Alex
przewracała między palcami jaskrawo żółty ołówek i delikatnie wystukiwała nim
bliżej nieokreślony rytm, uderzając o pobazgrane kartki notatnika, kiedy beznamiętnym
wzrokiem wpatrywała się w krajobraz za oknem. Od pewnego czasu próbowała
dokończyć pewną melodię, która przez ostatnie dni nieustannie ją męczyła,
jednak gdy tylko skupiała się na konkretnych słowach i nutach, cały czar
pryskał i kolejne zapisywane akordy kompletnie jej do siebie nie przekonywały.
Zamiast następnych wersów utworu, na białych kartkach pojawiały się uśmiechnięte
motylki i różnokształtne kwiatki. Podparła brodę na ręce, bardzo powoli sunąc kciukiem
wzdłuż linii ust. Zaczęła ciężej oddychać, bo każde wspomnienie tego wieczoru
na plaży na nowo niosło ze sobą niesamowicie ogromne pokłady emocji, z którymi
nie potrafiła sobie jeszcze do końca radzić. Przymknęła powieki, walcząc z tym nieznośnym
uśmiechem, którego mimo usilnych prób, nie potrafiła powstrzymać.
-
Zwariowałam – szepnęła do siebie, potrząsając lekko głową. Parsknęła śmiechem,
wypuszczając przez przypadek z dłoni ołówek, który leniwie stoczył się z
notatnika, upadając na blat biurka. Uważnie i z wyjątkowo szeroko otwartymi
oczami przyglądała mu się w zadumie, do momentu kiedy nie sturlał się na
podłogę, lądując w mięciutkim dywanie. – No po prostu jestem idiotką – dodała z
pełną szczerością i powagą, wzdychając nad własną głupotą.
Nagle
wpadła na pewien szalony pomysł.
*
Jej
krótkie ręce z trudem obejmowały cztery wielkie, tekturowe pudełka i siatkę z kilkoma
puszkami napojów energetycznych. Nogą zamknęła drzwi od samochodu i ciężko
oddychając, zaczęła bardzo powoli kierować się w stronę drzwi wejściowych domu
Luke’a. Nie była pewna, czy pojawianie się bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia
było dobrym pomysłem, ale w tamtej chwili było już za późno na takie
rozmyślania. Od dwóch dni urządzali całodzienne próby przed ich pierwszym
występem radiowym i kolejnym koncertem, a to wiązało się z brakiem czasu na
towarzyskie spotkania, nawet z Alex. Zbliżając się, usłyszała już z podjazdu
znajome dźwięki gitary i rozwrzeszczane głosy chłopaków. Uśmiechnęła się, kiedy
w pewnej chwili rozległa się melodia jednej z piosenek Queen, a któryś z nich
usilnie próbował naśladować wokalistę, zawodząc przy tym niemiłosiernie. Gdy
już szczęśliwie dotarła przed drzwi, w dość ekwilibrystyczny i nie do końca
zgodny z wszelkimi zasadami grawitacji sposób udało jej się sięgnąć wskazującym
palcem do dzwonka i wykorzystując chwilę ciszy panującą w środku, postanowiła
zawiadomić ich o swojej obecności. Ciche, stłumione brzęczenie rozległo się po
pomieszczeniu, a zaraz po nim usłyszała czyjeś ciężkie kroki i szczęk przekręcanego
klucza. Jej oczom ukazał się uradowany Ashton z rozmierzwionymi włosami.
-
Czeeeeeeść? – bardziej zapytała, niż przywitała się z nim, podświadomie licząc
na to, że ujrzy kogoś innego. W końcu to był dom Luke’a, ale widocznie Irwin
czuł się tam, jak u siebie.
-
Cześć Alex – odparł radośnie, otwierając szerzej drzwi. Dostrzegła jak nagle
jego źrenice stały się większe, a koniuszek języka niespokojnie oblizał wargi. –
Pomogę! – zaoferował pospiesznie, odbierając od niej ciężkie pudełka.
Odetchnęła z ulgą, pozbywając się tego ciężaru. – Wchodź, wszyscy są w salonie –
poinstruował ją, przepuszczając w przejściu. Bardzo niepewnie minęła go, idąc
przez niewielki korytarz wprost do pokoju, z którego dochodziły dzikie odgłosy.
Stanęła w progu, załamując ręce. Opuściła bezradnie ramiona, obserwując to
przeraźliwe pobojowisko. Na podłodze porozrzucane były ubrania, puste
opakowania po przekąskach, czy opróżnione butelki coli. Stojący pośrodku stolik
uginał się pod nadmiarem brudnych kubków i misek z niedojedzonymi płatkami, a
między tym ogromnym śmietniskiem przewalały się gitary, keyboardy, kable i wszelkiego
rodzaju inne sprzęty muzyczne. Blondynka nieświadomie rozchyliła mocniej usta,
nie mogąc wyjść z przerażenia. Zamrugała kilkakrotnie powiekami.
-
Cześć blondi! – zawołał z podekscytowaniem Calum, przywołując ją tym samym z
powrotem do rzeczywistości. Będąc wciąż w ciężkim szoku, spojrzała na chłopaka,
siląc się na uśmiech.
-
Popatrzcie co mamy! – zawołał z przedpokoju Ashton, bezpardonowo potrącając ją
ramieniem i praktycznie wbiegł do salonu z czterema pizzami, które im
przywiozła. Cała trójka, z Michaelem na czele rzuciła się do jedzenia co
najmniej tak, jakby cały tydzień głodowali. Nigdzie jednak nie zauważyła Luke’a.
A może zagubił się pod stertą tych
śmieci? przemknęło jej przez myśl, ale w tej samej chwili poczuła, że ktoś
za nią stanął. Gwałtownie odwróciła się za siebie, natrafiając na to
niemożliwie błękitne spojrzenie chłopaka. Momentalnie poczuła jak to przyjemnie
błogie uczucie zawładnęło całym jej ciałem, powodując delikatny ucisk w
żołądku. Mimowolnie uśmiechnęła się, kiedy zbliżył się do niej, troskliwie
obejmując ją ręką w pasie. Zrobił to jednak na tyle niespodziewanie i
raptownie, że z impetem wpadła w jego ramiona, powodując wybuch jego uroczego śmiechu.
-
Wiedziałem, że na mnie lecisz – przyznał z powagą, szepcząc jej na ucho. Alex
przewróciła tylko z dezaprobatą oczami i pokręciła głową.
-
Oj, Hemmings, Hemmings, to było takie słabe – westchnęła obojętnie, wysuwając
się z jego objęcia. Wykonała to na tyle nieudolnie i powolnie, że on zdołał
ponownie przyciągnąć ją do siebie, tym razem bardziej zdecydowanie. Z
błąkającym się na ustach uśmiechem, zadarła wysoko głowę, spoglądając na jego
rozpromienioną twarz. Kiedy poczuła ciepły oddech, odruchowo przymknęła oczy,
zabawnie marszcząc nos. Nim zdążyła ponownie je otworzyć, Luke musnął subtelnie
jej usta, a po salonie rozszedł się tylko stłumiony jęk. Momentalnie odsunęli
się od siebie, zerkając na pochłaniających kolejne kawałki pizzy przyjaciół.
-
Fuuuuuuj! – stęknął przeciągle Ashton, krzywiąc się. – Tu w pokoju są jeszcze
niepełnoletnie dzieci, kontrolujcie swoje żądze! – dodał z typową dla siebie
powagą i udawanym zniesmaczeniem w głosie, marszcząc brwi. Spojrzał wyczekująco
na pozostałą dwójkę, szukając u nich poparcia dla swojego oburzenia. Calum zorientował
się pierwszy i przełykając kolejny kęs pizzy, spojrzał na parę.
-
Właśnie! – przytaknął Ashtonowi, na co ten tylko pokiwał z aprobatą głową.
-
Właśnie! – dodał niewyraźnie Michael z pełnymi ustami, dlatego chyba nikt go
nie zrozumiał, a chłopcy posłali mu tylko litościwe spojrzenia. On zdawał się
nie przejmować tym, bo prawie od razu wrócił do konsumowania swojej partii
jedzenie.
-
Także widzicie … - Irwin ponownie zabrał głos, spoglądając na nich z pozorowaną
odrazą. – Oszczędźcie nam tych niesmacznych widoków. My tu jemy.
Luke
niepewnie spojrzał na Alex, po czym roześmiał się głośno, a ona tylko mu
zawtórowała, obejmując go ręką w pasie. Dostrzegła jednak ten cień
zawstydzenia, który próbował ukryć za nerwowym śmiechem.
-
A właściwie co ty tu robisz? – zapytał cicho, chcąc celowo zmienić temat.
-
Mówiłeś, że nie macie nawet czasu zjeść, to pomyślałam, że na coś w końcu mogę
się przydać. Poza tym, skoro wyjeżdżacie jutro na kilka dni, to …
-
To co? – próbował ją podpuścić, ale zmrużyła tylko oczy, przewracając nimi w
dość nienaturalny sposób.
-
Idź jeść, póki ta pizza jest jeszcze ciepła i póki reszta głodomorów nie dorwała
się do twojej porcji – poleciła mu po chwili, poklepując troskliwie po
ramieniu. Nie zamierzała pokazywać mu tego, że te kilka najbliższych dni miało
być prawdziwym koszmarem i że z pewnością nie raz zatęskni. Luke posłał jej
tylko pogodny uśmiech i kiedy zauważył, jak Mike ukradkiem próbował sięgnąć do
jego pudełka, rzucił się na kanapę, przechwytując swoją część.
-
A ty z nami nie jesz? – zapytał w pewnym momencie Calum, spoglądając na
opierającą się o zagłówek sofy dziewczynę. – Wiesz, chętnie bym się z tobą
podzielił, ale jak sama widzisz – teatralnie podniósł puste kartonowe
opakowanie, robiąc smutną minę. – Nic nie zostało.
-
Oh, dziękuję za troskę – westchnęła z rozczuleniem i zaśmiała się serdecznie. –
Ale ja nie jestem głodna.
-
Na pewno? – dopytywał Luke, spoglądając na nią przez ramię.
-
Na pewno.
-
Wiesz co? – zaczął nagle Ashton, opadając bezwładnie na kanapę. Poklepał się po
pełnym brzuchu, popijając napój. Alex popatrzyła na niego z zaciekawieniem. – Oficjalnie daję wam moje błogosławieństwo! Ale
jeśli kiedykolwiek Lucas ci się znudzi, to wiedz, że kiedyś uznawano nas za
bliźniaków, jestem prawie jak on, tylko trochę lepszy, przystojniejszy i w
ogóle. Więc nie krępuj się – dokończył ze znanym sobie urokiem i mrugnął do
niej, uśmiechając się szeroko.
Mike
i Calum prawie natychmiast poparli go w tym oświadczeniu, a Luke z wrażenia aż
zakrztusił się, momentalnie sięgając po puszkę z piciem. Dziewczyna zaczęła się
śmiać, spoglądając ukradkiem na reakcję blondyna. Tak naprawdę ich relacja nie
nosiła jeszcze statusu prawdziwego związku, bo żadne z nich nie wyszło z taką
inicjatywą, ale oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że od tego feralnego
zdarzenia na plaży już nic nie miało być takie samo między nimi.
-
A jeśli nie przyniosłabym tej pizzy, to co? Błogosławieństwa by nie było? –
zapytała zaczepnie, a Ash przyjrzał jej się z zamyśloną miną.
-
Hmm – mruknął cicho. – Ale przyniosłaś, przekupiłaś mnie ostatecznie, także nie
gdybajmy już. Tytuł najlepszej dziewczyny naszego małego Luke’a przypadł
właśnie tobie.
Chłopak
ponownie zaczął się krztusić, ale z pomocą tym razem przyszedł Calum, dość stanowczo
poklepując go po plecach. Wszyscy zaczęli się śmiać, a wtedy Alex popatrzyła w
stronę Luke’a, wyczuwając jego niepewne spojrzenie na sobie. Wpatrywali się w
siebie uważnie przez ułamek sekundy, który dla nich samych trwał całą
wieczność. Po chwili kąciki jego ust uniosły się prawie niezauważalnie, a na
policzku pojawiło się niewielkie wgłębienie. I nie potrzebowała już żadnych
słów, żadnych zapewnień, żadnych obietnic.
Ona
po prostu wiedziała.
*
Była
taka dumna, kiedy audycja dobiegła końca. Co prawda, Luke za wiele się nie
odzywał, bo palmę pierwszeństwa przejął jak zwykle Ashton przy akompaniamencie Caluma,
ale i tak rozpierało ją wielkie szczęście, że kariera chłopców rozwijała się
tak dobrze. Zaraz po wywiadzie po raz pierwszy w historii puścili ich autorski
kawałek, a ona tylko zrobiła głośniej, śpiewając z nimi na cały głos. Uderzając
palcami o kierownicę, wystukiwała odpowiedni rytm, kołysząc się w takt tak
dobrze znanej jej piosenki. Odruchowo spojrzała na nawigację, która jasno
wskazywała, że za czterdzieści kilometrów miała dotrzeć na miejsce. Była tak
podekscytowana tym, że wpadła na ten błyskotliwy pomysł, aby zaskoczyć Luke’a
na koncercie, że jak dziecko cieszące się z lizaka podskakiwała na siedzeniu,
podśpiewując radośnie. Zaangażowała Ashtona w pomoc, zmuszając go do zachowania
wszystkiego w wielkiej tajemnicy. Była prawie pewna, że Lucas w ogóle nie
spodziewał się jej pojawienia tam, tym bardziej, że gorąco zapewniała go o tym,
że musiała się uczyć.
Tłum
przed klubem był naprawdę spory i dopiero w tamtej chwili dotarło do niej, że
chłopcy nie byli już tylko anonimowym, lokalnym zespolikiem. I gdyby nie fakt,
iż Ashton przemycił ją jakimś bocznym wejściem, to z pewnością nie udałoby jej
się przepchać pod samą scenę przez te rozwrzeszczane i podniecone rzesze
nastolatek. Przy okazji poznała ich menedżera, który obiecał Irwinowi
zaopiekować się Alex. A ta opieka na pewno była potrzebna, bo pisk i hałas, gdy
tylko drzwi klubu zostały otwarte, zaczął ją naprawdę przerażać. Jeden z
ochroniarzy pozwolił jej stanąć przed barierkami, aby uniknąć stratowania przez
napierające z ogromną mocą dziewczyny, które koniecznie chciały znaleźć się w
pierwszym rzędzie. To było istne szaleństwo. W pewnej chwili wszystkie światła
zgasły i gdy tylko cała czwórka pojawiła się na scenie, przestała już nawet
słyszeć własne myśli. Postanowiła jednak skupić się wyłącznie na dobrej
zabawie, odcinając się od tego, co działo się za jej plecami. I już po
pierwszej piosence zaczęła rozumieć te wszystkie szalejące na ich punkcie
dziewczęta. Atmosfera udzieliła jej się bardzo szybko i nawet przez chwilę
zaczynała żałować, że jednak nie stała w tym tłumie, bo głupio było jej tak
samej skakać i piszczeć zaraz przy stojących obok ochroniarzach, którzy
patrzyli na nią jak na wariatkę.
Nie
mogła oderwać wzroku od Luke’a. Z tego lekko zagubionego, nieśmiałego chłopca wciągu
jednego szarpnięcia struną gitary przeistaczał się w prawdziwe sceniczne
zwierzę, pełne pewności siebie. Wszystko, co robił było takie energiczne, pełne
zaangażowania i wielkiej pasji, a dodatkowo w pełni profesjonalne. Kochał to i
tę miłość było widać w jego roziskrzonych, szczęśliwych oczach. Nie zanotowała
nawet tego, że przez większość koncertu nie miał bladego pojęcia o jej
obecności, bo kompletnie skupił się na swojej gitarze, rzadko nawiązując
kontakt wzrokowy z publicznością, a Ashton siedział zbyt daleko, by dać mu dyskretnie
znać. Dopiero przed jedną z ostatnich piosenek, kiedy Michael wygłaszał jakąś
przemowę o tym, jak wspaniałą publicznością byli ludzie zgromadzeni tej nocy w
klubie, Calum podszedł do Luke’a i szepnął mu coś na ucho, wskazując dłonią w
kierunku Alex. Nagle błękitne oczy zwróciły się w jej stronę, powodując
zdecydowane przyspieszenie bicia serca. Nie umiała, podobnie jak i on,
powstrzymać tego radosnego uśmiechu, kiedy tylko ich spojrzenia się
skrzyżowały. Zalotnie przygryzła dolną wargę, gdy wciąż uparcie się w nią
wpatrywał z lekko rozchylonymi ustami. Luke zmarszczył nieznacznie brwi i
zbliżył się nieco bardziej do krawędzi sceny, bo nie potrafił odczytać napisu
na jej koszulce. Zauważyła, że miał z tym spory problem, dlatego z dumą
naciągnęła spód materiału i zaczęła się głośno śmiać. I fancy lead singer wyczytała z ruchu jego warg, kiedy sam do
siebie uśmiechnął się.
Prawdziwe
szaleństwo ogarnęło cały klub, kiedy grali ostatni kawałek. Wszyscy krzyczeli,
piszczeli, śpiewali, płakali. Jedna z dziewczyn nawet zemdlała i ochroniarz
musiał wynosić ją na zewnątrz. Ale Alex zdawała się zauważać przez te kilka
minut wyłącznie Luke’a, bo cały otaczający ją dotychczas świat zupełnie stracił
na znaczeniu. Z mocno zaciśniętymi pięściami i nerwowo przygryzanymi wargami
wpatrywała się w niego z ogromną dumą. Była pod wielkim wrażenie tego, jak
wielki talent posiadał. Każdy jego ruch, każdy zagrany dźwięk, każde wyśpiewane
słowo było bliskie ideału. I nawet te koślawe podskoki, nieudolne próby
zrobienia szpagatu w powietrzu, czy pościgi za uciekającym Michaelem w jej
oczach stawały się czymś perfekcyjnym, co dodawało mu tego tak niechcianego
uroku. Nie przeszkadzało jej nawet to, że raz puścił oczko do jednej z fanek. Jego
głos był najprzyjemniejszym dźwiękiem, jaki mogła sobie wymarzyć, a kiedy w
pewnym momencie utworu zamilkły wszystkie instrumenty, a on kolejny raz na nią
spojrzał, poczuła, że kolana się pod nią uginały. Wziął głęboki oddech i nie
spuszczając z niej wzroku ani na moment, zaczął śpiewać tym swoim obniżonym,
powodującym ciarki na plecach głosem.
Przy
ostatnim wersie zabrakło mu tchu, więc gdy tylko zaczął się sam z siebie śmiać,
pozostała trójka szybko włączyła się do śpiewania dalszej części refrenu. Luke
opuścił głowę, kręcąc nią na boki. Spojrzał ponownie w kierunku Alex, z
zamiarem kontynuowania piosenki, ale był tak rozkojarzony, że pomylił słowa,
sprawiając że Ashton zaczął się śmiać zza perkusji. W końcu wypuścił z rąk gitarę i poddał się, nie
mogąc zapanować nad swoimi emocjami. Odwrócił się do publiczności tyłem, wciąż
szczerząc się w szerokim uśmiechu. Zerknął za plecy, posyłając dziewczynie
kolejny uśmiech.
Gdy
tylko piosenka dobiegła końca, jeszcze raz gorąco podziękowali za przybycie i
kiedy światła reflektorów zgasły, a całe pomieszczenie pogrążyło się w
ciemnościach, zbiegli ze sceny, znikając za kulisami. Alex bez zastanowienia
przedarła się przez stojących przy barierkach ochroniarzy i biegiem ruszyła za
chłopakami. Kiedy wpadła za scenę i dostrzegła tylko oddalającą się sylwetkę
Luke’a, zatrzymała się i krzyknęła.
-
Luke!
Chłopak
momentalnie odwróci się za siebie, dostrzegając blondynkę. Nie myśląc zbyt
wiele, podbiegła w jego stronę, praktycznie na niego wskakując. Zarzuciła mu
ręce na szyję i wciąż nieco rozbieganym wzrokiem, spojrzała mu prosto w oczy.
Nie przeszkadzało jej to, że ktoś na nich patrzył, że wokoło było pełno obcych
ludzi, a sam Luke lepił się od potu. Nic tak naprawdę nie miało w tamtej chwili
znaczenia poza nim. Kiedy drżące palce delikatnie wsunęły się w jego mokre
włosy, a zadziorny uśmiech przemknął przez jej twarz, wiedziała już co chciała
zrobić. Z niespotykaną wcześniej zachłannością i namiętnością przylgnęła do
niego, skradając jeden z piękniejszych pocałunków, jakie oboje kiedykolwiek
doświadczyli.
zabij mnie
OdpowiedzUsuńwhy?
Usuńbo to jest zbyt piękne
Usuńoh, ale nie będę cię z tego powodu zabijać! :)
Usuńno dobra bo przecież muszę dożyć do końca tego opowiadania
Usuńdobrze, że doszłyśmy do porozumienia :)
Usuńale jak zakończysz tragicznie to ktoś tego nie przeżyje albo ty albo ja
UsuńOh, ale przecież w każdym zakończeniu można znaleźć jakieś pozytywy
UsuńChyba nigdy nie będę miała dość tego opowiadania. Uwielbiam je czytać. Za każdym razem, gdy przeczytam rozdział, jestem pod wrażeniem twoich zdolności pisarskich. Tak przyjemnie się wszystko czyta! (lektury szkolne mogłyby być takie) :D
OdpowiedzUsuńCieszę się i uśmiecham szeroko przez te wszystkie bliskości Lukasa i Alex. Po prostu uwielbiam ich gesty, to w jaki sposób wszystko opisujesz :)
Pozdrawiam. xx
A Twój uśmiech jest moim podwójnym uśmiechem! :)
UsuńJak zaczęłam czytać o tym, że będzie w pierwszym rzędzie to wiedziałam, po prostu wiedziałam, że wybierzesz ten fragment z 'try hard' asdfghjsdfghjk
OdpowiedzUsuńBoże, jest cudownie, to chyba mój ulubiony rozdział jak do tej pory. W ogóle parskałam śmiechem, czytając komentarze Ashtona, uśmiechałam się razem z Lukiem, a fragment 'I nie potrzebowała już żadnych słów, żadnych zapewnień, żadnych obietnic. Ona po prostu wiedziała.' jest tak piękny, że aż mi się zrobiło cieplej na sercu.
Po przeczytaniu tego rozdziału sama mam ochotę skakać po pokoju w rytmie 'try hard' i cieszyć się z tego, co mają Alex i Luke, nawet jeśli to tylko fikcja, to piszesz to w taki sposób, że wydaje się zupełnie realne.
Jesteś cudowna, a jeśli ktoś kiedykolwiek powie ci co innego, to znaczy, że paskudnie kłamie.
Przyznam Ci się szczerze, że chyba też mianuję go moim ulubionym :D
UsuńTak jak napisała Meg - cały rozdział sprawił, że jest mi tak milutko w środku. Zazdroszczę Alex takiego Luke'a, aww.
OdpowiedzUsuńA tekst Ashtona "kontrolujcie swoje żądze!" wygrał wszystko! :D
Cóż, Ashton słynie z kwiecistych przemówień i komentarzy :D
UsuńMówisz i masz :D Tyle co napisałam, że szkoda, że przczytałam ostatnie słowo poprzedniego rozdziału, a tu już kolejny!!!
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham ich całą czwórkę. Ten bajzel w pokoju, otwieranie drzwi w cudzym domu i zgryźliwe komentarze. Mogłabym czytać i śmiać się z nich bez końca. Sceny grupowe to pobijają nawet czułości Luke'a i Alex sam na sam :D
Bo widzisz, ja lubię spełniać marzenia innych :D
UsuńDzięki ^^ Dzięki Tobie od razu mi lepiej.
UsuńPolecam się na przyszłość! :)
UsuńAleż Alex wpadła po uszy! Jacy oni są kochani *.* rozpływam się, jak roztopiona czekolada, kiedy o nich czytam XD muszę wykorzystać ten stan, żeby napisać kolejny rozdział, ach czuję, że przed pisaniem zawsze będę czytać rozdziały u ciebie, żeby wprawić się w odpowiedni nastrój i nie robić zbyt wielu dramatów w opowiadaniu XD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to porównanie do czekolady, haha :)
UsuńI zapraszam codziennie :D
to jest takie piękne
OdpowiedzUsuńMam szlaban na internet ! :c Dostałam dziś na 2 h, kiedy już posprzątałam pół mieszkania i odrobiłam lekcje xd Kiedy ja się nauczę zauważać, że trzeba zmywać naczynia, a nie przepraszam, ja żyję swoimi własnymi wyimagowanymi światami xd Ale co do rozdziału: Czyli możemy już uważać Alex i Luce'a oficjalnie za parę ? :D Wciąż się zastanawiam, czy to zawsze będzie takie sielankowe, czy może jednak coś zepsujesz. Ale póki co cieszmy się tym, że jest tak słodko :D Może ja się nie będę rozpisywać i spróbuję chociaż napisać prolog na nowym blogu przez te 2 godziny xd
OdpowiedzUsuńweny kochana :*
Dostałaś szlaban za niezmywanie naczyń?
UsuńHmm, no chyba możemy ich oficjalnie już uznać :D
To było na prawdę coś :) Jestem pod wielkim wrażeniem . Mam nadzieję że będzie jakiś zwrot akcji czy coś ;3 Kocham to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńZwrot akcji będzie w ostatnim rozdziale :D
UsuńBłagam, niech to się nie skończy źle. Bo wsiądę w pociąg i Cię znajdę! :D
Usuńwlaśnie! ja też cię znajdę
UsuńMam się bać?
UsuńNo ba. :D ♥
UsuńTo wiedzcie, że już drżę! haha :)
Usuńpowinnaś, bo my już zbieramy armię
UsuńMyślałam, że już bardziej mnie nie zaskoczysz, myślałam się..... Kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Oh, ja mam wrażenie, że to jest tak przewidywalne, że aż nudne :D
UsuńTy tak wszystko opisujesz doskonale, że ja widzę wszystko, co się dzieje w tym opowiadaniu! Mistrz z ciebie! Scena z chłopakami i pizzą tak mnie rozroiła, że zaczęłam się śmiać, a rzadko cokolwiek jest w stanie mnie rozbawić :) Natomiast moment koncertu... to było tak zjawiskowe, że ogarnęła mnie jakaś taka wyjątkowość chwili. Przeżyłam razem z Alex to, że on stał na tej scenie, że tak fantastycznie grał, że obracał gitarą... ah. I nie mogłaś lepiej zakończyć. Zazdroszczę Alex, naprawdę.
OdpowiedzUsuńTeż jej zazdroszczę, bardzo.
Usuńto jest takie realne, że czasami mam ochotę się rozpłakać
OdpowiedzUsuńa ja przecież nie płaczę
nie płacz, zabraniam!
Usuńmyślisz, że to takie proste?
Usuńpewnie nie, ale i tak zabraniam
Usuńuwielbiam
OdpowiedzUsuńNie bylo mnie tylko troche, a tutaj takie rzeczy sie dzieja... Rany, te dwa ostatnie rozdzialy totalnie odebraly mi mozliwosc trzezwego myslenia. Dlatego musialam troche odczekac z napisaniem tego komentarza :P Oni sa tacy cudowni i chociaz przy nich przymiotnik 'cudowni' wydaje sie byc zbyt ogolnym i sztampowym, to ja nie potrafie znalezc innego okreslenia. Cudowny Luke i cudowna Alex. Moja uwielbiana dwojka bohaterow :D
OdpowiedzUsuńI blagam, nie psuj tej ich sielanki, bo jak lubie dramatyzm, to w tym opowiadaniu nie chce go wcale :P
No ale ileż można zachwycać się tym ich szczęściem i cudownością? :D
Usuńhahaah, Ashton >>>> xxx
OdpowiedzUsuńZajebisty jak zawsze <3
Aww gęba momentalnie mi sie cieszy kiedy to czytam <3 świetny! dziękuję ♥
OdpowiedzUsuń@Strooong_69
Chyba się zakochałam
OdpowiedzUsuń