Zrobiła nieco
głośniej, kiedy na ustawionej playliście pojawiła się jej
ulubiona ostatnimi czasy piosenka. Bez zastanowienia chwyciła
drewnianą łyżkę do ręki i zaczęła śpiewać razem z wokalistą,
wykonując przy tym dość ekwilibrystyczne ruchy. Uwielbiała ten
kawałek, a że był on dość częstym towarzyszem jej poranków,
miała już nawet przygotowaną specjalną choreografię, która
polegała na bieganiu między szafkami i naśladowaniu typowych
zachowań scenicznych największych gwiazd rockowej sceny. W jej
wykonaniu wszystko sprowadzało się do machania głową i szalonego
zarzucania włosami. Była tak pochłonięta swoim występem, że nie
dostrzegła jak w drzwiach kuchni pojawił się Luke. Dopiero jego
sugestywne chrząknięcie sprowadziło ją ponownie do
rzeczywistości. Ciężko dysząc, momentalnie zamarła w bezruchu i
z przyklejonymi do twarzy pasmami włosów spojrzała na opierającego
się o framugę chłopaka. Wysiliła się na nieznaczny uśmiech,
powoli odkładając łyżkę na blat. Zaśmiała się nerwowo, kiedy
jego oczy nadal uważnie jej się przyglądały. Odruchowo naciągnęła
spód koszulki, próbując mimo wszystko ukryć to delikatne
zmieszanie, które wywołało jego pojawienie się. Przestąpiła
niespokojnie z nogi na nogę, zaciskając mocniej usta.
- Obudziłam cię,
przepraszam – wydukała, z trudem łapiąc powietrze.
- Nie obudziłaś
mnie i tak nie spałem – odparł beznamiętnie, nadal nie
odwracając nawet na moment wzroku do niej. Kiedy tylko związała
plątające się włosy, z niepokojem przyjrzała mu się uważniej.
Miał podkrążone, zmęczone oczy, ale w odróżnieniu od tego, co
zapamiętała z minionej nocy, ich błękitny kolor ponownie mógł
oczarować niejedną, a źrenice na nowo przybrały normalny rozmiar.
Nad brwią nadal widniała niewielka szrama, ale była już
zdecydowanie mniej zauważalna, niż kilka dni temu. Cały czas
zębami przygryzał kolczyk w dolnej wardze, przesuwając go
delikatnie na boki, a gdy tylko zorientował się, że przyglądała
się temu o ułamek sekundy zbyt długo, kąciki jego ust powędrował
zadziornie do góry. Na szczęście w tej samej chwili woda zaczęła
wrzeć, a Alex momentalnie potrząsnęła głową i westchnęła
cicho, odwracając wzrok.
- Masz ochotę na
jakieś śniadanie? - zapytała, próbując jak najszybciej przerwać
tę niezręczną ciszę i podeszła do jednej z szafek. - Płatki? -
dodała z delikatnym uśmiechem, spoglądając na niego przez ramię.
- Nie jestem głodny
– odpowiedział z tym męczącym, ponurym wyrazem twarzy. Miała
setki pytań, które pragnęła mu zadać, ale widząc jego stan,
musiała się powstrzymać od zasypania go wątpliwościami, które
kłębiły się w jej głowie. Przymknęła na chwilę powieki,
biorąc głębszy oddech.
- Może w takim
razie kawa?
- Kawa brzmi całkiem
dobrze – mruknął w końcu, ale miała wrażenie powiedział tak
tylko po to, aby wreszcie dała mu święty spokój. - Z mle ...
- Z mlekiem, dwie
łyżeczki cukru – dokończyła za niego, posyłając ciepły
uśmiech. Luke spojrzał na nią z pewnego rodzaju konsternacją,
obserwując jak zwinnie przemieszczała się po kuchni, przygotowując
to wszystko.
- Pamiętasz –
szepnął do siebie, ale chyba nawet nie przypuszczał, że
dziewczyna mimo wszystko to usłyszała. Uśmiechnęła się do
siebie, zalewając kubki wrzątkiem. Bez słowa udała się z nimi do
stołu, stawiając je na blacie. Spojrzała z uniesioną brwią na
blondyna, który wciąż uparcie stał w wejściu. Krótkim ruchem
głowy dała mu znać, żeby podszedł, co uczynił z wielką
niechęcią.
- Na pewno nie
chcesz nic jeść? - ponowiła pytanie, ale on nawet nie raczył
spojrzeć na nią, skupiając uwagę na parującym kubku kawy. -
Wszystko w porządku? - odważyła się w końcu zapytać, robiąc
niewielki łyk ciepłego naparu.
- Poza tym, że
jestem zmuszony oglądać prawie nagie nogi mojej byłej dziewczyny,
to całkiem nieźle – burknął, wciąż nawet nie próbując
spojrzeć w jej kierunku, a ona dopiero po chwili zdała sobie
sprawę, o kim mówił. Dość raptownie naciągnęła materiał
tshirtu, wsuwając krzesło, na którym siedziała, jeszcze bardziej
pod stół. Luke parsknął śmiechem, kątem oka zerkając na jej
zawstydzoną twarz. Wykrzywiła zabawnie usta i posłała mu pełne
litości spojrzenie, wywracając w charakterystyczny dla siebie
sposób oczami.
- Po pierwsze to mam
spodenki i skarpetki, a po dr … - zaczęła, ale on momentalnie jej
przerwał.
- To dlaczego tak
nagle próbowałaś wszystko zakryć? - spytał jakby od niechcenia,
wbijając w nią to błękitne spojrzenie. Alex nerwowo zacisnęła
zęby, czując jak jej policzki zaczynały robić się zdecydowanie
cieplejsze. - Dodatkowo, z tego co pamiętam, to i owo już widziałem
– dodał z nutką ironii w głosie, starając się ukryć
rozbawienie całą tą sytuacją. Blondynka wstrzymała na moment
oddech, całkowicie zapominając o tym, że ten słodki, nieśmiały
Lucas potrafił czasami stać się prawdziwym dupkiem. Postanowiła
jednak kompletnie zignorować jego głupie aluzje i uniosła z
wyższością głowę, chwytając kubek w dłoń.
- A po drugie, to
nikt cię tutaj nie trzyma – dokończyła wcześniej rozpoczętą
myśl, ostentacyjnie pijąc swoją kawę. Zaskoczyło ją, że
dosłownie w tej samej chwili podniósł się z krzesła, zasuwając
je za sobą. - Co ty robisz? - zapytała skonfundowana jego dziwnym
zachowaniem, ale on ułożył tylko dłonie na drewnianym oparciu i
spojrzał na nią z góry.
- Wychodzę.
Alex uniosła z
niedowierzaniem brwi, obserwując go uważnie. Miała wrażenie, że
całą tą nonszalancką postawą próbował ukryć jakiś poważny
problem, z którym nie potrafił sobie poradzić, przy okazji chcąc
odwrócić jej uwagę od tego, co wydarzyło się w nocy.
- Świetnie, to
takie dojrzałe zachowanie, Hemmings – zakpiła, odwracając od
niego wzrok i skrzyżowała ręce na piersi. - Idź sobie, proszę
bardzo, tylko później do mnie nie dzwoń.
- Przepraszam, już
na pewno tego więcej nie zrobię – oznajmił z wyraźnym smutkiem
w głosie, co spowodowało, że raptownie na niego spojrzała.
Zdenerwował ją wcześniejszym zachowaniem, ale dopiero w tej chwili
zdała sobie sprawę, że słowa, które wypowiedziała było
nieodpowiednie, zwłaszcza teraz, gdy nie miała pojęcia, co się z
nim działo i do jakich głupot był zdolny. I kiedy tylko ruszył z
opuszczoną głową w stronę wyjścia, bez zastanowienia pobiegał
za nim. Szarpnęła go za rękaw koszuli i zmusiła do tego, aby
odwrócił się w jej stronę. Zadarła głowę, by spojrzeć mu w
oczy, ale nie raczył nawet przez ułamek sekundy na nią zerknąć,
wciąż zaciekle wpatrując się w podłogę. Cicho westchnęła i
bez słowa zarzuciła ręce na jego szyję, z całej siły
przytulając go.
- Możesz do mnie
dzwonić o każdej porze dnia i nocy, z każdą nawet najbardziej
błahą sprawę, zrozumiałeś? - wyszeptała, zaciskając palce na
materiale koszuli. Poczuła jak kiwnął nieznacznie głową, a jego
dłonie zsunęły się na jej plecy. Znowu miała wrażenie, że
trzymała w ramionach bezbronnego, zagubionego chłopca, który za
wszelką cenę próbował ukryć, że coś było nie tak, choć
desperacko potrzebował czyjejś pomocy. Rozpaczliwie sunął
drżącymi palcami wzdłuż całego jej kręgosłupa, starając się
przyciągnąć ją jeszcze bardziej do siebie.
- Obiecaj, że jak
ci powiem, to nie będziesz się nade mną litować.
- Obiecuję –
wymamrotała niewyraźnie, przymykając na moment powieki, kiedy
policzek dotknął jego szyi.
- Wczoraj minęły
dwa lata od wypadku, w którym zginęła moja mama, a przez tę
jebaną trasę koncertową nie mogłem być nawet na jej grobie w
taki dzień.
- O mój boże, Luke
tak ...
- Alex, obiecałaś!
– przypomniał jej nieco ostrzejszym tonem, a ona aż zadrżała.
Nie miała najmniejszego pojęcia o tym, że musiał zmagać się z
tak okropną stratą przez tyle czasu i nawet nie chciała wyobrażać
sobie, co musiał czuć. Próbowała zapanować nad trzęsącym się
z przerażenia ciałem, ale nie była w stanie, bo każda próba
kończyła się niepowodzeniem. Zupełnie instynktownie wsunęła
dłoń we włosy chłopaka i jeszcze mocniej przytuliła go do
siebie, z niesamowitą troską gładząc je. - Hej, już dobrze! -
powiedział cicho, odsuwając ją na niewielką odległość tak, aby
wciąż móc trzymać ją o uścisku swoich rąk. Dłonią odgarnął
włosy z jej twarzy, a kciukiem starł jedną łzę, która
niespiesznie toczyła się po policzku.
- Tak bardzo cię
przepraszam, to ja powinnam być teraz dla ciebie wsparciem, a
skończyło się na tym, że to ty mnie pocieszasz – odparła,
żałośnie pociągając nosem. Luke pierwszy raz tego ranka
uśmiechnął się do niej z nieudawaną szczerością, gdy opuszkami
nadal sunął wzdłuż jej brody.
- Staram się z tym
żyć, bo nie mam innego wyjścia, ale wczoraj nie wytrzymałem –
wyjaśnił, a jego wzrok cały czas wpatrzony był w jej drżące
usta. Oddychał wyjątkowo spokojnie w odróżnieniu od dziewczyny,
która nadal nie potrafiła się uspokoić. - Chciałem być tego
dnia przy jej grobie, ale znowu ją zawiodłem.
- Luke – szepnęła
nagle, spoglądając na niego. - Jestem przekonana, że gdziekolwiek
by teraz nie była, jest z ciebie dumna.
Chłopak parsknął
tylko cierpko śmiechem, co spotkało się z jej krzywym spojrzeniem.
- Nic nie rozumiesz
– krzyknął niespodziewanie, odpychając ją od siebie. - Ona
przeze mnie zginęła – dodał pełnym smutku głosem i przykucnął,
chowając twarz w dłoniach.
- Co ty mówisz?
- To była noc,
kiedy znowu miała odebrać mnie ledwo przytomnego z jakiejś
imprezy, ale na jednym ze skrzyżowań jakaś ciężarówka
przejeżdżała na czerwonym świetle. Zginęła na miejscu –
odpowiedział już zdecydowanie spokojniej, kołysząc się w przód
i w tył, jakby kolejny raz znalazł się w jakimś szalonym transie.
Alex bezwiednie opadła na kolana, a głuchy stukot rozniósł się
po przedpokoju. Luke lekko zadarł głowę i spojrzał na nią
niepewnie, gdy poczuł jak przez przypadek jej opadająca ręka
zahaczyła o jego ramię. Krótką chwilę wpatrywali się w siebie
bez słowa, a panująca wokół idealna cisza przerywana była
jedynie ciężkimi, nierównymi oddechami. Nagle, zupełnie jakby
jednocześnie pomyśleli o tym samym, wpadli sobie w ramiona, a ich
dłonie gorączkowo zaczęły przesuwać się po drżących ciałach.
Czuła jak z ogromną zachłannością przygarniał ją do siebie,
szczelnie chowając w objęciu silnych ramion.
- To nie była twoja
wina Luke, to nie była twoja wina – powtarzała, szepcząc mu
cicho do ucha i czule zaczęła gładzić jego włosy. W końcu
chłopak rozluźnił uścisk i uniósł głowę z zagłębienia jej
szyi, zatrzymując się na wprost twarzy Alex. Otulił ją spoconymi
dłońmi, a jego rozemocjonowane spojrzenie wodziło niespokojnie po
każdym jej najmniejszym fragmencie. Rozchyliła szerzej usta, gdy
poczuła na wargach ciepły oddech, drażniący skórę.
- Nie wiem, co by
się stało, gdyby cię tutaj dziś nie było – wyjąkał,
pochylając się jeszcze bardziej, aż ich czoła wreszcie zetknęły
się. Im bliżej niej znajdował się, tym trudniej przychodziło jej
utrzymanie kontroli nad własnym ciałem. Ponownie zadrżała kiedy
tylko czubek jego nosa subtelnie przesunął się po policzku, a
opuszki jego palców nadal niespokojnie dotykały jej twarzy.
Zachłysnęła się powietrzem, gdy chwycił jej podbródek, unosząc
go nieznacznie w górę, a ich usta zaczęły dzielić już zaledwie
milimetry. Doskonale wyczuwała bijące od niego ciało, mając
wrażenie, że w tym jednym momencie całe jej ciało zostało
sparaliżowane. W ostatniej chwili opuściła jednak głowę,
unikając błędu, którego mogła długo żałować.
- Luke –
wymamrotała, przymykając nerwowo oczy. - Ja nie mo...
- Wiem – wszedł
jej w słowo, wypuszczając z objęcia. - Przepraszam – dodał po
chwili ciszy, gdy z opuszczonymi ramionami wpatrywała się obojętnie
w podłogę. Bez słowa podniósł się i po prostu wyszedł, a ona
mu na to pozwoliła.
*
- Pomyśl życzenie!
- pisnęła radośnie, robiąc krok w jego stronę. Z mocno zadartą
głową wpatrywała się jak papierowy lampion unosił się w
powietrzu, lecąc w stronę nieba, a kilkadziesiąt podobnych
światełek w tej samej chwili również wzbiło się w bezkresną,
wieczorną przestrzeń. Alex nie przypuszczała, że po tym co prawie
wydarzyło się na korytarzu jej mieszkania, Luke zdecydował się
jednak przyjść na wskazane przez nią w smsie miejsce spotkania.
Zupełnym przypadkiem trafiła w sieci na informację o tym, że tego
wieczoru miał odbyć się tajemniczo brzmiący festiwal światła,
zakończony tym efektownie wyglądającym puszczaniem lampionów.
- Moje życzenia i
tak się nie spełniają – odparł z obojętnym wzruszeniem ramion,
ale mimo to wciąż uparcie wpatrzony był w oddalający się
lampion, którego płomień delikatnie migotał na wietrze.
Dziewczyna spojrzała na niego i widząc jego przepełnioną smutkiem
twarz, podeszła jeszcze bliżej. Wsunęła dłoń między jego
skrzyżowane na piersiach ręce i mimo jego początkowego oporu,
udało jej się rozluźnić ten uścisk, splatając ciasno swoje
palce z jego. Blondyn zerknął w bok, przyglądając się jej z góry
nieco osądzającym spojrzeniem, ale ona na przekór jego oschłej
postawie i braku zaangażowania uśmiechnęła się delikatnie do
niego, kciukiem gładząc wewnętrzną część jego dłoni. Znowu
przygryzał ten swój kolczyk w wardze, powodując że na moment
straciła kompletnie poczucie rzeczywistości, nieprzytomnym wzrokiem
obserwując jego usta. Szybko jednak potrząsnęła głową,
odganiając od siebie niepotrzebne myśli.
- A wiesz, że taki
wypuszczany w powietrze lampion zabiera ze sobą wszelkie troski i
problemy, zwiastując szczęście?
- Jedno moje
szczęście odeszło jakieś cztery lata temu, dwa lata później
odeszło drugie – stwierdził po chwili z kpiną w głosie,
odwracając się od niej i bez przekonania spojrzał ponownie nad
siebie, dostrzegając ich niebieski lampion, który nadal z gracją
wirował nad głowami. - Także nie wierzę już w szczęście.
Alex drgnęła lekko
na te słowa i gdy tylko poczuła to nieprzyjemne ukłucie w
okolicach żołądka, wypuściła jego dłoń, oddalając się od
niego na kilka kroków. Podeszła do barierki otaczającej cały
dach centrum handlowego, na którym właśnie się znajdowali i
oparła się o nią, spoglądając na rozciągającą się przed nią
panoramę miasta. Nie sądziła, że Luke nadal zmagał się z tym,
co wydarzyło się wtedy na lotnisku, kiedy ona ruszyła do przodu,
starając się rozpocząć nowe życie, a jeszcze teraz na siłę
próbowała mu pomóc pogodzić się ze stratą matki i jej samej.
Była hipokrytką.
- Przepraszam –
szepnęła, gdy po kilku chwilach pojawił się przy jej boku. Czuła
na sobie jego wzrok, ale nie była w stanie na niego spojrzeć. -
Myślałam, że pomysł z lampionami choćby w małym stopniu zastąpi
ci wizytę na cmentarzu, a zamiast tego przywołałam złe
wspomnienia z przeszłości. Jestem głupia.
- Wiesz – zaczął
nagle, jakby kompletnie zignorował jej wcześniejsze wyznanie.
Skręciła głowę, zerkając na niego. - Czasami mam wrażenie, że
ona gdzieś tutaj nadal jest – dodał po chwili zamyślenia, a Alex
wyciągnęła przed siebie rękę i ponownie chwyciła mocno jego
dłoń.
- Dopóki będziesz
o niej pamiętać, ona zawsze będzie przy tobie, bez względu na to
w jakiej części świata akurat będziesz się znajdował –
oznajmiła z delikatnym uśmiechem, a on odpowiedział tym samym. W
policzku dostrzegła niewielkie wgłębienie, gdy kącik jego ust
uniósł się.
- Dziękuję –
wychrypiał, szczelniej zamykając jej niewielką dłoń w swoim
silnym objęciu. - Za wszystko.
- Od tego są
przyjaciele, prawda?
W odpowiedzi
przymknął na moment oczy i prawie niezauważalnie skinął głową.
Nie odzywając się już do siebie równocześnie spojrzeli w górę,
obserwując jak świetliste punkciki oddalały się coraz bardziej,
sunąc powoli po ciemnym niebie.
Oh god! Jestem
totalnie oczarowana waszymi reakcjami, opiniami, wszystkim! Chyba
nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się z każde wejście,
komentarz, wiadomość na tt, to jest niesamowite.
Dziękuję.
Ale jest ktoś taki
jeden szczególny, który dla tego bloga zrobił/robi coś wielkiego
i niebywałego! Dlatego też chciałam zadedykować ten rozdział
najcudowniejszej @hypeash [http://cienfanfic.blogspot.com]! Dziękuję Ci za wszystko!