Siedziała
na podłodze w starej bluzie Luke'a, oparta o łóżko i wciąż niespokojnie
drżącymi palcami przesuwała po ekranie telefonu, wybierając numer do chłopaka.
Odczuwała ten nieprzyjemny ucisk w dole klatki piersiowej, z wielkim trudem
oddychając.
-
... po sygnale zostaw wiadomość.
-
To znowu ja. Pewnie siedzisz już w samolocie, dlatego masz wyłączony telefon -
zatrzymała się, biorąc głębszy oddech. Rozchyliła lekko usta, czując jak powoli
zaczynało brakować jej tchu. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że zrobiłam to
dlatego, bo bardzo w ciebie wierzę. W ciebie i chłopców. Gdybym nie była pewna,
że wam się uda, to nigdy nie zdecydowałabym się na ten krok. W głębi serca
wiesz, że tak musiało być - westchnęła, nerwowo oblizując wargi. Każde
szaleńczo mocne uderzenie serca odczuwała w pulsujących z bólu skroniach. -
Oboje wiedzieliśmy, że to pożegnanie musiało nastąpić. Ale musisz pamiętać, że
nie żałuję ani jednej chwili, którą wspólnie spędziliśmy - znowu zamilkła,
uciskając palcami powieki, kiedy łzy natarczywie pchały się do oczu. - Ostatnie
miesiące były najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła się w moim życiu. Ale wiem,
jak ważna jest dla ciebie muzyka. Wiem, jak bardzo to kochasz - zachłysnęła się
powietrzem, nie potrafiąc tłumić dłużej w sobie uczuć. Pierwsza łza spłynęła po
policzku. - To najwyraźniej nie był nasz czas, może w innym świecie, może inni
my - załkała, bo nie umiała już nad sobą zapanować. Słone krople spływały po
rozpalonych policzkach. - I pamiętaj, że cię ...
W
słuchawce rozległ się przeraźliwy, odbijający się głuchym echem w głowie,
sygnał, który zakomunikował jej, że nagranie na jego poczcie głosowej dobiegło
końca.
-
... kocham.
*
Kilka godzin wcześniej.
Całą
noc nie mogła spać. Kręciła się z boku na bok, ale żadna z pozycji nie okazała
się być tą wygodną. Dopiero kiedy zaczęło już świtać, odczuła ogromną senność i
znużenie, zamykając oczy. Nie dane było jej jednak zbyt długo pospać, bo kilka
minut przed szóstą po pokoju rozległ się natrętny dźwięk budzika. Koszmar miał
się właśnie zacząć. Nieprzytomna zwlekła się z łóżka, narzuciła na siebie bluzę
i dresowe spodnie, nie myśląc nawet o tym, aby zrobić coś ze swoją twarzą albo
włosami. Najzwyczajniej w świecie nie miała na to ani ochoty, ani siły. Chciała
uniknąć lotniskowego pożegnania, ale Luke tak nalegał, że nie była w stanie mu
odmówić i zgodziła się na to, nie przypuszczając, jak wielki błąd popełniała. Miała
na to tyle dni, tyle momentów, a mimo to, wszystko zostawiła na ostatnią
chwilę, nie potrafiąc zrobić tego wcześniej.
Kiedy
dotarła na lotnisko, dostrzegła już na parkingu samochodów Hemmingsów i dość spory
tłumek podnieconych fanek, które ekscytowały się możliwością spotkania
chłopców.
-
Alex! - krzyknął nagle z drugiego końca placu Calum, machając do niej żarliwie.
Odwróciła się w jego stronę i poprawiła czapkę, którą próbowała zakryć nieład,
panujący na jej głowie. Zsunęła na nos okulary, chroniąc wrażliwe źrenice przed
jaskrawymi promieniami porannego słońca i biorąc głębszy wdech, udała się w
kierunku chłopaka i jego rodziny.
-
Dzień dobry - przywitała się niewyraźnie ze wszystkimi, kiedy Hood wyciągał z
bagażnika swoje walizki.
-
Nie wiem, kto wymyślił lot w środku nocy - burknął z niesmakiem chłopak, obejmując
blondynkę ramieniem na przywitanie i całą grupką zaczęli kierować się do
głównej hali lotniska, gdzie zapewne czekali już na nich pozostali.
-
Kochanie, jest piękny, słoneczny poranek - poprawiła go matka, poklepując
troskliwie po ramieniu.
-
Dla mnie to wciąż środek nocy - odparł smutno, ciągnąc za sobą sporych
rozmiarów walizkę. Alex starała się nie odzywać, bo sama myśl o tym, co ją
czekało sprawiała, że wszystko w żołądku przewracało jej się. Zacisnęła tylko mocniej
drżące usta, próbując ignorować ciągłe narzekanie przyjaciela. Jednak w chwili,
gdy przy barierkach dostrzegła witającego się z młodszym bratem Ashtona Luke'a,
cała jej silna wola, aby utrzymywać emocje na wodzy, stała się tylko dalekim
wspomnieniem. Przystanęła na moment, pozwalając aby Calum i jego rodzina dołączyli
do reszty chłopców. Przez chwilę wpatrywała się w blondyna, który z szerokim
uśmiechem przybijał piątki z mini wersją Irwina. Kąciki jej ust mimowolnie
uniosły się, ale nie trwało to długo, bo już ułamek sekundy później zdała sobie
sprawę, że widziała ten uśmiech po raz ostatni. W tej samej chwili Luke
zauważył ją i zostawiając wszystkich, przybiegł do niej.
-
Witaj księżniczko - powiedział z rozbawieniem, a jego twarz była taka jasna i
radosna, aż poczuła ukłucie w klatce piersiowej. Była tak roztrzęsiona, że
nawet to denerwujące ją za każdym razem nawiązanie do księżniczki nie zrobiło
już na niej żadnego wrażenia. Bez słowa wtuliła się w niego i kiedy tylko
poczuła jak jego ramiona otuliły ją, zacisnęła z całej siły palce na
bawełnianej koszulce. - Hej - mruknął nagle, próbując odsunąć ją od siebie. -
Co jest? - zapytał ze zmartwieniem w głosie, obejmując dłońmi jej ciepłą, lekko
zaróżowiałą twarz.
-
Muszę ci coś powiedzieć - oznajmiła cicho, ale w tej samej chwili zjawiła się
obok nich grupka fanek i Alex siłą rzeczy musiała się wycofać, kiedy chłopak
podpisywał im kartki i pozował do zdjęć. Naciągnęła mocniej rękawy bluzy, próbując
resztkami siły zapanować nad sobą. Zdała sobie sprawę, że przyjazd na lotnisko
był najgorszym z pomysłów, na jakie kiedykolwiek wpadła. Stanęła z boku, nie
chcąc przeszkadzać. Nerwowo przygryzła wargi, wciąż uważnie obserwując Luke'a,
który co jakiś czas zerkał w jej stronę, mrugając zabawnie. Była jednak w takim
stanie, że nie potrafiła się już uśmiechnąć.
-
Przepraszam cię - przyznał ze skruchą chłopak, kiedy wreszcie po dłuższej
chwili uwolnił się z wianuszka rozemocjonowanych dziewcząt. - Co chciałaś mi
powiedzieć? - spytał, chwytając jej dłoń i objął mocno ramieniem.
-
Luke ... - zaczęła, ale nie potrafiła odnaleźć odpowiednich słów, bo to
uporczywe, bolesne pulsowanie skutecznie przejmowało nad nią kontrolę,
odbierając resztki trzeźwego myślenia. Czuła jak łzy napływały do zmęczonych
nieprzespaną nocą oczu. Dotknął z ogromną czułością jej policzka i pochylił
się, składając na spierzchniętych ustach jeden krótki pocałunek. Alex
przymknęła oczy i pierwsza łza prawie niezauważenie potoczyła się po rozgrzanej
skórze. Rzuciła mu się w ramiona, nie będąc już pewną tego, co chciała zrobić,
mimo że w głębi duszy doskonale wiedziała, że tylko takie rozwiązanie było
dobre dla niego. Chłopak nieco zdezorientowany jej zachowaniem, ponownie mocną
ją przytulił, całując troskliwie w czubek głowy.
-
Ej, kochanie, przecież księżniczki nie płaczą – powiedział z tym swoim uroczym
uśmiechem wymalowanym na twarzy, a ona wpadła w jeszcze większą histerię,
kompletnie tracąc już kontrolę nad sobą. Nie mogła znieść myśli, że to
wszystko, co teraz przeżywali, każde objęcie, każde dotknięcie dłoni, każdy
pocałunek, działo się po raz ostatni. – Przecież już o tym rozmawialiśmy.
Londyn to nie koniec świata, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, prawda? Też będę
tęsknił za tobą, ale jak tylko wylądujemy, to od razu do ciebie zadzwonię.
-
Nie Luke! – oznajmiła stanowczo, zdobywając się w końcu na odwagę. Wysunęła się
niepewnie z jego objęcia, ocierając rękawem bluzy zapuchnięte oczy. Blondyn
spojrzał na nią bez pewności, marszcząc lekko czoło w geście niezrozumienia. –
To koniec – wydukała, niespokojnie przełykając ślinę i opuściła głowę. Jej
dłonie drżały tak mocno, że nawet schowanie ich do kieszeni na niewiele się
zdało. Nie była w stanie w tamtej chwili spojrzeć na niego.
-
Koniec czego? – zapytał niewyraźnie, a smutek w jego głosie sprawił, że znowu
zadrżała, czując uginające się pod nią kolana. Nerwowo wypuściła powietrze i
spojrzała na niego.
-
Luke, wsiadając do tego samolotu zaczniesz nowe życie – zawahała się, choć
nadal dzielnie walczyła z tym gasnącym, błękitnym spojrzeniem chłopaka. – I
musisz zacząć je z czystym kontem, bez odwracania się za siebie.
-
Nie rozumiem – mruknął nieprzytomnie, kręcąc głową, jakby próbował jeszcze
zaprzeczać jej słowom. Podeszła bliżej i ujęła jego dłoń, splatając ciasno ich
palce. Blady cień uśmiechu przemknął przez jej twarz, bo nagle zrozumiała, że
dobrze robiła.
- To jest szansa, która nigdy więcej się nie
powtórzy.
-
A co to ma wspólnego z nami? – zapytał nieco ostrzejszym tonem i Alex zdała
sobie sprawę, że on też już wiedział i w głębi duszy miała nadzieję, że kiedyś
uda mu się to zrozumieć.
-
Lucas – westchnęła kolejny raz, zdecydowanie spokojniej. – Nie mogę stać na
drodze do twojego szczęścia, tak samo jak ty nie możesz oczekiwać, że będę
tutaj czekać, bo rok to ogromny szmat czasu i wszystko może się wydarzyć.
-
Chyba nie chcesz powiedzieć, że …
-
To jest nasze pożegnanie – dokończyła za niego i delikatnie musnęła opuszkami
palców jego policzek. Wspięła się na palcach i wsuwając dłoń w jego włosy,
pocałowała go ostatni raz. Nie zareagował, wciąż w bezruchu stojąc naprzeciw
niej.
-
Nie możesz tak po prostu odejść – warknął nagle, wracając do rzeczywistości.
Jego smutne oczy popatrzyły na nią z wyrzutem i niezrozumieniem. Dłuższą chwilę
ich spojrzenia uważnie się lustrowały, aż w końcu Alex znowu się do niego
zbliżyła i rękami otuliła jego szyję, mocno przytulając go do siebie.
-
To co mieliśmy, było najpiękniejszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała –
wyszeptała mu do ucha. W tym samym momencie poczuła jak jego dłonie zacieśniły
się na jej talii i przyciągnęły ją do niego.
-
Nie chcę, żeby to się kończyło – odpowiedział cicho.
-
Nic się nie kończy, wszystko się dopiero zaczyna, Luke – powiedziała z
wymuszonym uśmiechem, nie chcąc ponownie się przed nim rozklejać. Odchyliła się
nieznacznie i spojrzała na niego. – Jestem przekonana, że z waszym talentem i
pasją zajdziecie daleko!
-
Jakie to będzie miało znaczenie bez ciebie?
-
Luke, proszę cię – mruknęła, przymykając na moment oczy. – Musisz teraz
korzystać z życia, ile się tylko da, bo drugiej takiej szansy nie otrzymasz.
Leć tam, spełniaj marzenia i bądź szczęśliwy – dodała, wciąż gładząc dłonią
jego policzek.
-
Ale …
-
Musisz mnie zrozumieć, wybaczyć i nie zapomnieć – poprosiła szeptem,
przytulając go ostatni raz, po czym wysunęła się z jego objęcia i zrobiła krok
w tył. – Żegnaj.
Spojrzała
na ich nadal złączone dłonie, które czule się obejmowały, jakby nie mogły
zostać rozłączone. Chciała cofnąć rękę, ale silny uścisk chłopaka zupełnie jej
na to nie pozwalał. Spojrzała więc ze smutkiem na niego, mimo że ten ból
malujący się na jego obliczu łamał jej serce. Niepewnie uniosła kąciki ust,
siląc się na nikły uśmiech i kiedy poczuła jak jego palce coraz lżej zaciskały
się na jej ręce, poczuła kolejny ucisk w klatce piersiowej. Usta ponownie
zaczęły drżeć, a zaszklony, rozbiegany wzrok z uwagą śledził jak złączone dotąd
w prawie idealny uścisku dłonie zaczęły się od siebie oddalać. Opuszki jej
palców z niesamowitą niechęcią sunęły w dół po jego skórze, a ona próbowała zrobić
wszystko, aby odwlec ten moment w czasie do granic możliwości. I kiedy już
wydawało się, że ta chwila nastąpi, że już tylko milimetry dzieliły ich od
tego, aby przerwać ten dotyk, stało się coś, czego ona się nie spodziewała.
Luke gwałtownie ujął jej dłoń i bez żadnych skrupułów czy zahamowań,
przyciągnął ją raptownie do siebie. Ujął w ręce jej twarz i pocałował
zachłannie, tak jakby jutra miało już nigdy nie być, jakby to miała być
ostatnia rzecz, jaką w życiu zrobił. Jego usta tak zachłannie i łapczywie
przylgnęły do niej, że po chwili nie potrafiła już złapać tchu, zatracając się
bez reszty w jego bliskości. I dopiero dźwięczny głos spikera zapowiadającego
lot spowodował, że niespodziewanie zostali zmuszeni zakończyć to krótkie, ale
wyjątkowo namiętne zbliżenie. Mimo, że pocałunek został przerwany, to ich czoła
wciąż się stykały, a błyszczące od nadmiaru emocje oczy uważnie wpatrywały się
w siebie nawzajem.
-
Musisz już iść – wyszeptała wprost w jego usta, prawie niewyczuwalnie muskając
je kolejny już raz. Luke przymknął oczy i westchnął ciężko, otulając dłonią jej
niewielką piąstkę. Jego palce z niesamowitą czułością i troską, wciąż lekko
drżąc, gładziły ciepłą skórę jej rąk. – Idź, zdobądź świat i bądź szczęśliwy! –
poprosiła cichutku, zbierając w sobie na tyle siły, aby posłać w jego stronę
krótki uśmiech. On jednak w ogóle się nie odzywał, nadal z zapartym tchem
żarliwie się jej przyglądając, zupełnie tak, jakby próbował zapisać w pamięci
każdy najdrobniejszy szczegół. Nawet ponaglające wołanie jego matki nie było w
stanie sprawić, aby choć na moment spuścił z niej wzrok. W końcu jednak
odetchnął z bezradnością, prostując się.
-
Znajdę cię kiedyś – obiecał, wbijając w nią swoje świdrujące, niebieskie oczy.
Alex poczuła mocne ukłucie w sercu, bo w tych kilku słowach odnalazła iskierkę
nadziei, że to wszystko nie musiało kończyć się w tamtej chwili, że istniała
jeszcze szansa, która mogła dać jej siłę do dalszego stawiania czoła szarej
rzeczywistości, bo przecież gdzieś tam daleko, po drugiej stronie świata, ktoś
miał na nią czekać. Lekko oszołomionym wzrokiem obserwowała, jak na jego twarzy
na niedługi moment pojawił się blady cień uśmiechu, a w prawy policzku
dostrzegła to urocze, niewielkie wgłębienie, które robiło z niego tego
słodkiego chłopca, skradającego jej sympatię. Tym razem to ona stała w
kompletnym bezruchu, a kiedy ponownie rozległo się nawoływanie Liz, blondyn
bardzo powoli zaczął się od niej oddalać. Ich dłonie dłuższą chwilę pozostawały
wciąż złączone, aby przy kolejnym jego kroku oderwać się od siebie. Alex
przyglądała się, jak jej ręka bezwiednie opadała wzdłuż tułowia, a pełna smutku
i cierpienia twarz Luke’a zniknęła sprzed jej oczu, gdy odwrócił się i
niepewnym krokiem ruszył w stronę grupki przyjaciół.
Bo kochać, to czasami pozwolić odejść.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ