Alex mocniej nasunęła kaptur na głowę, przy
okazji przesłaniając sobie oczy czapką, która całkowicie zsunęła się z czoła.
Westchnęła tylko bezradnie, dłuższą chwilę walcząc z własną nieporadnością. Jednocześnie
nie mogła uwierzyć, że to właśnie robiła i że tak łatwo dała się na to wszystko
namówić. Nie znosiła swojego braku asertywności, zwłaszcza kiedy ktoś celowo
podrażniał jej ambicję, wyzywając ją od tchórzów i bojaźliwych dziewczynek. Całą drogę przeklinała chłopaka
w myślach, walcząc z uciążliwymi sznureczkami przy bluzie, co irytowało ją
jeszcze bardziej. Co chwilę oglądała się za siebie, gdy tylko podejrzanie
dziwne odgłosy dobiegały jej uszu na opustoszałych alejkach. Było już dawno po
północy, normalni ludzie dawno spali, a na ulicach panowała kompletna cisza,
dlatego wszystkie dźwięki przybierały co najmniej stokroć na sile i pobudzały
wyobraźnię do granic możliwości. Przyspieszyła, obiecując sobie, że już ani
razu nie odwróci się za siebie. W końcu szczęśliwie dotarła na wcześniej
umówione miejsce, ale poza pohukującą gdzieś w pobliskim parku sową, nie
dostrzegła nikogo innego. Podeszła do barierki odgradzającej ścieżkę od
stromego brzegu rzeki i stanęła na najniższym szczebelku, pochylając się
nieznacznie do przodu. Mocniej oparła się o górne przęsło, bujając się
delikatnie i z dziecięcą naiwnością przyglądając się księżycowi, który odbijał
się w spokojnej tafli wody. Lubiła takie zabawy od małego, ale mama zawsze
karciła ją za to, strasząc tylko tym, że kiedyś w końcu wpadnie do rzeki. Wtedy na te groźby reagowała płaczem, a dziś na samo wspomnienie zaczynała się śmiać.
I dokładnie w tej samej chwili poczuła, jak czyjeś dłonie mocno pochwyciły ją w
pasie, delikatnie popychając w przód. Aż pisnęła ze strachu.
- Uważaj! – czyjś głęboki, nieco
ściszony głos rozbrzmiał tuż nad jej uchem, a ciepły oddech, który owiał skórę
jej szyi, sprawił, że poczuła krótki dreszcz na plecach. – Widzisz, gdybym się
tutaj nie pojawił w porę, to wpadałbyś do tej rzeki.
Alex w popłochu wysunęła się z silnego
objęcia, odskakując przerażona na bok. Z szaleńczo bijący sercem i strachem widocznym
w rozszerzonych źrenicach, spojrzała na swojego niespodziewanego towarzysza. I
kiedy tylko dostrzegła na twarzy blondyna triumfujący uśmieszek, miała ochotę
rzucić się na niego z pięściami, ale w ostatniej chwili powstrzymała się,
nerwowo zaciskając usta.
- Czyś ty do reszty zwariował?! –
wykrzyknęła mu prosto w twarz, kiedy nadal nie przestawał się z niej nabijać. Aż
poczerwieniała ze złości, rzucając w jego stronę grad wściekłych spojrzeń.
Chłopak opanował się, a jego rozbawiony dotąd wzrok momentalnie spochmurniał.
- To ja ratuję twoje życie, a ty mi się
tak odpłacasz? – zapytał z pełną powagą i niezrozumieniem, po to, by chwilę
później na nowo wpaść w histeryczny śmiech. Alex nie potrafiła się już
powstrzymać i wymierzyła cios prosto w jego ramię, nie szczędząc przy tym siły.
Blondyn skrzywił się, spoglądając na nią z oburzeniem. Ona jednak tylko fuknęła
obraźliwie i krzyżując ręce na piersi, odwróciła się do niego plecami z dumnie
uniesioną głową. Burczała coś pod nosem, ale było to na tyle niewyraźne, że prawdopodobnie
sama siebie nie rozumiała.
- Tylko wcześniej to życie narażasz na
niebezpieczeństwo!
- Oj tam, taki mały, nieznaczący
szczegół w całej tej mojej bohaterskiej postawie – odparł tym obojętnym tonem
głosu i wzruszył ramionami, kiedy dziewczyna spojrzała na niego przez ramię z
mordem w oczach. Cały czas zadawała sobie tylko jedno pytanie, dotyczące tego,
po co tak właściwie się tam pojawiła i każdy kolejna odpowiedź wydawała jej się
głupsza i bardziej niedorzeczna od poprzedniej.
- To był chyba błąd – stwierdziła ze
smutkiem, posyłając krótkie spojrzenie w stronę blondyna. Odetchnęła
zrezygnowana i wsuwając dłonie do kieszeni bluzy, zaczęła powoli kierować się w
stronę domu.
- Hej, poczekaj! – próbował ją
zatrzymać, podbiegając szybko za nią i chwycił delikatnie jej ramię. Odruchowo
przeniosła wzrok na jego dłoń, a później ponownie zadarła głowę, patrząc na zdecydowanie
poważniejsze oblicze chłopaka. Dopiero będąc tak blisko dostrzegła tę
niesamowitą błękitną głębię jego tęczówek. – Po co zgodziłaś się przyjść, skoro
od razu uciekasz?
Zapadła między nimi ta lekko krępująca
cisza, mącona co jakiś czas szumem wody i sporadycznym odgłosem przejeżdżającego
w pobliżu samochodu. Zdawali się jednak w ogóle nie reagować na to, kompletnie
i bez reszty skupiając wyłącznie na sobie. Ta magnetyczna chwila, gdy
spojrzenia się skrzyżowały trwała zaledwie kilka sekund, choć dla nich samych
była wiecznością. Alex z niezwykłą uwagą i dokładnością
spoglądała w jego jasne oczy, nie posądzając się wcześniej o taką pewność i
zaciętość. Czuła, że jej oddech stawał się coraz płytszy i z większym trudem
przychodziło jej nabieranie powietrza. Nieświadomie przygryzała dolną wargę,
gdy niespokojny wzrok wodził nerwowo po skupionej twarzy blondyna, a jego dłoń
nadal z pewnego rodzaju troskliwością, ale i zaborczością przytrzymywała ją,
tak jakby naprawdę obawiał się tego, iż w każdym momencie mogła mu zniknąć. Nagle
tę rodzącą się między nimi przenikliwą więź przerwał podrywający się z gałęzi drzewa
ptak i łopotem swoich ogromnych, rozpostartych skrzydeł zagłuszył ciszę, która
była niemym obserwatorem ich pierwszego zbliżenia. Oboje jednocześnie drgnęli,
momentalnie spoglądając w stronę, z której doszedł ich niespodziewany hałas.
Szybko jednak popatrzyli ponownie na siebie, walcząc z tym, aby się nie
roześmiać. Dziewczyna niepewnie wycofała się na krok, opuszczając głowę.
- No właśnie, w zasadzie to nie wiem, po
co tutaj przyszłam – odpowiedziała na jego wcześniejsze pytanie, wbijając wzrok
w swoje stopy. Nie miała pojęcia, dlaczego tak nagle jego bliska obecność
zaczęła ją w pewien sposób peszyć, ale nie potrafiła już dłużej znieść tego
przewiercającego wskroś spojrzenia. Wiedziała jednak doskonale, że on nadal się
jej przypatrywał.
- Skoro tak bardzo chcesz wracać, to
pozwól chociaż się odprowadzić, bo później będę miał cię na sumieniu, w końcu jestem superbohaterem – oznajmił, kiedy nie podnosiła wzroku, wciąż z
lubością analizując swoje trampki. Nie dostrzegł więc, że kiedy tylko
wypowiedział te słowa, przebłysk uśmiechu, z którym naprawdę bardzo usilnie
próbowała walczyć, przemknął przez jej twarz. Odważyła się wreszcie na niego po
raz kolejny spojrzeć i skinęła tylko na zgodę głową, obserwując jak ruszał
przed siebie. Ona jednak, jak zaczarowana stała wciąż w jednym miejscu i
dopiero kiedy się zatrzymał, spoglądając na nią ze zdziwieniem, odetchnęła
głębiej i dotruchtała do niego, dorównując mu kroku.
*
Maszerowali obok siebie, ale nikt nie
chciał wykonać tego pierwszego ruchu, by odezwać się i zacząć jakąś nawet
najbardziej bezsensowną rozmowę. Co chwilę tylko spoglądali na siebie, licząc
że to drugie akurat nie patrzyło, jednak kilka razy ich oczy spotkały się, a
wtedy ze speszeniem odwracali się, uśmiechając nieznacznie. W pewnej chwili
chłopak przyspieszył i wbiegł przed nią, zastępując jej swoją osobą drogę.
- Luke – rzekł donośnie, wysuwając w jej
stronę dłoń. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, niecierpliwie czekając na
jej reakcję. Spojrzała na niego, nie kryjąc totalnego zdziwienie i uniosła lekko
brew. Blondyn wyczuł jej zmieszanie i niezrozumienie. – No w zasadzie się
jeszcze nie poznaliśmy, więc się przedstawiam – wyjaśnił, nadal oczekująco na
nią spoglądając.
- Alexandra? – bardziej zapytała, niż
stwierdziła, opuszczając wzrok na jego dłoń. Z wielką niepewnością wysunęła
rękę z kieszeni i podciągając nieco rękaw bluzy, odpowiedziała delikatnym
uściskiem. Prawie momentalnie jego długie palce otoczyły ciepłem jej zmarzniętą
skórę, chyba nie do końca świadomie opuszkami gładząc ją, gdy nie odważyła się wysunąć jej z przyjemnego objęcia. Była prawie pewna, że jej maleńka dłoń bez
problemu schowałaby się w jego męskim chwycie.
- Miło mi cię poznać, Alexandro – z niezwykłą
radością i wyjątkową celowością położył nacisk na jej imię, mocniej obejmując dłoń. Blondynka miała wrażenie, że przestrzeń między nimi w jednej chwili
momentalnie się zmniejszyła, a przejrzyste, jasne spojrzenie było tuż nad nią,
dokładnie się jej przyglądając. Był od niej zdecydowanie wyższy i tym zyskiwał
sporą przewagę. Zwłaszcza teraz, kiedy niewygodna cisza ponownie przejmowała
kontrolę, a ona nie miała możliwości, aby gdzieś uciec i schować się przed nim.
Odchrząknęła sugestywnie, nerwowo odwracając wzrok i znowu zagryzła wargę. Miał
zdecydowanie zły wpływ na jej zachowanie i wcale jej się to nie podobało.
- Właściwie to już jesteśmy na miejscu –
powiedziała cicho, krótkim gestem głową wskazując mu dom, znajdujący się za
jego plecami. Kiedy się odwrócił, dostrzegła to zaskoczenie na jego twarzy. Bardzo
powoli wrócił do poprzedniej pozycji i z szeroko otwartymi oczami popatrzył na
nią
- Chcesz mi powiedzieć, że mieszkasz w
tym … - na moment się zatrzymał, nie potrafiąc nawet znaleźć odpowiednich słów,
na to aby określić posiadłość rozpościerającą się tuż za nim. – W tym pałacu?
- Nie przesadzaj – odpowiedziała z
rozbawieniem, wysuwając w końcu dłoń z uścisku i momentalnie schowała ją do
kieszeni. Nim się zorientował, ominęła go, wchodząc przez ogromną, mosiężną
bramę, która od razu się przed nią otworzyła. Zatrzymała się na podjeździe
prowadzącym pod ogromny dom, który dla kogoś obcego naprawdę mógł sprawiać wrażenie małego
pałacyku.
- Wow – dało się słyszeć kolejne westchnienia
zachwytu Luke’a, co tylko wywołało uśmiech na jej twarzy. Nigdy nie chwaliła
się swoim bogactwem, bo zdecydowanie nie było to dla niej ważne, dlatego jej znajomi z
reguły reagowali podobnie jak i on.
- Dziękuję za odprowadzenie, dobranoc –
pożegnała się z nim, niepewnie unosząc rękę, aby mu pomachać.
- Do zobaczenia – mruknął szeptem, kiedy
znikała za wielkimi, wejściowymi drzwiami, nie poświęcając mu już nawet
jednego, krótkiego spojrzenia.
*
Wskoczyła do łóżka, wbijając twarz w
swoją ukochaną, puchową poduszkę. Nie miała nawet ochoty, aby pozbywać się
wierzchniego odzienia, dlatego zsunęła tylko ze stóp buty i zakopała się pod
ciepłą kołdrą. Kręciła się jakiś czas, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji
do spania. Nagle mrok pokoju rozjaśnił włączający się ekran telefonu, roznosząc
krótki sygnał zwiastujący nową wiadomość. Niechętnie wysunęła rękę spod
pierzynki, sięgając po komórkę. Z przeciągłym ziewnięciem spojrzała na
monitorek, nieco zmęczonymi oczami śledząc kolejne literki.
- Śpij
dobrze, kolorowych snów. L.
Przymknęła powieki i z uśmiechem na
ustach zasnęła.