie sprawiło jej tyle trudności. Po kilku chwilach poszukiwań wreszcie natrafiła dłonią na coś, ale dosłownie w tym samym momencie ktoś podbiegł do niej od tyłu i bez żadnych skrupułów wyrwał jej torbę. Szarpnięcie było na tyle silne i niespodziewane, że momentalnie poczuła przeszywający ból w barku, tracąc kompletnie równowagę. Zachwiała się i z pełnym impetem opadła na chodnik, w ostatniej chwili podpierając się na rękach i ratując tym samym przed boleśniejszym upadkiem. Podrażniona skóra dłoni i kolan momentalnie zaczęła piec, a dziewczyna skrzywiła się tylko z bólu, czując jak materiał spodni nasiąkał zimną, deszczową wodą. Nie miała nawet jak krzyknąć, bo wszystko działo się tak szybko, że na moment straciła kontrolę nad rzeczywistością.
- HEJ!
Głęboki, męski głos rozległ się nad jej głową, przedzierając przez odgłosy ciężkich kropel, które z charakterystycznym stukotem uderzały o chodnikowe płyty i asfalt jezdni. Mimo nieco zamazanego deszczem obrazu, dostrzegła jak wysoki, zakapturzony mężczyzna ruszył biegiem za jej napastnikiem, cały czas wykrzykując jakieś niezrozumiałe dla niej słowa. W pewnej chwili zarysy obu postaci zniknęły jej z oczu, a ona zacisnęła z całej siły powieki, bezwładnie uginając ręce w łokciach i chowając twarz w mokrych, przemarzniętych dłoniach. Chłód powoli zaczynał jej doskwierać, a lepiące się do zziębniętego ciała mokre ubrania tylko potęgowały to nieprzyjemne uczucie. Jęknęła cicho, wykrzywiając usta w bólu, gdy spróbowała podnieść się z tonącego w wodzie chodnika.
- Aua! - syknęła żałośnie, starając się nie myśleć o uciążliwym bólu. Drażniący chlupot wody, który roznosił się po okolicy, zaczynał coraz bardziej ją irytować. Przekręciła głowę w bok, policzek opierając na zewnętrznej stronie dłoni i wbiła beznamiętny wzrok w rozpryskujące się coraz intensywniej w kałużach krople deszczu.
- Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? - zapytał niespodziewanie z wyraźną troską w głosie nieznajomy, który właśnie przykucnął tuż przed nią. Poczuła nagle jego dłoń na ramieniu. - Dasz radę wstać? - objął ją drugą ręką i najdelikatniej jak było to tylko możliwe pomógł podnieść się z ziemi.
- Nic mi nie jest – mruknęła niewyraźnie, ale nie była pewna czy jej osłabiony głos przebił się przez szum wody. Powoli podniosła głowę i pustym wzrokiem spojrzała na znajdującego się naprzeciw mężczyznę. Początkowo nie widziała zupełnie nic, jedynie ciemne, niewiele mówiące kształty. Dopiero kiedy lekko się poruszył, a jego zroszona wodą twarz została oświetlona nikłym blaskiem lamp, zamarła. Spod przemoczonego kaptura wystawały kosmyki jego jasnych włosów, przylepione do wilgotnego czoła. Jasne oczy błysnęły w świetle, a lekko zaczerwieniony z zimna nos drgnął nieznacznie. Cały czas zaciekle mrużył powieki, kiedy spore krople deszczu opadały na jego twarz. Nieświadomie jej drżące już teraz nie tylko z chłodu usta rozchyliły się, bo z każdą upływającą sekundą miała wrażenie, że zaczyna brakować jej tchu. Oddech stał się wyjątkowo ciężki i nierówny, a serce biło tak mocno, że mimo głośnego pluskania wody, doskonale wyczuwała każde jego szaleńcze uderzenie. Cisnące się do oczu łzy momentalnie zostały wymieszane z skapującymi z włosów kroplami wody, a policzki pokryły się delikatnym odcieniem różu. Całe jej ciało trzęsło się tak mocno, że w pewnej chwili przestała już nawet walczyć z tym odruchem. Instynktownie jedna z jej dłoni uniosła się, z niesamowitą delikatnością i ostrożnością dotykając jego mokrego policzka.
- To ty – wyspała z trudem, a jej rozbiegany wzrok ani na moment nie oderwał się od jego twarzy. Bała się nawet zamrugać, aby przypadkiem to wszystko nie okazało się tylko pięknym snem, albo wytworem jej dość mocno nadszarpniętej wyobraźni. Kiedy tylko opuszki drżących palców zetknęły się z ciepłą skórą, aż zachłysnęła się powietrzem, niespokojnie robiąc kolejny wdech.
W tej jednej chwili wszystko tak nagle przestało mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie. I znowu, nawet jeśli miało to trwać zaledwie ułamek sekundy, krótki moment, mrugnięcie oka, zaczął liczyć się tylko on.

*


To był bezwarunkowy odruch. Kiedy tylko dostrzegł, jak tej dziewczynie została wyrwana torebka, bez zastanowienia rzucił się w pogoń za złodziejem. Każdy jego ruch, słowo, gest były wykonywane totalnie instynktownie, jakby każdą czynność robił podświadomie, niezależnie od własnej woli. Ulewa przybierała na sile, ale czuł, że musiał jej pomóc, mimo że nie miał pojęcia, kim była. Zaraz po tym, jak udało mu się odzyskać jej własność, zawrócił w ten ciemny zaułek, zastając dziewczynę skuloną w kałuży wody. Ukucnął i niepewnie chwycił ją, pomagając podnieść się z ziemi. Jej wątłe ciało ledwo utrzymywało się w pionie, a opuszczona głowa kołysała się bezwładnie na boki. W końcu jednak zebrała w sobie na tyle siły, aby na niego spojrzeć. I wtedy cały jego świat niebezpiecznie zawirował. Z niedowierzaniem przyglądał się pokrytej spływającymi z włosów kroplami deszczu twarzy, nie potrafiąc wydusić z siebie nawet jednego słowa.
- To ty – wyszeptała tak dobrze znanym mu głosem, który każdej nocy nawiedzał go we śnie. Jej jasne, pełne blasku oczy uważnie mu się przypatrywały, kiedy swoją dłonią dotykała jego policzka. Zadrżał, odurzony jej troskliwym dotykiem. I nadal nie potrafił uwierzyć, że ponownie trzymał ją w swoich ramionach, że była tak blisko, że znowu uśmiechała się do niego.
- Alex – wymruczał z nutką niepewności, nie będąc przekonanym, czy czasami nie była wyłącznie efektem jego marzeń. Jednak kiedy jej niewielka, drżąca dłoń przylgnęła bardziej stanowczo do jego policzka, był już prawie przekonany, że nie mogło mu się to jedynie śnić. W jej oczach również to dostrzegł. Kiedy początkowe zagubienie i to przeogromne wahanie wraz z tym jednym czułym dotykiem przeistoczyły się w nieugiętą pewność i przekonanie, że to co właśnie się w tym ciemnym zaułku działo było prawdziwe. Nie panował nad własnym ciałem, dlatego unoszące się delikatnie kąciki ust były kompletnie pozbawione jakiejkolwiek kontroli. Podświadomie przybliżył się do niej jeszcze bardziej, tak że ich czoła praktycznie się zetknęły. Rozemocjonowanym wzrokiem wodził po mokrej, lekko zaczerwienionej twarzy, gdy jej ciepły oddech owiał subtelnie jego wargi. Ponownie zadrżał, spoglądając prosto w błyszczące, przestraszone oczy dziewczyny. - Obiecałem, że kiedyś cię znajdę.






****
#PółRokuWTNGD

Brak mi słów. Dłonie tak mi drżą, że ledwo udało mi się napisać tę końcówkę.
Jesteście najcudowniejszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała i nigdy nie będę w stanie wam się za to odwdzięczyć.
Uwielbiam was wszystkich razem i każdego z osobna!
Dziękuję za te sześć miesięcy i mam nadzieję, że jeszcze parę fajnych chwil przed nami!

Dziękuję, dziękuję, dziękuję! 

niedziela, 26 stycznia 2014

2.5. Mimo to nadzieja wciąż się tliła.

Z nasuniętym na głowę kapturem i nieobecnym wzrokiem wbitym w czarny ekran telefonu siedział na skórzanej, garderobianej kanapie, próbując nie myśleć o tym, że kilka godzin temu ją widział. To wspomnienie było tak nierealne, że chwilami przyłapywał się na tym, że traktował je wyłącznie jak piękny sen, z którego ktoś go gwałtownie wybudził. Jednak kiedy tylko na moment przymykał powieki, a obraz jej roześmianej twarzy przebiegał przed jego oczami, kąciki ust nieświadomie unosiły się delikatnie ku górze. Szybko odganiał od siebie tę wizję, bo przecież doskonale wiedział, że ona już nie była jego. Teraz należała do kogoś innego. Westchnął głęboko z bezradności, przewracając telefon między palcami. Nagle poczuł jak kanapa po drugiej stronie raptownie ugięła się, a tuż przy jego boku pojawił się Calum, z krzywym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Z typowym dla siebie poczuciem humoru zsunął mu z głowy kaptur, jeszcze w tej samej chwili udając, że kompletnie nie miał pojęcia o co chodziło Luke'owi, kiedy posłał mu jedno wściekłe spojrzenie, przewracając teatralnie oczami.
- Może mała partyjka w fifkę przed koncertem? - zapytał z wyszczerzonymi zębami, wręczając mu jeden z padów, ale kolejne przepełnione litością spojrzenie powędrowało w jego stronę. Calum zmarszczył podejrzliwie brwi, przyglądając się uważnie przyjacielowi.
- Co jest?
- Nic – Luke odparł momentalnie, trochę zbyt nerwowo, wzruszając ramionami. Ponownie wbił pusty wzrok w ekran telefonu przesuwając listę kontaktów w górę i w dół. Hood parsknął prześmiewczo, kiwając głową z powątpiewaniem.
- No mów! - ponaglił go, łokciem szturchając w bok, ale kiedy nie zareagował na tę małą zaczepkę, Calum ponowił wcześniejszy cios, z tą różnicą, że był on już zdecydowanie bardziej silniejszy.
- Odwal się, OK? - naskoczył na niego oburzony, reagując z niespotykaną dotąd agresją. - Nic mi nie jest – powtórzył już zdecydowanie ciszej, zdejmując nogi z niewielkiego stolika, który stał przed nimi. Miał wyrzuty sumienia, że zareagował tak ostro, niepotrzebnie zdradzając przed nim swój nie najlepszy stan.
- Jak tam sobie wolisz – odburknął obojętnie i przyjął wygodniejszą pozycję na kanapie, włączając konsolę. Całą swoją uwagę skoncentrował na uruchamiającej się grze, totalnie ignorując blondyna. Dopiero po kilku chwilach zdał sobie sprawę z tego, że Hemmings nadal wpatrywał się w niego bez słowa, dlatego niepewnie zerknął w bok, mierząc go badawczym spojrzeniem. - No co? - ponowił pytanie, ale chłopak nie odpowiedział, ponownie wzruszając beznamiętnie ramionami. Smutek w jego oczach był jednak nazbyt widoczny, by Calum mógł tak po prostu uwierzyć w to, że bez powodu znowu wpadł w jakiś emocjonalny dołek. Znał go już tyle lat, że potrafił bezbłędnie odczytywać pewne schematy jego dziwnych zachowań. I gdy tylko ponownie, z pewnego rodzaju utęsknieniem, spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu, brunet odłożył joystick na oparcie sofy i usiadł normalnie, wyczekująco spoglądając na towarzysza. Ten wydawał się być pochłonięty niespokojnym analizowaniem listy kontaktów, dlatego postanowił nie czekać dłużej i wyrwał mu aparat z ręki. Nim Luke zdążył jakkolwiek zareagować, odbierając swoją własność, zdążył dostrzec jedno zaznaczone na ciemniejszy kolor imię.
- Oddaj mi to! - warknął ze złością, rzucając się na niego. Poirytowany jego szczeniackim zachowaniem odebrał mu telefon, ale mógł być prawie pewny, że Calum zauważył to, czego nie powinien. Jego szeroko otwarte z wrażenia oczy uważnie patrzyły w stronę rozwścieczonego Luke'a.
- ALEX?! - krzyknął głosem pełnym ekscytacji, ani przez moment nie kryjąc ogromnego zaskoczenia. Z nie do końca świadomie rozchylonymi ustami wpatrywał się w przyjaciela, nie mogąc wyjść z podziwu nad odkryciem, które właśnie dokonał.
- Zamknij się! - warknął przez zaciśnięte zęby, a jego policzki momentalnie przybrały delikatny odcień różu.
- Stary, myślałem, że ten mroczny etap w życiu z użalaniem się nad sobą po jej odejściu mamy już wszyscy za sobą – odparł z nutką cynizmu, nadal z prawdziwym zaskoczeniem przypatrując się chłopakowi, który teatralnie wywrócił oczami. Przez krótką chwilę patrzył na niego, nie będąc do końca pewnym, czy dzielenie się z nim informacją na temat Alex było słusznym posunięciem. Emocje, jakie nim targały w tamtym momencie były jednak zbyt ogromne i chęć podzielenia się tym zwyciężyła. Westchnął głęboko i zacisnął mocniej usta, opuszczając głowę.
- Widziałem ją dzisiaj – przyznał z ogromną niepewnością i podnosząc wzrok, spojrzał nerwowo na bruneta.
- Co?
- Jest tutaj, w Nowym Jorku – mruknął cicho, jakby sam do końca nie wierzył we własne słowa.
- Skąd wiesz? Jesteś pewny? Może to ktoś inny? Gdzie ją widziałeś? Rozmawiałeś z nią? - Calum zarzucił go gradem pytań, powodując lekką konsternację w zachowaniu blondyna, który przez moment wpatrywał się w niego zagubionym wzrokiem. Jego reakcja była jednak zdecydowanie odmienna od tego, jak zachował się Ashton na wieść o ponownym pojawieniu się Alex w jego życiu. On był wyraźnie podekscytowany tym, że istniała możliwość spotkania jej.
- Widziałem ją po drugiej stronie ulicy i to na pewno nie był ktoś inny, to była ona – wyjaśnił powoli, siląc się na to, aby jego głos nie brzmiał zbyt nerwowo, choć sama myśl o niej powodowała, że jego dłonie zaczynały niespokojnie drżeć. - Nie rozmawiałem z nią.
- Ale zaraz, zaraz … - Hood zaczął gorączkowo dumać, dość tajemniczo spoglądając na Luke'a ze zmrużonymi powiekami. - Chcesz do niej zadzwonić?
- Ten numer pewnie i tak jest nieaktywny, albo ma go już ktoś zupełnie inny – Luke zaczął się wykręcać, chyba dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, jak głupio chciał postąpić.
- Jeśli nie spróbujesz, to nigdy się nie przekonasz.
- Nie, Calum, to nie ma sensu – zaoponował od razu, ale brunet spojrzał na niego z delikatnie zmrużonymi powiekami i bez słowa po raz kolejny wyrwał mu z dłoni telefon, bez żadnych skrupułów nawiązując połęcznie z numerem przypisanym do imienia Alex.
- Dzwoń! - polecił stanowczo, oddając mu komórkę. Blondyn niechętnie ją chwycił, wsłuchując się niespokojnie w rozlegający się co kilka sekund sygnał. Każdy kolejny głuchy dźwięk sprawiał, że jego nadzieja słabła. Gdy doliczył się już ósmego z kolei, był bliski zrezygnowania, ale właśnie w tej samej chwili, ktoś odebrał.
- Halo?
Lekko podenerwowany, rozdrażniony kobiecy głos przywitał go, powodując że otworzył szerzej oczy, czując jak serce zaczynało wybijać coraz szybszy rytm.

*


Malowanie paznokci nigdy nie należało do ulubionych zajęć Alex, ale okazało się być miłą odmianą w nawale pracy, jaki na siebie wzięła. Nie lubiła spędzać sama wieczorów, kiedy Chris wyjeżdżał, dlatego też papierkowa robota wydawała się być idealnym rozwiązaniem, aby zająć sobie jakoś czas. Z dumą spojrzała na efekt końcowy, delikatnie podmuchując zasychający, czerwonokrwisty lakier. Rozłożyła się wygodnie na kanapie, machając łagodnie rękami, aby przyspieszyć proces wysychania jej wyjątkowo udanego dzieła. Ułożyła głowę na oparciu i zarzuciła wysoko nogi, przenosząc wzrok na ekran telewizora. Nagle po pokoju rozległ się tak dobrze znany jej dźwięk telefonu, zwiastujący nadchodzące połączenie. Przeklęła cicho pod nosem, niechętnie podnosząc się z sofy i ruszyła w kierunku, z którego dobiegała wesoła melodyjka. Zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, ale dźwięk był jakby stłumiony, a to oznaczało tylko jedno – telefon znajdował się w torebce. Uważając na pomalowane paznokcie, sięgnęła do jej wnętrza, ale pech chciał, że nieopatrznie zahaczyła kciukiem o zamek i całe jej misterne dzieło zostało bezwzględnie zniszczone.
- Cholera jasna! - syknęła rozeźlona i już nie zważając na nic, wyjęła telefon ze środkowej kieszonki, nie spoglądając nawet na mrugający wyświetlacz. - Halo? - odebrała z nutką gniewu w głosie, wciąż spoglądając na zdarty lakier i nadal nie mogła pogodzić się z tym, że jej ciężka praca poszła na marne.
- Bardzo miłe powitanie, siostrzyczko – zaśmiała się głośno Katie, a Alex przewróciła tylko oczami, opadając bezwładnie na fotel. Westchnęła ciężko, wyciągając przed siebie zmęczone nogi.
- Przepraszam, ale mam dziś zły dzień, najpierw Chris wyjechał, później stłukłam kubek, a teraz … - zamilkła, kręcąc głową i ponownie ciche westchnienie wydobyło się z jej ust. - Nieważne, mów lepiej, czym sobie zasłużyłam na twój telefon o tej porze, w Australii pewnie wczesny poranek, co?
- Tak jakby, zostałam brutalnie zbudzona – zaczęła się tłumaczyć, ciągle chichocząc do słuchawki.
- Strasznie mi z tego powodu przykro – mruknęła z udawaną kpiną i była prawie pewna, że siostra w tym właśnie momencie zrobiła tę swoją charakterystyczną minę, nienaturalnie wykrzywiając usta w podłym uśmieszku. Podparła więc tylko głowę na ręce, odchylając ją do tyłu. - No to co takiego okrutnego się stało, że postanowiłaś mnie o tym osobiście zaalarmować?
- Pamiętasz jeszcze ten swój stary telefon, z australijskim numerem? - zapytała, a blondynka przytaknęła od razu. - No to wyobraź sobie, że czasami sobie z niego korzystam, kiedy mój odmawia posłuszeństwa.
- No świetnie, ale chyba nie dzwonisz, aby mnie o tym poinformować?
- Nie – odpowiedziała takim tonem, jakby miała Alex za skończona idiotkę. - Chodzi o to, że ten telefon dziś o świcie zaczął jak szalony dzwonić i zgadnij, któż mógł się tak żarliwie do ciebie dobijać?
- Nie mam bladego pojęcia – westchnęła ze znudzeniem, kręcąc na palcu kosmyk włosów. Kochała swoją siostrę, ale czasami miała jej naprawdę dość.
- Luke – oznajmiła wartko, a blondynka poczuła, jak w jednej chwili zrobiło jej się słabo. Dłonie zaczęły drżeć, oddech stał się nierówny, a serce wybijało tak szybki rytm, że nie była w stanie zapanować nad własnym ciałem. Instynktownie jej usta rozchyliły się, a telefon o mało nie wysunął się z ręki. Rozbiegany wzrok zaczął niespokojnie wodzić po całym pokoju, a ona nie potrafiła się uspokoić. Poczuła silny skurcz w żołądku, a policzki nagle zapłonęły gorącem. - Alex, jesteś tam? - odezwała się Katie, po chwili kompletnej ciszy, a ona tylko nerwowo przełknęła ślinę, oddychając głęboko, bo czuła, że lada moment zacznie brakować jej tchu. Zacisnęła z całej siły palce na oparciu fotela, niespokojnie mrugając powiekami, pod którymi zgromadziły się pierwsze łzy.
- Jestem – wyjąkała niewyraźnie, zaciskając drżące z emocji usta. Nie była jednak w stanie racjonalnie myśleć, dlatego kilka kolejnych pytań siostry, jakby celowo ominęło jej świadomość, a ona tylko co jakiś czas przytakiwała, nie mogąc zapanować nad sobą.
- Wiesz co, muszę kończyć, bo mama mnie woła – stwierdziła nagle, a Alex dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że od kilku minut znajdowała się w jakiejś innej rzeczywistości, gwałtownie wracając na ziemię. Poprawiła się w fotelu, słysząc dobiegający gdzieś z oddali głos rodzicielki.
- Pozdrów ją ode mnie – szepnęła, starając się zabrzmieć w miarę naturalnie, ale jej głos nadal drżał, co nie umknęło uwadze Kat.
- On też teraz jest w Nowym Jorku – dodała na pożegnanie zdecydowanie bardziej poważnie, a Alex ponownie zakręciło się w głowie. - Wiem, że poukładałaś sobie życie, cieszę się z tego powodu bardzo, nawet lubię tego twojego Chrisa, ale … - zatrzymała się na moment, a w słuchawce rozległ się tylko jej nerwowy oddech i głębokie westchnienie. - Nie chciałam popełniać drugi raz tego samego błędu i po prostu musiałam ci to powiedzieć. Dobra, kończę, bo matka mnie zabije. Kocham cię moja najwredniejsza siostrzyczko!
Po charakterystycznym dźwięku przesyłanego przez telefon całusa rozległ się jedynie głuchy sygnał, a Alex wciąż jak zahipnotyzowana wpatrywała się w krajobraz za oknem. Dopiero po upływie kilku długich chwil zdała sobie sprawę, że wciąż z zapartym tchem wsłuchiwała się w przeciągłe brzęczenie w słuchawce. Powoli odsunęła telefon, pustym wzrokiem wpatrując się w ekran. Kompletnie nie wiedziała, co powinna zrobić, bo tak naprawdę nie była pewna, czy zrozumiała sens słów Katie. Tyle miesięcy tak doskonale radziła sobie z jego brakiem, tak dzielnie stawiała czoła wszelkim przeciwnościom, udało jej się nawet znaleźć kogoś, kto zapełnił tę przeraźliwą pustkę, a teraz, kiedy tylko usłyszała jego imię, wszystko powróciło. Niepewnie spojrzała na pobłyskujący na serdecznym palcu pierścionek, sunąc opuszkiem palca po niewielkim diamenciku.

*


Calum z ogromnym podekscytowaniem przysłuchiwał się rozmowie, a podejrzanie dziwny uśmiech błąkał się po jego twarzy. Wykrzywiał dziwacznie usta, w dość rozemocjonowany sposób pocierając o siebie dłonie i niezwykle poruszony co chwilę zmieniał pozycję na sofie. Luke nie ukrywał, że to natrętne spojrzenie przyjaciela działało na niego wyłącznie deprymująco, ale starał się cierpliwie to znosić. Kiedy z przygnębioną miną kończył połączenie, odsuwając telefon od ucha, czarnowłosy już siedział przy nim na kanapie, wbijając w niego świdrując wzrok.
- No iiiiiiii?
- No i nic – odparł beznamiętnie, a jego nieco rozczarowany wzrok powędrował gdzieś w bok. Przez krótką chwilę miał w sobie tę nawiną, infantylną wręcz nadzieję, że po tylu latach to właśnie jej głos powinien usłyszeć w słuchawce. Był jednak realistą i zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę ona już dawno mogła o nim zapomnieć, ruszyć przed siebie i być szczęśliwą z kimś zupełnie innym.
- Ale przecież z kimś rozmawiałeś.
- To była Katie, jej siostra – odparł cicho, niespokojnie obracając wciąż telefon w dłoni. Nagle usłyszał tylko przeciągłe westchnienie i obojętnym wzrokiem zerknął w kierunku siedzącego obok chłopaka. Ten posłał mu krótki, ciepły uśmiech, poklepując przyjaźnie po ramieniu.
- Nigdy nie byłem w podobnej sytuacji, więc nie będę ci tutaj truł, jak to bardzo cię rozumiem …
- Dzięki – mruknął z nutką ironii, na co brunet zareagował tylko cichym parsknięciem.
- Ale wydaje mi się, że wracanie do tego wszystkiego nic dobrego nie przyniesie. Może to znak, że tak po prostu musi być – dokończył, próbując za wszelką cenę pocieszyć go, bo widział to przeogromne rozczarowanie i zawód wymalowane na jego zasmuconej twarzy. Luke wzruszył tylko ramionami, ponownie zatapiając nieobecny wzrok gdzieś w przestrzeni przed sobą. - Spójrz, jak wiele musiałeś przejść, aby w końcu uporać się z tą stratą. Jak wiele musiałeś poświęcić, aby wreszcie o niej zapomnieć.
- Nigdy tego nie zrobiłem – przerwał mu momentalnie, rzucając pełne pretensji spojrzenie. Bez słowa podniósł się z kanapy i kompletnie ignorując Caluma, opuścił garderobę, musząc zaczerpnąć świeżego powietrza.







*******
Hiii! Dziś z małym poślizgiem, ale się udało.
W ramach zadośćuczynienia mam takie małe ogłoszenie dotyczące zbliżającego się piątku. Jako że będzie to dość wyjątkowy piątek, to już dziś zapraszam na rozdział, bo powinno się sporo dziać. Okazja o tyle wyjątkowa, że właśnie wtedy wypada równiutkie pół roku z Alex i Luke'iem. Jedynym słowem, będziemy świętowaaaaać! :)
Przy okazji chciałam podziękować za wszystkie komentarze, te małe i te duże. Dajecie taką niesamowitą moc i energię, że nie istnieją słowa, które byłyby w stanie wyrazić moją wdzięczność. Dziękuję.


I do piątku! 

piątek, 17 stycznia 2014

2.4. Ponieważ to nie był jeszcze ich czas.


Pogoda jak na tę porę roku była wyjątkowo dobra. Bezchmurne niebo, słońce, delikatnie orzeźwiający wietrzyk i dość wysoka temperatura zwiastowały kolejny pogodny dzień. Luke poprawił ciemne okulary na nosie, ze znudzeniem przeglądając kolejne portale społecznościowe na swoim telefonie. Wzdychając obojętnie, uniósł nieznacznie wzrok znad niewielkiego ekraniku, rozglądając się po zatłoczonej ulicy miasta. Oparł głowę na ręce i w zadumie obserwował mijających go ludzi, którzy bez zastanowienia gnali w pośpiechu przed siebie. Nagle z zamyślenia wyrwał go dziewczęcy, jakby lekko drżący głos kelnerki, która niespodziewanie pojawiła się przy jego stoliku.
- Coś dla pana?
Luke niechętnie zerknął w jej stronę, siląc się na wymuszony uśmiech. Miał nad nią sporą przewagę, bo zza ciemnych okularów nie mogła dostrzec tego lustrującego całą jej sylwetkę spojrzenia. Mimo to płomienny rumieniec pojawił się na pulchnych policzkach. Przelotnie spojrzał na telefon z nadzieją, że Ashton, z którym umówiony był dobre piętnaście minut temu dał jakiś znak, ale oczywiście komórka milczała.
- Wodę z cytryną poproszę – odpowiedział uprzejmie, a ona tylko skinęła głową z uśmiechem, znikając za drzwiami prowadzącymi do środka niewielkiej kawiarenki. Jego wzrok ponownie powędrował na telefon, kiedy zaczął wybierać numer do przyjaciela. Kilka głuchych sygnałów rozbrzmiało w słuchawce, powodując jedynie powiększenie jego irytacji i podenerwowania, które wynikały z przedłużającej się absencji Irwina. Gdy tylko uruchomiła się poczta głosowa, syknął krótkie przekleństwo pod nosem, rozłączając połączenie. Czasami Ashton wręcz uwielbiał wystawiać jego cierpliwość na niemałą próbę. Nieco wytrącony już z równowagi, odłożył telefon na stolik i ułożył wygodnie oba łokcie na oparciach fotela, wysuwając swoje długie nogi przed siebie. Złączone dłonie spoczywały na jego brzuchu, a on obojętnym wzrokiem rozglądał się dookoła, w tłumie przechodniów próbując namierzyć spóźnionego przyjaciela. W myślach szykował już odpowiednią przemowę dotyczącą tego zajścia, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że do Irwina rzadko kiedy docierały jakieś argumenty.
W pewnej chwili coś niespodziewanie przykuło jego uwagę. Po drugiej stronie ruchliwej ulicy dostrzegł znajomo wyglądającą postać. W ułamku sekundy jego oddech stał się niebezpiecznie płytki, a serce zaczęło bić w zastraszającym tempie. Raptownie wyprostował się na siedzeniu, nieświadomie zaciskając dłonie na metalowych rurkach oparcia. Z szeroko otwartymi z przerażenia oczami wpatrywał się w stojącą naprzeciw niewysoką dziewczynę. Jej długie jasne włosy niesfornie unosiły się w powietrzu, wprawiane w delikatny ruch przez wiatr, a spód zwiewnej spódnicy wirował zabawnie wokół jej nóg, choć zaciekle próbowała poskromić falujący materiał. Miał wrażenie, że cały czas się uśmiechała, mimo że nie widział jej twarzy, schowanej pod opadającymi pasmami włosów. Przełknął niespokojnie ślinę, odruchowo napinając mięśnie do granic możliwości. Czuł przeszywający ból w okolicach skroni, dlatego też z całej siły starał się zacisnąć drżące usta, aby uśmierzyć cierpienie. Blondynka przestępowała z nogi na nogę, wzrok wciąż mając wbity w ziemię. Luke poprawił się na fotelu, mrużąc zaciekle oczy. Już niczego nie był pewny, zwłaszcza że ostatnimi czasy jego mózg lubił sobie robić takie żarty, próbując zmusić go do tego, aby uwierzył, że to właśnie była ona. Potrząsnął lekko głową, przymykając na krótką chwilę oczy, ale kiedy tylko ponownie spojrzał przed siebie, dziewczyna wciąż znajdowała się w tym samym miejscu. Jego usta instynktownie rozchyliły się, gdy powoli zaczynało brakować mu tchu. W momencie kiedy jej głowa unosiła się powoli, cały jego świat zatrzymał się gwałtownie. Wstrzymał oddech, a szaleńcze bicie serca rozbrzmiewało głuchym echem w jego głowie. Zacisnął mocniej zęby, nieświadomie zagryzając dolną wargę. Dopiero metaliczny posmak krwi uświadomił mu, co się z nim działo. Wykrzywił usta w grymasie, ale wciąż z zapartym tchem wpatrywał się w postać po drugiej stronie ulicy. Dziewczyna odrzuciła włosy za siebie i w tej samej chwili dojrzał jej rozpromienioną twarz.
- Alex – żałosne westchnienie wyrwało się z jego ust, bo już kompletnie stracił kontrolę nad własnym ciałem. Nerwowo drgnął, podpierając się na oparciu i był gotowy do tego, aby pobiec w kierunku blondynki, ale dokładnie w tej samej chwili tuż obok niej pojawił się niespodziewany gość. Luke momentalnie opadł zrezygnowany z powrotem na fotel, z niedowierzaniem obserwując jak wysoki, jasnowłosy nieznajomy pochwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie, całując namiętnie. Zrobiło mu się niedobrze, a obraz przed oczami na moment przesłoniła ciemna plama. Nieprzyjemne pulsowanie rozniosło się po całym jego wnętrzu, niosąc ze sobą nieopisaną falę bólu. Gdy z dziewczęcym uśmiechem zarzucała mu ręce na szyję, wtulając się ufnie w jego ramiona, kolejne ukłucie serca poruszyło go do granic możliwości. Wpatrywał się w ten przepełniony radością uroczy obrazek, nie mogąc uwierzyć w to, że jego Alex, ta która w bezpretensjonalny sposób kilka lat temu skradła jego serce, teraz znajdowała się w objęciu kogoś innego. Wyglądała zupełnie tak samo jak cztery lata temu, gdy widział ją ostatni raz. Przez chwilę miał nawet wrażenie, że długość jej rozjaśnionych słońcem włosów była identyczna, kiedy w ten sam sposób odgarniała opadającą na oczy grzywkę. Coś w nim pękło. Nagle zdał sobie sprawę, że była jedna rzecz, odróżniająca ją od tej dziewczyny, którą żegnał na lotnisku. Tamten smutek w jej oczach, nawiedzający go praktycznie w każdym koszmarnym śnie, został teraz zastąpiony przez beztroską radość i prawdziwie szczery uśmiech. To zabolało go jeszcze mocniej. Doznał jeszcze większego szoku i pewnego rodzaju przerażenia, kiedy niespodziewanie wskazała dłonią w jego stronę, a serce o mało nie wyskoczyło mu z klatki piersiowej.
- Pańska woda, podać coś jeszcze? - zapytała z uśmiechem kelnerka, która niespodziewanie pojawiła się ponownie u jego boku, wyrywając go tym samym z zamyślenia. Drgnął, spoglądając na nią niepewnie. Zaprzeczył krótkim ruchem głowy, ponownie spoglądając w kierunku Alex. Kiedy tylko tam spojrzał po upływie kilku krótkich sekund, dostrzegł jedynie znikającą postać blondynki za pobliskim rogiem, kiedy jej tajemniczy towarzysz ciągnął ją za rękę. Z pełnym impetem zapadł się w kawiarnianym fotelu, wzdychając bezradnie. Nie mógł wciąż uwierzyć, że miał ją na wyciągnięcie ręki, a w tak beznadziejny, wręcz dziecinny sposób pozwolił, by ponownie mu zniknęła. Nadal oddychał nierówno, próbując zapanować nad tym uporczywym drżeniem rąk. Zacisnął je mocno, wbijając palce w skórę dłoni. Pozbawionym wszelkich emocji wzrokiem wciąż tępo i zupełnie obojętnie wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze moment temu ją widział, wracając wspomnieniami do wspólnie spędzonych dni.
- Sorry stary za spóźnienie, ale sam rozumiesz...
Luke poczuł tylko nieznaczne klepnięcie w ramię, kiedy tuż przed nim pojawił się Ashton. Bezpardonowo zajął wolne miejsce, rozsiadając się wygodnie przy ich stoliku. Z wymalowanym na twarzy uśmieszkiem chwycił kartę dań i radośnie pogwizdując, zaczął przeglądać kolejne strony, wyszukując czegoś dobrego na obiad. Blondyn nerwowo przygryzł wargę, mierząc przyjaciela niepewnym wzrokiem.
- Widziałem ją – odparł po chwili ciszy, kompletnie ignorując wcześniejsze, zapewne nic niewarte przeprosiny chłopaka. Ashton gwałtownie poruszył się, opuszczając nieco menu i pełnym obaw wzrokiem spojrzał na niego zza foliowanych kart, a jego twarz momentalnie pobladła. Pełen emocji, rozbiegany wzrok blondyna z niesamowitą uwagą śledził każdy najmniejszy ruch chłopaka, powodując jeszcze większe zdenerwowanie i strach.

*

Spojrzała przelotnie na zegarek, z lekką irytacją przestępując z nogi na nogę. Nie należała do osób szczególnie punktualnych, jednocześnie sama nie tolerując tego, jak ktoś nie przychodził na umówioną wcześniej godzinę. Spojrzała w dół i z odrobiną znudzenia zaczęła intensywnie wpatrywać się w białe sznurówki trampek, wykrzywiając w dość ekwilibrystyczny sposób stopy. Usilnie walczyła z wciąż podwiewaną przez wiatr spódnicą, próbując okiełznać wirujące falbanki. Nawet nie próbowała wyobrażać sobie, jak komicznie musiała w tamtej chwili wyglądać. Zaśmiała się pod nosem, odrzucając ze siebie natrętnie pchające się na twarz włosy. Lubiła je, ale czasami sprawiały naprawdę sporo problemów, zwłaszcza kiedy pogoda nie była odpowiednia. Miała do nich jednak zbyt wielki sentyment, by zdecydować się na jakiekolwiek cięcie.
- Długo czekasz? - zapytał mruczącym głosem Chris, obejmując ją mocno w talii. Zapiszczała radośnie, nie spodziewając się tak nagłego pojawienia się blondyna. Odwrócił ją w swoją stronę i bez ostrzeżenia pocałował zachłannie. Jego dłonie delikatnie wędrowały po jej plecach, powodując że odruchowo wspięła się na place, próbując zapanować nad rosnącą z każdym jego dotykiem rozkoszą.
- Czekam już dość długą chwilę – odpowiedziała w końcu, gdy nieznacznie rozluźnił swój uścisk, pozwalając jej zaczerpnąć powietrza. - Ale powiedzmy, że twoje winy zostały wybaczone – dodała z radosnym uśmiechem, zarzucając mu ręce na szyję. Chłopak uśmiechnął się, a w jego policzkach pokazały się dwa urocze dołeczki. Alex spojrzała na niego z rozczuleniem malującym się na twarzy, kciukiem sunąc wzdłuż linii jego szczęki. On pochylił się nieznacznie i skradł kolejnego buziaka, sprawiając przy okazji to, że zabawnie zmarszczyła nos, krzywiąc się z udawaną złością. Objął ją mocniej, przyciągając jeszcze bliżej siebie, po czym zamknął ją szczelnie w objęciu swoich ramion, tak jakby już nigdy nie planował jej stamtąd wypuścić.
- Zatrzymali mnie w wytwórni, nie mogłem wcześniej wyjść – zaczął się tłumaczyć, z uwagą obserwując jej wciąż rozpromienioną twarz, kiedy mrużyła powieki pod wpływem jego kojącego dotyku.
- Dobra, dobra – przytaknęła, poklepując go po ramieniu z głośnym śmiechem.
- Nie traćmy czasu na te bezsensowne przepychanki, co? - zaproponował po chwili, a ona tylko przytaknęła posłusznie, wysuwając się z czułego objęcia. Chwyciła jego dłoń i z dziewczęcym wyrazem twarzy, spojrzała na niego, mrugając zaciekle powiekami. Chris parsknął śmiechem.
- Jakie masz w takim razie plany?
- Myślałem, że ty już coś wymyśliłaś – odpowiedział z delikatnie wysuniętymi ustami. Alex wzniosła teatralnie oczy, wzdychając bez przekonania.
- Wszystko na mojej głowie, jak zwykle – mruknęła, a on przyciągnął ją do siebie i zaczął zachłannie całować po szyi, co skwitowała jedynie piskliwym śmiechem.
- W końcu jesteś najlepsza w planowaniu i zarządzaniu.
- Może w takim razie ta kawiarenka naprzeciwko? - złożyła szybka propozycję, wskazując ręką w kierunku knajpki znajdującej się po drugiej stronie ulicy, bo dostrzegła kilka wolnych miejsc przy stolikach. Chris rzucił krótkie spojrzenie w tamtą stronę, ale od razu się skrzywił, kręcąc głową.
- Sądziłem, że te dwie godziny przed moim wylotem spędzimy bardziej aktywnie, skoro będę siedział całą podróż w zapewne niewygodnym fotelu, bez możliwości wyprostowania nóg – stwierdził ze smutkiem, a Alex westchnęła przeciągle, potrząsając głową.
- W takim razie spacer – oznajmiła, a radosny uśmiech przebiegł przez twarz chłopaka. Mocniej zacisnął palce na jej dłoni, prowadząc ją w stronę pobliskiego parku.

*

Ashton zachłysnął się, nie mogąc poradzić sobie z nagłym atakiem kaszlu. Bez słowa chwycił stojącą przy Luke'u szklankę z wodą i w mgnieniu oka opróżnił całą jej zawartość. Odstawił szklane naczynie z niemałym hukiem na stolik, siląc się na krótki uśmiech, kiedy dostrzegł to badawcze, nieco zdezorientowane spojrzenie Hemmingsa. Wierzchem dłoni otarł usta i ponownie sięgnął po kartę z daniami.
- To co zamawiamy? - zapytał tak jak gdyby nic się nie stało, licząc gdzieś w głębi duszy na to, że wcześniej poruszony temat samoistnie zostanie zapomniany. Nerwowo śledził kolejne pozycje w menu, ale tak naprawdę nie potrafił się na niczym skupić, niespokojnie oddychając.
- Ashton – zagrzmiał złowrogo, a Irwin aż podskoczył na siedzeniu, zerkając na niego z przerażeniem. - Widziałem ją, rozumiesz? - zapytał już bardziej zdecydowanie, powodując jeszcze większe zaniepokojenie.
- Kogo? - spytał z udawanym zdziwieniem, marszcząc lekko czoło. Musiał brnąć w tę głupią słowną przepychankę, łapiąc się każdej możliwej szansy na to, że może Luke wcale nie mówił o jasnowłosej dziewczynie, którą miał okazję spotkać przed kilkoma dniami.
- Alex – westchnął, a Ashton poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Z ogromnym niepokojem rozejrzał się dookoła, nie potrafiąc tak po prostu spojrzeć w oczy przyjaciela.
- Rozmawiałeś z nią?
- Nie – odparł z wyraźnym zasmuceniem w głosie, a on tylko odetchnął z niesamowitą ulgą, zagłębiając się w oparcie fotela. Nerwowo potarł spocone czoło, oblizując spierzchnięte wargi. Wypuścił ze świstem powietrze i zatrzymał przechodzącą właśnie obok nich kelnerkę, prosząc o kolejną zimną wodę.
- To skąd wiesz, że to była ona? Gdzie ją widziałeś? - zaczął zadawać kolejne pytania, obserwując niezmieniającą się od kilku chwil twarz blondyna. Nie przypuszczał, że będą mieli okazję wpaść na siebie tak szybko, wszak Nowy Jork był dość sporym miastem i szansa na ich spotkanie była wyjątkowo mała. Jednak dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę z tego, jak głupio postąpił i jak wielkie konsekwencje mogły wyniknąć z jego kłamstwa, kiedy prawda wyszłaby na jaw.
- To była ona – warknął wyraźnie podenerwowany, jakby sam chciał wmówić sobie, że niezaprzeczalnie było to prawdą. Ashton wysilił się na kolejny mało szczery uśmiech.
- Na pewno coś ci się przywidziało – ocenił z obojętnym wzruszeniem ramion. - Lepiej coś zamówmy, bo umieram z głodu – dodał pospiesznie, spoglądając na listę potraw. Co jakiś czas zerkał jednak na Luke'a, któremu ochota na jakiekolwiek jedzenie chyba już dawno odeszła. Nie zamierzał jednak ciągnąć dalej tego tematu, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, po jak grząskim terenie teraz się poruszał. Jego jedynym pocieszeniem w tamtej chwili był fakt, że za kilka dni mieli wszyscy wrócić do Australii i koszmar zwany Alex miał ostatecznie się zakończyć.
- To była ona – powtórzył zamyślonym głosem ze wzrokiem wbitym we własne splecione dłonie. Irwin spojrzał na niego, kręcąc z niepokojem głową. Dokładnie tak wyobrażał sobie stan przyjaciela po ich ewentualnym spotkaniu, którego tak zaciekle próbował uniknąć. Nie mógł znieść cierpienia Luke'a, a był przekonany o tym, że nic więcej nie mogło wyniknąć z ponownego pojawienia się blondynki w jego życiu. Z uwagą obserwował jego pełną wątpliwości i rozczarowania twarz, wzdychając bezradnie.
- Nie pieprz głupot, są miliony podobnie wyglądających dziewczyn, to na pewno nie była ona – odparł gniewnie Ashton, powoli tracąc nad sobą kontrolę. Kiedy blondyn spojrzał na niego zaskoczony, wzniósł tylko obojętnie oczy, wykrzywiając usta w grymasie. - Ona nie jest warta tego wszystkiego, odpuść.

Luke posłał mu tylko krótkie, puste spojrzenie i już się nie odezwał. 





****
Hiii! Mam taką małą zabawę do zaproponowania – jak wyobrażacie sobie ewentualne spotkanie Alex i Luke'a? (te najbardziej nierealne wyobrażenia także wchodzą w grę!) I jak myślicie, kiedy ono może nastąpić?


PS Chętni, którzy chcą być informowani – obserwujemy bloga albo zgłaszamy się do mnie na tt @alicee_ok
 

sobota, 11 stycznia 2014

2.3. Choć tak blisko, to wciąż zbyt daleko.


Kilka przewieszonych przez rękę rzeczy powoli zaczynało jej ciążyć, kiedy stała w dość sporej kolejce do kasy. To był jeden z tych dni, kiedy tylko porządne zakupy były w stanie poprawić jej podły nastrój, tym bardziej, że kolejne dwa tygodnie miała spędzić w pustym mieszkaniu, ale wiążąc się z muzykiem musiała być pogodzona z takim losem. Znudzonym wzrokiem oglądała zawieszone na niewielkich stojakach bransoletki, kolczyki i inne świecidełka, próbując zabić czas w oczekiwaniu na swoją kolej. Była tak pochłonięta poszukiwaniem czegoś ładnego, że gdy tylko za jej plecami niespodziewanie rozległ się głośny, perlisty śmiech, drgnęła z przerażenia, a trzymana dotąd w dłoni zawieszka opadła na ziemię z głuchym łoskotem. Zamarła na moment, otwierając nieświadomie usta. Przykucnęła, rozbieganym wzrokiem rozglądając się na boki i podniosła z podłogi pozłacany przedmiot. Czuła, że jej oddech stał się zdecydowanie mniej swobodny, a źrenice momentalnie rozszerzyły się. Bała się odwrócić, ale była prawie pewna właściciela tego charakterystycznego śmiechu, nie dało się go pomylić z nikim innym, bo tylko on się tak beztrosko cieszył. Po kilku głębszych wdechach zacisnęła mocniej usta i odważyła się jednak zerknąć za siebie.
- Ashton? – zapytała niepewnie z szaleńczo bijącym sercem, wpatrując się z zaskoczeniem w chłopaka stojącego dwie osoby za nią. Nie była do końca przekonana, czy to co właśnie widziała było rzeczywistością, czy tylko jakimś kolejnym urojeniem w jej głowie. Irwin spojrzał na nią nagle i towarzyszący mu do tej pory uśmiech momentalnie znikł, a on wymruczał tylko coś niewyraźnie do telefonu, rozłączając połączenie. Schował aparat do kieszeni, nieco roztargnionym wzrokiem przyglądając się blondynce.
- Alex – sapnął z lekko przygryzioną wargą, nerwowo rozglądając się na boki. Potarł dłońmi spodnie, siląc się choćby na cień uśmiechu. Był zdenerwowany, a ona doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to właśnie jej nagła obecność stała się tego powodem. Oboje z ogromną konsternacją i pewnego rodzaju nieporadnością przyglądali się sobie, a żadne z nich nie wiedziało, jak się zachować. – Co ty tutaj robisz? – zapytał mało inteligentnie, próbując przerwać panującą między nimi niewygodną, wyjątkowo niezręczną ciszę, w czasie której wymienili tylko badawcze, pełne zaskoczenia spojrzenia.
- Pytanie: co ty tutaj robisz? – poprawiła go, nie będąc pewną jak powinna zareagować w tej sytuacji. Nie widziała go cztery długie lata, odeszła praktycznie bez pożegnania, a teraz kiedy przypadkiem los skrzyżował ich drogi ponownie, nie wiedziała co powiedzieć. Zwłaszcza, że wyczuła ogromny dystans, z jakim ją chłodno potraktował. Był wyraźnie rozkojarzony, jakby czegoś się obawiał.
- Kończymy tu trasę – wyjaśnił bez emocji, nadal nie poświęcając jej zbyt wielkiej uwagi. Przyglądała mu się uważnie, nie mogąc zrozumieć tego dziwnego zachowania, ale szybko wytłumaczyła to sobie faktem, że przecież nie widzieli się tak długo, więc na próżno miała oczekiwać gorącego powitania. Oprócz tego, że nieco urósł, nie zanotowała w jego wyglądzie zbyt wielu drastycznych zmian. Kręcone włosy nadal opadały mu na czoło, a w policzkach pojawiały się dwa dołeczki. Zmienił się za to diametralnie jego stosunek do niej.
- Wow, nic nie wiedziałam o tym – odparła z nutką zawodu w głosie, jakby żałowała tego, iż nie zdawała sobie sprawy z tego, jak blisko byli, a on tylko wzruszył obojętnie ramionami, spoglądając niespokojnie za siebie. – Szukasz kogoś? – zapytała nagle, ale on gwałtownie odwrócił się w jej stronę, posyłając krótki, wymuszony uśmiech. Cały ten czas odnosiła niemiłe wrażenie, że spotkanie jej było dla niego najgorszym z możliwych rozwiązań w tamtej chwili.
- Nie, nie – mruknął cicho, przestępując z nogi na nogę. Alex zmrużyła mocniej powieki, nie do końca wierząc w jego słowa.
- Sam tu jesteś? - spytała z nieskrywaną nadzieją w głosie, nie potrafiąc jednak zapytać go wprost o to, czego tak bardzo pragnęła się dowiedzieć. Ashton musiał od razu wyczuć aluzję, bo spojrzał na nią, wnikliwie lustrując jej twarz.
- Tak – odpowiedział z udawaną pewnością w głosie, ale dostrzegła jak nerwowo zacisnął dłoń i ponownie rozejrzał się dookoła. W tej samej chwili ekspedientka przywołała ją do kasy, więc uśmiechnęła się tylko smutno do niego, wykładając ubrania na ladę. Nie dało się nie wyczuć tego napięcia ze strony chłopaka, które sprawiało, że poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Pustym wzrokiem wpatrywała się w trzymaną w dłoni kartę kredytową, obracając ją bezcelowo między palcami. Dopiero głos kasjerki ponownie wyrwał ją za zamyślenia, więc uśmiechnęła się do niej przepraszająco, płacąc za zakupy. Kiedy tylko otrzymała pełną torbę nowo nabytych rzeczy, odeszła od kasy, spoglądając przez ramię na Irwina.
- Powodzenia Ashton – mruknęła cicho, kiedy pochwyciła jego rozbiegane spojrzenie, a on pokiwał tylko bez przekonania głową, wykrzywiając dziwnie usta. Oddychał szybko, nerwowo przełykając ślinę, jakby naprawdę się czegoś obawiał. Kąciki jej ust prawie niezauważalnie uniosły się, kiedy przymykała oczy i odwracała się od niego, kierując się w stronę wyjścia ze sklepu. Nigdy wcześniej nie próbowała sobie nawet wyobrażać ponownego spotkania z którymkolwiek z chłopaków, ale ta obojętność, a chwilami nawet wrogość w gestach Ashtona sprawiła, że zrobiło jej się przykro. Nie zdążyła jednak zrobić dwóch kroków, kiedy poczuła dość stanowcze szarpnięcie w łokciu. Długie palce chłopaka zacisnęły się mocno na jej przedramieniu, aż poczuła nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Grymas bólu przemknął przez jej twarz, kiedy zadarła głowę, spoglądając na niego z niezrozumieniem. Zmarszczyła brwi, rzucając mu gniewne spojrzenie i próbując się wyrwać z bolesnego uścisku.
- Zostaw go, proszę cię – warknął przez zaciśnięte zęby, unosząc nieświadomie jej rękę jeszcze wyżej i zacisnął mocniej palce na łokciu. Alex syknęła z bólu i dopiero wtedy zorientował się, że wyrządzał jej krzywdę. Posłał krótkie, przepraszające spojrzenie, ale nie wypuścił jej z objęcia.
- Ashton, puść mnie! – zarządziła, kiedy dostrzegła jak kilka wścibski par oczu zaczęło się im przyglądać. – Ludzie patrzą! – dodała pospieszenie, a on rozejrzał się dookoła i rozluźnił uścisk.
- Nie próbuj go szukać, dobrze?
- O czym ty mówisz? – zapytała, piorunując go wściekłym spojrzeniem i poprawiła koszulkę, która podwinęła się nieznacznie. Chłopak przewrócił nienaturalnie oczami i westchnął bez przekonania. Nienawidził jej i było to aż nadto widoczne.
- Dobrze wiesz o kim mówię – stwierdził z kpiną w głosie, gdy przyglądała mu się zdezorientowana i celowo zaakcentował przedostatnie słowo.
- Odbiło ci! – syknęła, rozmasowując pulsujące z bólu ramię.
- Zbyt wiele wycierpiał przez ciebie – zaczął szeptem, a Alex raptownie spojrzała na niego i wstrzymała powietrze, nie mogąc uwierzyć, w to co słyszała. – Długo nie mógł się pozbierać, a teraz kiedy wreszcie udało mu się zapomnieć, nie możesz tak po prostu wrócić. Rozumiesz? Nie możesz.
Nagle zaczęło brakować jej tchu. Rozchyliła lekko usta, łapczywie chwytając każdy haust powietrza, ale nawet to wiązało się z niesamowitym wysiłkiem, który przekraczał jej możliwości. Promieniujący ból rozlał się po jej wnętrzu, powodując zawrót głowy. Zacisnęła zęby, walcząc z kolejną falą cierpienia.
- Ashton … - szepnęła, chcąc odeprzeć jego atak, ale zrobiła to na tyle nieprzekonująco, że on momentalnie jej przerwał.
- W końcu zapomniał, ułożył sobie normalnie życie, a ty nie możesz ponownie się w nie wpakować, tym bardziej że za parę dni wracamy do Australii. Nie masz prawa znowu rozbudzić w nim nadziei, która zaraz zostanie zgaszona. Jeśli kiedykolwiek czułaś coś do niego, nigdy nie będziesz próbowała go już odnaleźć.
Jej usta drżały nerwowo, a w kącikach oczu zalśniły krople łez, kiedy w totalnym osłupieniu wpatrywała się w chłopaka. Nie była w stanie wykrztusić z siebie nawet jednego słowa, a jego puste, zimne spojrzenie sprawiało, że ciarki przebiegały po jej plecach. Bez słowa odwróciła się i wybiegła ze sklepu.

*

- Chyba nic tutaj nie znajdziemy – oznajmił znudzonym głosem Luke, pojawiając się tuż obok roztrzęsionego Ashtona, który z niepokojem zerkał w kierunku wyjścia, upewniając się, czy dziewczyna przypadkiem nie pojawiła się tam z powrotem. Wysilił się na słaby uśmiech, obojętnie wzruszając ramionami, gdy przyjaciel zmierzył go podejrzliwym wzrokiem. – Co to za laska była? – zapytał nagle, uśmiechając się szeroko.
- Widziałeś ją? – Irwin podniósł głos, otwierając szerzej oczy, a Luke parsknął śmiechem i poklepał go przyjaźnie po ramieniu.
- Widziałem, że z kimś rozmawiałeś – wyjaśnił spokojnie, ale wciąż z pewnego rodzaju nieufnością obserwując go. Ashton odetchnął z ulgą i odruchowo przetarł dłonią czoło.
- To tylko jakaś fanka, autograf chciała – odparł z beznamiętnym machnięciem ręką, odwracając się od niego, by przypadkiem nie zdradzić tego niespodziewanego podenerwowania. Nie był wybornym kłamcą, dlatego też wolał uniknąć konfrontacji na ten temat. Odłożył pospiesznie wybrane wcześniej rzeczy na jedną z półek, pocierając nerwowo kark. – Masz rację, nic tutaj ciekawego nie znajdziemy – dodał i dość stanowczym krokiem ruszył w stronę wyjścia. Rozejrzał się jeszcze niespokojnie po galerii, modląc się w duchu o to, aby nie spotkali już Alex. Czuł się okropnie z tym, co przed chwilą zrobił, ale wiedział, że było to jedyne słuszne rozwiązanie, aby uchronić przyjaciela przed kolejnym gorzkim rozczarowaniem z jej strony. Traktował ją kiedyś jak przyjaciółkę, ale nie potrafił zapomnieć o tym, co zrobiła Luke’owi. – Wracamy? – zapytał ponaglająco, spoglądając w stronę nieco zdezorientowanego blondyna, który wzruszył tylko ramionami i podążył za nim.
- Nie chciałeś przypadkiem kupić tych koszulek? – zapytał zbity z tropu chłopak, wskazując palcem na odłożone ubrania. Zachowanie jego przyjaciela było wyjątkowo dziwne.
- Nieeeee – odparł obojętnie, kręcąc głową. – Wracajmy do hotelu.
- Co się stało? – dopytywał z zaciekawieniem i lekkim zmartwieniem Luke, spoglądając z uniesioną delikatnie brwią na niego, ale Ashton uparcie trzymał się wersji, że wszystko było w jak najlepszym porządku, a on sam był po prostu zmęczony. Bo przecież nie mógł przyznać się do tego, że przed chwilą spotkał jego byłą dziewczynę, największą miłość życia i delikatnie rzecz ujmując, kazał jej się od niego raz na zawsze odwalić i nigdy nie pojawiać się w jego życiu.
Całą drogę nie odezwał się nawet jednym słowem, co wyjątkowo nie było do niego podobne, ale wyrzuty sumienia, jakie kłębiły się w jego głowie były zbyt silne, by mógł skupić się na czymś innym. Nie był zadowolony z tego co zrobił, ale z drugiej strony doskonale wiedział, że takie rozwiązanie było najlepsze dla nich wszystkich, zwłaszcza teraz kiedy Luke naprawdę uporał się z przeszłością i wyszedł na prostą, korzystając z życia. Miał tylko cichą nadzieję, że Alex ponownie go posłuchała.

*

Ogrzewająca para unosiła się nad kubkiem z herbatą, a przyjemna woń roznosiła się dookoła, pobudzając wszystkie zmysły. Alex otuliła dłońmi ciepły garnuszek, dmuchając delikatnie, aby ostudzić gorący napar. Uwielbiała przesiadywać na balkonie, wsłuchując się w gwar nowojorskich ulic i z zapartym tchem podziwiać panoramę pogrążającego się w wieczornym mroku miasta. Nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w bezkresną przestrzeń przed sobą, podciągając kolana pod brodę. Cały dzień błądziła gdzieś myślami, próbując otrząsnąć się po tym wszystkim, co usłyszała od Ashtona. Samo wspomnienie tego spotkania sprawiało, że momentalnie robiło jej się niedobrze.
- Alex? Jesteś już? Alex?
W przedpokoju rozległo się gorączkowe nawoływanie Chrisa, po którym usłyszała tylko stłumione trzaśnięcie drzwiami. Przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech, delektując się przyjemnym smakiem herbaty.
- Tu jestem – odparła cicho, nie będąc pewną czy jej głos przedarł się przez hałas, który urządził chłopak w kuchni, szukając zapewne czegoś do jedzenie. Nie reagowała jednak na obijane garnki, szum gotowanej wody, czy trzaskanie szafkami, bo w tamtej chwili była zaabsorbowana czymś zupełnie innym. Nawet nie drgnęła, kiedy na podłogę upadła metalowa pokrywka, uderzając o kafelki z przeraźliwym łoskotem, po którym głuchym echem odbiło się kilka niecenzuralnych słów wypowiedzianych przez blondyna. Odetchnęła głębiej, odchylając nieco głową do tyłu. Znowu zamknęła oczy, rozkoszując się delikatnymi podmuchami wieczornego wiatru.
- Oh, jesteś tutaj – stwierdził mało rezolutnie, zaglądając na balkon przez uchylone drzwi. Mruknęła tylko coś niewyraźnie pod nosem, ale nie miała najmniejszego zamiaru unosić zmęczonych powiek. – Czemu się nie odzywałaś, jak wołałem? – zapytał, podchodząc nieco bliżej. Alex wypuściła ze świstem powietrze, ale nie zamierzała odpowiadać. Uniosła tylko głowę i zerknęła w bok, obrzucając go obojętnym spojrzeniem.
- W lodówce jest obiad – oznajmiła pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem.
- Co się stało? – zapytał nagle chłopak i przykucnął przy jej fotelu, obejmując dłonią jej zmarznięte palce.
- Nic – odpowiedziała oschle, wysuwając rękę z objęcia. Chris zmierzył ją zaskoczonym spojrzeniem i westchnął ociężale, znikając po chwili za powiewającą na wietrze firaną. Nie minęło kilka sekund, a wrócił z jej ulubionym kocem, okrywając zziębnięte ramiona.
- Wiem, że jesteś smutna, że wyjeżdżam, ale to tylko dwa tygodnie, szybko minie – wyjaśnił z uśmiechem i złożył na jej chłodnym policzku troskliwy pocałunek. Dziewczyna pokręciła tylko głowa, odsuwając się nieznacznie od niego. – Wracajmy do środka, robi się zimno.
- Nie! – zaoponowała momentalnie, kiedy ujął jej dłoń. Posłała pełne złości spojrzenie i wyrwała rękę, odwracając się od niego. Po raz kolejny wbiła pusty wzrok przed siebie, mocniej zaciskając drżące usta. Czuła na sobie jego wzrok, ale potrzebowała chwili samotności, dlatego też tak ostentacyjnie postanowiła go zignorować. Dopiero kiedy usłyszała jego kroki na panelach w salonie, odetchnęła z niesamowitą ulgą, rozluźniając napięte do granic możliwości mięśnie. Nie powinna się tak zachowywać, bo on nie zasłużył na takie traktowanie, ale dzisiejszy dzień przyniósł tyle złych emocji, że nie potrafiła już panować nad złością i rozgoryczeniem. Odstawiła pospiesznie kubek i pozwalając na to, aby koc zsunął się z jej ramion, wbiegła do środka, wtulając się mocno w silne ramiona blondyna.
- Ciężki dzień, co?
- Przepraszam – mruknęła z zawstydzeniem i uniosła nieznacznie głowę, spoglądając w jego niebieskie oczy. Pogładził dłonią jej włosy i uśmiechnął się serdecznie, całując delikatnie w czoło.