piątek, 28 lutego 2014

2.10. Bo nie potrafił pójść dalej.


Zrobiła nieco głośniej, kiedy na ustawionej playliście pojawiła się jej ulubiona ostatnimi czasy piosenka. Bez zastanowienia chwyciła drewnianą łyżkę do ręki i zaczęła śpiewać razem z wokalistą, wykonując przy tym dość ekwilibrystyczne ruchy. Uwielbiała ten kawałek, a że był on dość częstym towarzyszem jej poranków, miała już nawet przygotowaną specjalną choreografię, która polegała na bieganiu między szafkami i naśladowaniu typowych zachowań scenicznych największych gwiazd rockowej sceny. W jej wykonaniu wszystko sprowadzało się do machania głową i szalonego zarzucania włosami. Była tak pochłonięta swoim występem, że nie dostrzegła jak w drzwiach kuchni pojawił się Luke. Dopiero jego sugestywne chrząknięcie sprowadziło ją ponownie do rzeczywistości. Ciężko dysząc, momentalnie zamarła w bezruchu i z przyklejonymi do twarzy pasmami włosów spojrzała na opierającego się o framugę chłopaka. Wysiliła się na nieznaczny uśmiech, powoli odkładając łyżkę na blat. Zaśmiała się nerwowo, kiedy jego oczy nadal uważnie jej się przyglądały. Odruchowo naciągnęła spód koszulki, próbując mimo wszystko ukryć to delikatne zmieszanie, które wywołało jego pojawienie się. Przestąpiła niespokojnie z nogi na nogę, zaciskając mocniej usta.
- Obudziłam cię, przepraszam – wydukała, z trudem łapiąc powietrze.
- Nie obudziłaś mnie i tak nie spałem – odparł beznamiętnie, nadal nie odwracając nawet na moment wzroku do niej. Kiedy tylko związała plątające się włosy, z niepokojem przyjrzała mu się uważniej. Miał podkrążone, zmęczone oczy, ale w odróżnieniu od tego, co zapamiętała z minionej nocy, ich błękitny kolor ponownie mógł oczarować niejedną, a źrenice na nowo przybrały normalny rozmiar. Nad brwią nadal widniała niewielka szrama, ale była już zdecydowanie mniej zauważalna, niż kilka dni temu. Cały czas zębami przygryzał kolczyk w dolnej wardze, przesuwając go delikatnie na boki, a gdy tylko zorientował się, że przyglądała się temu o ułamek sekundy zbyt długo, kąciki jego ust powędrował zadziornie do góry. Na szczęście w tej samej chwili woda zaczęła wrzeć, a Alex momentalnie potrząsnęła głową i westchnęła cicho, odwracając wzrok.
- Masz ochotę na jakieś śniadanie? - zapytała, próbując jak najszybciej przerwać tę niezręczną ciszę i podeszła do jednej z szafek. - Płatki? - dodała z delikatnym uśmiechem, spoglądając na niego przez ramię.
- Nie jestem głodny – odpowiedział z tym męczącym, ponurym wyrazem twarzy. Miała setki pytań, które pragnęła mu zadać, ale widząc jego stan, musiała się powstrzymać od zasypania go wątpliwościami, które kłębiły się w jej głowie. Przymknęła na chwilę powieki, biorąc głębszy oddech.
- Może w takim razie kawa?
- Kawa brzmi całkiem dobrze – mruknął w końcu, ale miała wrażenie powiedział tak tylko po to, aby wreszcie dała mu święty spokój. - Z mle ...
- Z mlekiem, dwie łyżeczki cukru – dokończyła za niego, posyłając ciepły uśmiech. Luke spojrzał na nią z pewnego rodzaju konsternacją, obserwując jak zwinnie przemieszczała się po kuchni, przygotowując to wszystko.
- Pamiętasz – szepnął do siebie, ale chyba nawet nie przypuszczał, że dziewczyna mimo wszystko to usłyszała. Uśmiechnęła się do siebie, zalewając kubki wrzątkiem. Bez słowa udała się z nimi do stołu, stawiając je na blacie. Spojrzała z uniesioną brwią na blondyna, który wciąż uparcie stał w wejściu. Krótkim ruchem głowy dała mu znać, żeby podszedł, co uczynił z wielką niechęcią.
- Na pewno nie chcesz nic jeść? - ponowiła pytanie, ale on nawet nie raczył spojrzeć na nią, skupiając uwagę na parującym kubku kawy. - Wszystko w porządku? - odważyła się w końcu zapytać, robiąc niewielki łyk ciepłego naparu.
- Poza tym, że jestem zmuszony oglądać prawie nagie nogi mojej byłej dziewczyny, to całkiem nieźle – burknął, wciąż nawet nie próbując spojrzeć w jej kierunku, a ona dopiero po chwili zdała sobie sprawę, o kim mówił. Dość raptownie naciągnęła materiał tshirtu, wsuwając krzesło, na którym siedziała, jeszcze bardziej pod stół. Luke parsknął śmiechem, kątem oka zerkając na jej zawstydzoną twarz. Wykrzywiła zabawnie usta i posłała mu pełne litości spojrzenie, wywracając w charakterystyczny dla siebie sposób oczami.
- Po pierwsze to mam spodenki i skarpetki, a po dr … - zaczęła, ale on momentalnie jej przerwał.
- To dlaczego tak nagle próbowałaś wszystko zakryć? - spytał jakby od niechcenia, wbijając w nią to błękitne spojrzenie. Alex nerwowo zacisnęła zęby, czując jak jej policzki zaczynały robić się zdecydowanie cieplejsze. - Dodatkowo, z tego co pamiętam, to i owo już widziałem – dodał z nutką ironii w głosie, starając się ukryć rozbawienie całą tą sytuacją. Blondynka wstrzymała na moment oddech, całkowicie zapominając o tym, że ten słodki, nieśmiały Lucas potrafił czasami stać się prawdziwym dupkiem. Postanowiła jednak kompletnie zignorować jego głupie aluzje i uniosła z wyższością głowę, chwytając kubek w dłoń.
- A po drugie, to nikt cię tutaj nie trzyma – dokończyła wcześniej rozpoczętą myśl, ostentacyjnie pijąc swoją kawę. Zaskoczyło ją, że dosłownie w tej samej chwili podniósł się z krzesła, zasuwając je za sobą. - Co ty robisz? - zapytała skonfundowana jego dziwnym zachowaniem, ale on ułożył tylko dłonie na drewnianym oparciu i spojrzał na nią z góry.
- Wychodzę.
Alex uniosła z niedowierzaniem brwi, obserwując go uważnie. Miała wrażenie, że całą tą nonszalancką postawą próbował ukryć jakiś poważny problem, z którym nie potrafił sobie poradzić, przy okazji chcąc odwrócić jej uwagę od tego, co wydarzyło się w nocy.
- Świetnie, to takie dojrzałe zachowanie, Hemmings – zakpiła, odwracając od niego wzrok i skrzyżowała ręce na piersi. - Idź sobie, proszę bardzo, tylko później do mnie nie dzwoń.
- Przepraszam, już na pewno tego więcej nie zrobię – oznajmił z wyraźnym smutkiem w głosie, co spowodowało, że raptownie na niego spojrzała. Zdenerwował ją wcześniejszym zachowaniem, ale dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że słowa, które wypowiedziała było nieodpowiednie, zwłaszcza teraz, gdy nie miała pojęcia, co się z nim działo i do jakich głupot był zdolny. I kiedy tylko ruszył z opuszczoną głową w stronę wyjścia, bez zastanowienia pobiegał za nim. Szarpnęła go za rękaw koszuli i zmusiła do tego, aby odwrócił się w jej stronę. Zadarła głowę, by spojrzeć mu w oczy, ale nie raczył nawet przez ułamek sekundy na nią zerknąć, wciąż zaciekle wpatrując się w podłogę. Cicho westchnęła i bez słowa zarzuciła ręce na jego szyję, z całej siły przytulając go.
- Możesz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy, z każdą nawet najbardziej błahą sprawę, zrozumiałeś? - wyszeptała, zaciskając palce na materiale koszuli. Poczuła jak kiwnął nieznacznie głową, a jego dłonie zsunęły się na jej plecy. Znowu miała wrażenie, że trzymała w ramionach bezbronnego, zagubionego chłopca, który za wszelką cenę próbował ukryć, że coś było nie tak, choć desperacko potrzebował czyjejś pomocy. Rozpaczliwie sunął drżącymi palcami wzdłuż całego jej kręgosłupa, starając się przyciągnąć ją jeszcze bardziej do siebie.
- Obiecaj, że jak ci powiem, to nie będziesz się nade mną litować.
- Obiecuję – wymamrotała niewyraźnie, przymykając na moment powieki, kiedy policzek dotknął jego szyi.
- Wczoraj minęły dwa lata od wypadku, w którym zginęła moja mama, a przez tę jebaną trasę koncertową nie mogłem być nawet na jej grobie w taki dzień.
- O mój boże, Luke tak ...
- Alex, obiecałaś! – przypomniał jej nieco ostrzejszym tonem, a ona aż zadrżała. Nie miała najmniejszego pojęcia o tym, że musiał zmagać się z tak okropną stratą przez tyle czasu i nawet nie chciała wyobrażać sobie, co musiał czuć. Próbowała zapanować nad trzęsącym się z przerażenia ciałem, ale nie była w stanie, bo każda próba kończyła się niepowodzeniem. Zupełnie instynktownie wsunęła dłoń we włosy chłopaka i jeszcze mocniej przytuliła go do siebie, z niesamowitą troską gładząc je. - Hej, już dobrze! - powiedział cicho, odsuwając ją na niewielką odległość tak, aby wciąż móc trzymać ją o uścisku swoich rąk. Dłonią odgarnął włosy z jej twarzy, a kciukiem starł jedną łzę, która niespiesznie toczyła się po policzku.
- Tak bardzo cię przepraszam, to ja powinnam być teraz dla ciebie wsparciem, a skończyło się na tym, że to ty mnie pocieszasz – odparła, żałośnie pociągając nosem. Luke pierwszy raz tego ranka uśmiechnął się do niej z nieudawaną szczerością, gdy opuszkami nadal sunął wzdłuż jej brody.
- Staram się z tym żyć, bo nie mam innego wyjścia, ale wczoraj nie wytrzymałem – wyjaśnił, a jego wzrok cały czas wpatrzony był w jej drżące usta. Oddychał wyjątkowo spokojnie w odróżnieniu od dziewczyny, która nadal nie potrafiła się uspokoić. - Chciałem być tego dnia przy jej grobie, ale znowu ją zawiodłem.
- Luke – szepnęła nagle, spoglądając na niego. - Jestem przekonana, że gdziekolwiek by teraz nie była, jest z ciebie dumna.
Chłopak parsknął tylko cierpko śmiechem, co spotkało się z jej krzywym spojrzeniem.
- Nic nie rozumiesz – krzyknął niespodziewanie, odpychając ją od siebie. - Ona przeze mnie zginęła – dodał pełnym smutku głosem i przykucnął, chowając twarz w dłoniach.
- Co ty mówisz?
- To była noc, kiedy znowu miała odebrać mnie ledwo przytomnego z jakiejś imprezy, ale na jednym ze skrzyżowań jakaś ciężarówka przejeżdżała na czerwonym świetle. Zginęła na miejscu – odpowiedział już zdecydowanie spokojniej, kołysząc się w przód i w tył, jakby kolejny raz znalazł się w jakimś szalonym transie. Alex bezwiednie opadła na kolana, a głuchy stukot rozniósł się po przedpokoju. Luke lekko zadarł głowę i spojrzał na nią niepewnie, gdy poczuł jak przez przypadek jej opadająca ręka zahaczyła o jego ramię. Krótką chwilę wpatrywali się w siebie bez słowa, a panująca wokół idealna cisza przerywana była jedynie ciężkimi, nierównymi oddechami. Nagle, zupełnie jakby jednocześnie pomyśleli o tym samym, wpadli sobie w ramiona, a ich dłonie gorączkowo zaczęły przesuwać się po drżących ciałach. Czuła jak z ogromną zachłannością przygarniał ją do siebie, szczelnie chowając w objęciu silnych ramion.
- To nie była twoja wina Luke, to nie była twoja wina – powtarzała, szepcząc mu cicho do ucha i czule zaczęła gładzić jego włosy. W końcu chłopak rozluźnił uścisk i uniósł głowę z zagłębienia jej szyi, zatrzymując się na wprost twarzy Alex. Otulił ją spoconymi dłońmi, a jego rozemocjonowane spojrzenie wodziło niespokojnie po każdym jej najmniejszym fragmencie. Rozchyliła szerzej usta, gdy poczuła na wargach ciepły oddech, drażniący skórę.
- Nie wiem, co by się stało, gdyby cię tutaj dziś nie było – wyjąkał, pochylając się jeszcze bardziej, aż ich czoła wreszcie zetknęły się. Im bliżej niej znajdował się, tym trudniej przychodziło jej utrzymanie kontroli nad własnym ciałem. Ponownie zadrżała kiedy tylko czubek jego nosa subtelnie przesunął się po policzku, a opuszki jego palców nadal niespokojnie dotykały jej twarzy. Zachłysnęła się powietrzem, gdy chwycił jej podbródek, unosząc go nieznacznie w górę, a ich usta zaczęły dzielić już zaledwie milimetry. Doskonale wyczuwała bijące od niego ciało, mając wrażenie, że w tym jednym momencie całe jej ciało zostało sparaliżowane. W ostatniej chwili opuściła jednak głowę, unikając błędu, którego mogła długo żałować.
- Luke – wymamrotała, przymykając nerwowo oczy. - Ja nie mo...
- Wiem – wszedł jej w słowo, wypuszczając z objęcia. - Przepraszam – dodał po chwili ciszy, gdy z opuszczonymi ramionami wpatrywała się obojętnie w podłogę. Bez słowa podniósł się i po prostu wyszedł, a ona mu na to pozwoliła.

*


- Pomyśl życzenie! - pisnęła radośnie, robiąc krok w jego stronę. Z mocno zadartą głową wpatrywała się jak papierowy lampion unosił się w powietrzu, lecąc w stronę nieba, a kilkadziesiąt podobnych światełek w tej samej chwili również wzbiło się w bezkresną, wieczorną przestrzeń. Alex nie przypuszczała, że po tym co prawie wydarzyło się na korytarzu jej mieszkania, Luke zdecydował się jednak przyjść na wskazane przez nią w smsie miejsce spotkania. Zupełnym przypadkiem trafiła w sieci na informację o tym, że tego wieczoru miał odbyć się tajemniczo brzmiący festiwal światła, zakończony tym efektownie wyglądającym puszczaniem lampionów.
- Moje życzenia i tak się nie spełniają – odparł z obojętnym wzruszeniem ramion, ale mimo to wciąż uparcie wpatrzony był w oddalający się lampion, którego płomień delikatnie migotał na wietrze. Dziewczyna spojrzała na niego i widząc jego przepełnioną smutkiem twarz, podeszła jeszcze bliżej. Wsunęła dłoń między jego skrzyżowane na piersiach ręce i mimo jego początkowego oporu, udało jej się rozluźnić ten uścisk, splatając ciasno swoje palce z jego. Blondyn zerknął w bok, przyglądając się jej z góry nieco osądzającym spojrzeniem, ale ona na przekór jego oschłej postawie i braku zaangażowania uśmiechnęła się delikatnie do niego, kciukiem gładząc wewnętrzną część jego dłoni. Znowu przygryzał ten swój kolczyk w wardze, powodując że na moment straciła kompletnie poczucie rzeczywistości, nieprzytomnym wzrokiem obserwując jego usta. Szybko jednak potrząsnęła głową, odganiając od siebie niepotrzebne myśli.
- A wiesz, że taki wypuszczany w powietrze lampion zabiera ze sobą wszelkie troski i problemy, zwiastując szczęście?
- Jedno moje szczęście odeszło jakieś cztery lata temu, dwa lata później odeszło drugie – stwierdził po chwili z kpiną w głosie, odwracając się od niej i bez przekonania spojrzał ponownie nad siebie, dostrzegając ich niebieski lampion, który nadal z gracją wirował nad głowami. - Także nie wierzę już w szczęście.
Alex drgnęła lekko na te słowa i gdy tylko poczuła to nieprzyjemne ukłucie w okolicach żołądka, wypuściła jego dłoń, oddalając się od niego na kilka kroków. Podeszła do barierki otaczającej cały dach centrum handlowego, na którym właśnie się znajdowali i oparła się o nią, spoglądając na rozciągającą się przed nią panoramę miasta. Nie sądziła, że Luke nadal zmagał się z tym, co wydarzyło się wtedy na lotnisku, kiedy ona ruszyła do przodu, starając się rozpocząć nowe życie, a jeszcze teraz na siłę próbowała mu pomóc pogodzić się ze stratą matki i jej samej. Była hipokrytką.
- Przepraszam – szepnęła, gdy po kilku chwilach pojawił się przy jej boku. Czuła na sobie jego wzrok, ale nie była w stanie na niego spojrzeć. - Myślałam, że pomysł z lampionami choćby w małym stopniu zastąpi ci wizytę na cmentarzu, a zamiast tego przywołałam złe wspomnienia z przeszłości. Jestem głupia.
- Wiesz – zaczął nagle, jakby kompletnie zignorował jej wcześniejsze wyznanie. Skręciła głowę, zerkając na niego. - Czasami mam wrażenie, że ona gdzieś tutaj nadal jest – dodał po chwili zamyślenia, a Alex wyciągnęła przed siebie rękę i ponownie chwyciła mocno jego dłoń.
- Dopóki będziesz o niej pamiętać, ona zawsze będzie przy tobie, bez względu na to w jakiej części świata akurat będziesz się znajdował – oznajmiła z delikatnym uśmiechem, a on odpowiedział tym samym. W policzku dostrzegła niewielkie wgłębienie, gdy kącik jego ust uniósł się.
- Dziękuję – wychrypiał, szczelniej zamykając jej niewielką dłoń w swoim silnym objęciu. - Za wszystko.
- Od tego są przyjaciele, prawda?
W odpowiedzi przymknął na moment oczy i prawie niezauważalnie skinął głową. Nie odzywając się już do siebie równocześnie spojrzeli w górę, obserwując jak świetliste punkciki oddalały się coraz bardziej, sunąc powoli po ciemnym niebie.












Oh god! Jestem totalnie oczarowana waszymi reakcjami, opiniami, wszystkim! Chyba nigdy nie będę w stanie odwdzięczyć się z każde wejście, komentarz, wiadomość na tt, to jest niesamowite.
Dziękuję.

Ale jest ktoś taki jeden szczególny, który dla tego bloga zrobił/robi coś wielkiego i niebywałego! Dlatego też chciałam zadedykować ten rozdział najcudowniejszej @hypeash [http://cienfanfic.blogspot.com]! Dziękuję Ci za wszystko!

piątek, 21 lutego 2014

2.9. By skradła jego ból.

To była kolejna nieprzespana noc, która zapowiadała się koszmarnie. Po tym jak w dość nieprzyjemny sposób odchorowywała to lekkomyślne upicie się, miała nadzieję, że w końcu tego wieczoru bez większych problemów pogrąży się w błogim śnie, ale ten jak na złość nie chciał przyjść. Od kilku godzin wierciła się nieustannie na łóżku, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniej pozycji. Nie pomogło ciepłe kakao, ani uspokajająca muzyka, bo bezsenność najwyraźniej postanowiła się nią zabawić. Z ciężkim westchnieniem przekręciła się ponownie na plecy, wbijając pusty wzrok w sufit, na którym szalały cienie gałęzi pobliskiego drzewa. Krople deszczu odbijały się od szyby, roznosząc po pogrążonym w ciszy pokoju charakterystyczny stukot, co z każdą kolejną chwilą zaczynało coraz bardziej drażnić blondynkę. Nawet nie próbowała zerkać w kierunku stojącego na szafce zegarka, bo sprawdzenie godziny tylko pogorszyłoby jej stan. W końcu sięgnęła po leżącego na drugiej poduszce niewielkiego, pluszowego misia, wtulając w niego policzek. Przymknęła oczy, mrucząc pod nosem melodię kołysanki z dzieciństwa. Przez dłuższą chwilę tuliła się do maskotki i powoli zaczęła w końcu odczuwać tak bardzo upragnioną senność, kiedy powieki samowolnie opadły. Nie przypuszczała jednak, że ten błogi stan nie miał trwać zbyt długo, bo już minutę później po pomieszczeniu rozległ się sygnał nadchodzącego połączenia. Alex aż podskoczyła na łóżku, z przerażeniem spoglądając na mrugający po drugiej stronie aparat. Początkowo miała niesamowitą ochotę, aby je zignorować, ale ktoś koniecznie chciał się z nią skontaktować. Z ogromną niechęcią podparła się na łokciu i zerknęła na uporczywie pojawiające się imię na migającym jaskrawym światłem wyświetlaczu. Serce zabiło mocniej.
- Halo?
- Alex? - zapytał, a w jego głosie dało wyczuć się pewnego rodzaju zaskoczenie, jakby nie przypuszczał, że ktoś mógł odebrać. - Obudziłem cię? Przepraszam – dodał ze skruchą, a ona spojrzała tylko przelotnie na zegarek, który wskazywał trzecią czterdzieści siedem. Przetarła dłonią zmęczone oczy i zaczęła ziewać.
- Nic się nie stało i tak nie mogłam spać – wyjaśniła ospale, obojętnym wzrokiem rozglądając się po ciemnym pokoju. Usiadła i podkurczyła nogi, opierając na kolanach brodę.
- Ale ja naprawdę przepraszam – jęknął ponownie, a dziewczyna dopiero teraz zorientowała się, że coś musiało być nie tak. Momentalnie wyprostowała się, oddychając niespokojnie.
- Luke, wszystko w porządku? - spytała z powątpiewaniem w głosie, ale poza dudniącym pogłosem, nie uzyskała od niego żadnej odpowiedzi. - Luke? - ponowiła pytanie, tym razem z większą stanowczością.
- Możesz po mnie przyjechać?
Zamarła. Jego drżący z przerażenia, jakby zagubiony głos odbił się głuchym echem w jej głowie, powodując nieprzyjemny dreszcz na całym ciele. Wstrzymała nieświadomie oddech, nerwowo zagryzając wargę. Szybkim ruchem dłoni zaczesała opadającą na oczy grzywkę i odetchnęła głęboko, szukając w głowie odpowiedniego rozwiązania.
- Przepraszam cię Alex, to było głupie, nie miałem prawa do ciebie dzwonić, przepraszam – mówił jak w jakimś transie, a ona nie miała pojęcia, co robić. Brzmiał tak dziwnie, tak przerażająco obco, że naprawdę zaczął ją przerażać. Bez zastanowienia zeskoczyła z łóżka, podbiegając do szafy. Po omacku dokopała się do pierwszej lepszej bluzy i narzuciła ją na siebie. Wciągnęła dresowe spodnie przewieszone przez oparcie krzesła i ruszyła w stronę korytarza.
- Luke, gdzie jesteś?
- Nie wiem – mruknął niepewnie, a nią wstrząsnął kolejny dreszcz. - Ale chyba chce mi się spać.
- Nie, nie, nie – zaoponowała momentalnie. - Luke zostań ze mną, mów do mnie cały czas – poprosiła błagalnie, próbując w torebce odnaleźć klucze od samochodu. - Jasne cholera – szepnęła do siebie, wyrzucając całą zawartość na podłogę. Rozrzuciła wszystkie rzeczy w korytarzu, dopiero po chwili odnajdując brzęczące kluczki pod stertą cukierkowych papierków. Z ulgą chwyciła je, przymykając na moment oczy. - Powiedz mi co widzisz, jakiś charakterystyczny punkt.
- Alex, ja nie wiem – jęknął ponownie, jakby się miał zaraz popłakać. Nie była w stanie rozpoznać żadnego konkretnego dźwięku poza odgłosami muzyki, gwarem ulicy i przejeżdżającymi co jakiś czas karetkami.
- Błagam cię, skup się, rozejrzyj się dookoła – mówiła niespokojnie, wracając do pokoju i pospiesznie włączyła laptopa. - Jestem tak ktoś obok? Możesz kogoś zapytać?
- Jestem chyba przed jakimś klubem – odparł bez przekonania, a ona miała przez chwilę wrażenie, jakby rozmawiała z kilkuletnim dzieckiem, które zgubiło mamę w sklepie. Zacisnęła mocniej usta i przetarła dłonią twarz.
- Widzisz jakiś napis? Nazwę? Cokolwiek? - zarzuciła go kolejnym gradem pytań, kiedy znowu zamilkł. - Luke, mów do mnie! - warknęła ze złością. Doszło ją ciche westchnienie i kolejny raz słyszała tylko uciążliwy szum, który wcale nie pomagał.
- Empire? – wydukał bez pewności, a każde wypowiadane słowo wiązało się z ogromnym wysiłkiem, który musiał w to włożyć.
- Po drugiej stronie ulicy jest park?
- Tak – sapnął z wyraźnym strachem i lękiem. Alex nie musiała nawet sprawdzać lokalizacji klubu, bo już wiedziała gdzie był.
- Nie ruszaj się, zaraz będę.
Działała pod wpływem tak wielkich emocji, że pewnych rzeczy później już nawet nie pamiętała. Całą drogę próbowała zmusić chłopaka do rozmowy, choć nie zawsze przynosiło to zamierzony skutek, bo Luke momentami odpływał, tracąc poczucie rzeczywistości. Nie miała pojęcia, co się stało, ale była pewna, że to coś złego. Nigdy wcześniej nie słyszała, aby był w takim stanie. Próbowała za wszelką cenę go uspokoić, opowiadając jakieś bzdurne historie i wypytywała go o błahe, nieistotne rzeczy, byle tylko odwrócić jego uwagę od tego, co działo się wokoło. Chciała, aby całą swoją uwagę skoncentrował wyłącznie na niej, ale on ciągle powtarzał tylko słowa przeprosin tym przepełnionym lękiem i drżącym ze strachu głosem.


Kiedy tylko dojechała na miejsce i wysiadła z samochodu, narzuciła na głowę kaptur, całkowicie nie zważając na to, że padał deszcz. Przebiegła na drugą stronę ulicy, starając się kawałkiem materiału osłonić oczy przed ciężkimi kroplami, które zdążyły już przemoczyć całe jej ubranie. W pewnej chwili zatrzymała się na samym środku chodnika i z opuszczonymi rękami spojrzała na skulonego na pobliskiej ławce blondyna. Była wściekła i miała wielką ochotę wyżyć się na nim za to, że doprowadził się do tak opłakanego stanu, tracąc kompletnie kontrolę nad sobą. Zupełnie jakby wyczuł jej obecność, uniósł niespodziewanie głowę, a jego zamglone, zmrużone oczy spojrzały na nią. Mimo odległości, która wciąż ich dzieliła i rzęsiście padającego deszczu dostrzegła grymas bólu na jego zmęczonej twarzy. Nerwowo zacisnęła usta, czując jak dłonie powoli zaczynały jej drżeć z przerażenia, gdy pustym wzrokiem wpatrywał się w nią. W końcu niepewnie zsunął nogi na ziemię i podniósł się, a ona w tej samej chwili podbiegła do niego, bez ostrzeżenia zarzucając mu ręce na szyję. Początkowo stał w kompletnym bezruchu, ale kiedy mokre ciało przylgnęło jeszcze mocniej do niego, poczuła jak przesunął dłonie po jej biodrach, zacieśniając objęcie. Wtulił twarz w jej włosy, opierając brodę na ramieniu. Nie była pewna, czy drżał z zimna i przemoczenia, czy może ze strachu, ale przyciągnął ją jeszcze bliżej, praktycznie zamykając w szczelnym uścisku ramion. Mimo że stała na palcach, to wciąż była taka mała przy nim.
- Hej, spokojnie, jestem tu – wyszeptała pocieszająco, kiedy jego dłonie zaczęły przesuwać się po jej plecach, a on nadal zachłannie przysuwał ją do siebie tak jakby bał się, że zaraz miała mu zniknąć. Odruchowo jej palce wsunęły się w mokre włosy chłopaka, gdy próbowała go kolejny raz uspokoić. Bez reszty zatracił się w tej krótkiej chwili, chłonąc każdy jej dotyk.
- Przepraszam – mruknął, a ona odsunęła się delikatnie od niego, chwytając w zimne dłonie jego przemoczoną twarz. Zmusiła go, by w końcu na nią spojrzał, a kciukiem delikatnie zaczęła gładzić zarumienione, chropowate policzki pokryte niewielkim zarostem. Dostrzegła również rozszerzone źrenice, które nie zwiastowały niczego dobrego. Cały czas zaciekle mrużył powieki, gdy krople deszczu zatrzymywały się na jego rzęsach. - Chciałem zadzwonić do któregoś z chłopaków, ale nikt nie odbierał.
- Cieszę się, że zadzwoniłeś do mnie – odpowiedziała, siląc się na uśmiech. Zsunęła jedną dłoń na jego szyję, delikatnie gładząc jego kark.
- Nie mam tutaj nikogo innego – wyjaśnił powoli, wciąż przypatrując się jej tym lekko rozbieganym, nieprzytomnym wzrokiem. Na początku myślała, że po prostu za dużo wypił, dlatego jego głos wydawał się być tak bełkotliwy i niewyraźny, ale teraz, stojąc tak blisko nie wyczuwała woni żadnego alkoholu. Z jeszcze większą troską otarła jego policzek ze spływających wciąż z przyklejonej do czoła grzywki.
- Ten deszcz nas chyba prześladuje – zażartowała, zadzierając wysoko głowę i spojrzała na zachmurzone, nocne niebo. Szybko jednak jej spojrzenie wróciło ponownie na twarz blondyna, bo znowu poczuła jak mocniej zadrżał. - Wracajmy do domu, dobrze? - zaproponowała nagle, a on jedynie przytaknął bez przekonania, niepewnie wypuszczając ją z objęcia. Był zagubiony, a ona nie miała pojęcia, co było tego powodem, ale widok jego przerażająco smutnych oczu sprawiał, że odczuwała niesamowicie bolesny ucisk w żołądku. Luke był ostatnią osobą, którą chciała widzieć w tak beznadziejnym stanie.

*


Przez cały czas nawet na krótką chwilę nie wypuściła jego dłoni z uścisku i mimo że nie była to najwygodniejsza pozycja do zmiany biegów, to nie była w stanie go puścić. Zauważyła już wcześniej, że kiedy tylko czuł jej dotyk w niewyjaśniony dla niej sposób momentalnie się uspokajał. Dopiero kiedy zatrzymała się na skrzyżowaniu na czerwonym świetle, a kolejny dreszcz wstrząsnął jego ciałem, bez namysłu ściągnęła z siebie bluzę i nakryła go nią. Podkręciła ogrzewanie, a on delikatnie uniósł powieki, przekręcając głowę w jej stronę. Spojrzała również na niego, nie mając jednak odwagi odezwać się, bo te smutne, puste oczy sprawiały, że miała ochotę rozpłakać się. Kiedy powoli wysunął dłoń spod przykrycia, bez wahania ponownie ją ujęła, czując jak jego kciuk subtelnie wodził po jej skórze.
- Jesteśmy – Alex delikatnie szturchnęła ramię blondyna, a on impulsywnie drgnął, momentalnie unosząc głowę. Posłała mu jeden krótki uśmiech i wyskoczyła z samochodu, podbiegając z drugiej strony do chłopaka, który właśnie zatrzaskiwał drzwi. I mimo wciąż uciążliwie padającego deszczu stanęła przed nim i uniosła wyżej głowę, spoglądając z uwagą na niewyrażającą żadnych głębszych uczuć twarz. Luke nerwowo wpatrywał się w tworzące się u jego stóp kałuże, celowo unikając jej spojrzenia. Wydawał się być zawstydzony tym wszystkim, dlatego bez słowa chwyciła ponownie jego dłoń, splatając ciasno ich palce i pociągnęła go dość stanowczo w kierunku budynku.
- Przepraszam cię za to wszystko – stwierdził ponuro, gdy zdyszani wbiegli do jej mieszkania. Blondynka zarzucała właśnie z siebie mokrą bluzę i nagle zastygła w bezruchu, spoglądając gniewnie na niego.
- Jeszcze raz mnie przeprosisz, a naprawdę się zdenerwuję – ostrzegła go, po czym głośno roześmiała, ale kiedy tylko dostrzegła, że Luke opuścił głowę jeszcze niżej, nadal stojąc w tym samym miejscu, uciszyła się i zrobiła kilka kroków w jego stronę. Czuła, że miał jakieś problemy, ale był w takim stanie, że nie miała serca, aby zmuszać go do rozmowy, bo wyraźnie nie miał na nią ochoty.
- Mogę tutaj przenocować? Wolałbym nie pokazywać się chłopakom w takim stanie – wychrypiał ze wzrokiem nadal wbitym w podłogę. Podeszła bliżej i delikatnie sięgnęła dłonią jego podbródka, unosząc go nieznacznie w górę. Przez moment udało jej się pochwycić jego lękliwe, zagubione spojrzenie, ale nadal nie potrafiła zrozumieć tego, dlaczego tak dziwnie się zachowywał.
- Mo … - zaczęła, ale on gwałtownie jej przerwał.
- Boże, Alex, nie dam rady – jęknął żałośnie, momentalnie chwytając ją w swoje ramiona i z całej siły przytulając. Zaskoczył ją, dlatego przez ułamek sekundy nie miała pojęcia, jak zareagować. Jednak gdy tylko poczuła jak znowu zaczął drżeć, uniosła obie ręce, otulając nimi jego szyję. Obejmował ją tak mocno, że przez chwilę miała problem ze złapaniem oddechu, a jej palce ledwo dotykały podłogi.
- Powiesz mi co się stało?
- Możemy porozmawiać później? Strasznie boli mnie głowa – odparł po chwili, rozluźniając uścisk. Nie wypuścił jej jednak, nadal z ogromną zachłannością lgnąc do niej.
- Może chcesz jakaś tabletkę?
- Nie, żadnych cholernych tabletek! – krzyknął, raptownie odpychając ją od siebie. Z nieskrywanym przerażeniem i zdezorientowaniem wpatrywała się w niego, nie mając najmniejszego pojęcia, co sprawiło tak gwałtowny ruch. Otworzyła szerzej oczy, a on ciężko oddychając cały czas nerwowo wsuwał palce we włosy, jakby próbował je sobie wyrwać. Nagle opanował się i równie przerażony spojrzał na nią, marszcząc czoło. Posłał krótkie, przepraszające spojrzenie i zrobił krok w jej stronę, ale prawie od razu wycofała się. - Tak bardzo cię przepraszam, nie wiem co się ze mną dzieje, to chyba znowu wraca, Al … - zaczął się tłumaczyć, ale tym razem ona ostro mu przerwała.
- Nie chcę tych twoich nic nieznaczących przeprosin! - wysyczała, tracąc cierpliwość. Zacisnęła mocno palce w pięści, oddychając niespokojnie. - Co się z tobą dzieje? Chciałam tylko pomóc – dodała z rozczarowaniem i pokręciła głową. Z niedowierzaniem wpatrywała się w niego, kiedy niespokojnie zagryzał wargi.
- Wystarczy, że jesteś – odpowiedział tak cicho, że ogromny trud sprawiło jej zrozumienie go. Było jednak w tym wyznaniu coś tak prawdziwego i przejmującego, że w jednej chwili przestała być na niego wściekła i westchnęła bezradnie, gdy na nią spojrzał. Ponownie zrobił krok w jej stronę, ale tym razem już się nie odsunęła. Kiedy jego drżące palce niepewnie sięgnęły jej dłoni, sunąc delikatnie po skórze, opuściła głowę i w zadumie przyglądała się, jak usilnie starał się rozluźnić jej zaciśniętą pięść. Stawiała mu opór, ale kiedy opuszkami zaczął subtelnie łaskotać brzeg jej dłoni, momentalnie uległa i pozwoliła mu ponownie spleść ich palce. W jego zachowaniu było coś dziwnego i choć wiedziała, że przez tych kilka ostatnich lat musiał się zmienić, to nadal odczuwała pewnego rodzaju niepokój, gdy tak nagle jego nastrój ulegał zmianie. Bała się ponownie odezwać, bo nie miała pewności, czy znowu nie wybuchnie gniewem. W niemej odpowiedzi na widoczne zaniepokojenie i konsternację pociągnął ją za rękę, powodując że jej bezwładne ciało nagle znalazło się w jego silnych ramionach.
- Coś złego się dzieje, prawda? - zapytała szeptem, otulając go rękami w pasie. Luke oparł brodę o czubek jej głowy i dłonią zaczął troskliwie gładzić jej włosy.
- Wszystko – odparł równie cicho, kiedy jeszcze mocniej objął ją ramionami. - Ale teraz jest dobrze – dodał po chwili, a ona aż drgnęła, bo ton jego głosu przeraził ją. Momentami zachowywał się tak, jakby całkowicie stracił rozum i zatracał się we własnym wyimaginowanym świecie. Westchnęła więc tylko ciężko, mając nadzieję, że rano wszystko wróci do normy.

*

Każde potężne uderzenie serca odczuwał boleśnie w pulsujących skroniach. Wszystko dookoła wirowało, a gdy tylko próbował zamknąć oczy robiło mu się jeszcze bardziej niedobrze i z trudem powstrzymywał odruch wymiotny. Jego rozbiegany wzrok uważnie śledził poruszające się na ścianach cienie drzew. Czuł niesamowitą suchość w ustach, co chwilę koniuszkiem języka zwilżając spierzchnięte wargi. Wszechogarniający lęk sprawiał, że każdy dźwięk traktował jak potencjalne zagrożenie życia z niepokojem rozglądając się po pokoju. Nerwowo zaciskał palce na kawałku pościeli, rozchylając mocniej usta, bo powoli zaczynał tracić kontrolę nad własnym oddechem. Kiedy tylko rozluźnił zaciśnięte dłonie, momentalnie poczuł to nieprzyjemne mrowienie, które rozchodziło się wzdłuż jego rąk. Nienawidził tego, że nie potrafił zapanować nad sobą, bez powodu tracąc kontrolę nad wszystkim, co działo się wokół niego.
W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że w mieszkaniu nagle zapadła głucha cisza, kiedy szum wody w łazience ucichł całkowicie. Drgnął nieznacznie, gdy dość niespodziewanie rozległo się ciche pukanie. Podparł się na łokciu, unosząc lekko głowę.
- Przyszłam sprawdzić, czy niczego ci nie brakuje – Alex zagadnęła niemrawo, opierając się o framugę drzwi. Niezbyt dyskretnie zmierzył ją wzrokiem, przypatrując się jak nerwowo założyła pasmo włosów za ucho, delikatnie przygryzając wargę.
- Wszystko w porządku – skłamał, patrząc jej prosto w oczy. Dostrzegł przebłysk nieśmiałego uśmiechu na jej ustach, kiedy skinęła głową. To wszystko działo się tak szybko, tak niespodziewanie, że momentami sam się w tym gubił, ale jednego był pewien, mimo że dziewczyna nie należała już do niego, to za nic w świecie nie oddałby tych wspólnie spędzonych chwil.
- W takim razie śpij dobrze, dobranoc – mruknęła, zawracając w wejściu i powoli zaczęła stawiać kroki w kierunku swojego pokoju.
- Alex! - zawołał za nią, a ona momentalnie odwróciła się, jakby podświadomie czekała na to. Z uniesionymi brwiami spojrzała pytająco na niego.
- Tak?
- Dobranoc.





Czasami tak sobie spoglądam na tę historię i nie wierzę. A to wszystko, co się dzieje jest niewyobrażalne.
Jesteście najlepsiejsi i najukochańsi! 



MACIE JAKĄŚ JEDNĄ PIOSENKĘ, KTÓRA KOJARZY WAM SIĘ Z LALEX? 


piątek, 14 lutego 2014

2.8. Straciła kontrolę i znowu był jej potrzebny.

Było naprawdę bardzo wcześnie, kiedy wrócił do hotelu. Albo bardzo późno, zważając na fakt, że nie było go tam przez całą noc. Starając się nie robić żadnego hałasu, wśliznął się do pogrążonego w ciemności pokoju dzielonego z Michaelem i momentalnie dostrzegł rozłożonego na całej szerokości łóżka przyjaciela, który z szeroko otwartymi ustami, co jakiś czas głośnej pochrapywał. Luke parsknął śmiechem i przewracając oczami, skierował swoje kroki prosto do łazienki. Bez zastanowienia zrzucił z siebie wszystkie ubrania i postanowił wziąć długi, odprężający prysznic.
Kiedy tylko wyszedł z kabiny, przetarł dłonią zaparowane lustro, spoglądając na swoje odbicie. Pochylił się nad umywalką, z grymasem bólu przyglądając się rozcięciu nad brwią. Delikatnie dotknął palcem rany i momentalnie tego pożałował.
- Gdzieś ty do cholery całą noc był? - zapytał znienacka Michael, który bez wcześniejszego pukania bezpardonowo wkroczył do łazienki. Luke odwrócił się za siebie, lustrując uważnym wzrokiem chłopaka, który właśnie się przeciągał, drapiąc po głowie.
- Nie twój interes?
- Następnym razem chociaż poinformuj, że cię nie będzie, albo odbieraj telefon. Oszczędzisz nam wszystkim nerwów – bąknął Clifford, wciąż nie mogąc zapanować nad uciążliwym ziewaniem. Ponownie uniósł wysoko ręce, rozglądając się po zalanym pomieszczeniu nieprzytomnym wzrokiem.
- Żyję, jak widzisz – odparł obojętnie Luke, rozkładając ręce i wzruszył ramionami. Sięgnął po szczoteczkę i pastę, odwracając się do niego plecami. Usłyszał tylko przeciągłe westchnienie i spojrzał w lustro, dostrzegając jak chłopak pokręcił bezradnie głową.
- Zaraz, zaraz – Mike nagle ożywił się i omijając kałuże na podłodze, stanowczym krokiem podszedł do Luke'a. Bez zastanowienia chwycił go za ramię, zwracając gwałtownie w swoją stronę. Złapał go za podbródek i z przerażeniem patrzył na jego twarz. - Boże – wymsknęło się z jego ust, gdy tylko dostrzegł rany.
- Wystarczy, że będziesz się do mnie zwracał Luke – zakpił z ironią blondyn, wyrywając się z jego uścisku.
- Co ci się stało? - spytał z prawdziwym niepokojem malującym się na twarzy, celowo lekceważąc wcześniejszą głupią uwagę blondyna.
- Nic – mruknął głosem pozbawionym wszelkich emocji i wrócił do szczotkowania zębów, kompletnie ignorując przyjaciela.
- W coś ty się znowu wpakował?
- Nie twoja sprawa – odpowiedział niewyraźnie z ustami pełnymi piany i westchnął zrezygnowany. Miał dość tej ich nadgorliwej troski.
- Acha, świetnie – wymamrotał beznamiętnie Mike i bez słowa wyszedł z łazienki, zostawiając go samego. Gdy tylko drzwi trzasnęły, Luke ponownie podparł się obiema rękami o umywalkę, spoglądając pustym wzrokiem w swoje odbicie.

*

Z podpartą na ręce głową Alex przeglądała kolejne dokumenty, co jakiś czas popijając rozgrzewające kakao. Było już późno, a wieczór nie należał do specjalnie ciepłych. Okryła ramiona kocem, z uwagą śledząc kolejne zapisane kartki i próbując skupić się na tym, co robiła. Ktoś jednak skutecznie zaprzątał jej myśli, nie pozwalając wykonywać nawet najprostszych codziennych czynności bez zamyślenia i rozproszenia. Przygryzła końcówkę ołówka, wbijając nieobecny wzrok gdzieś w przestrzeń przed sobą. Przymknęła na moment powieki, a w tej samej chwili obraz uśmiechniętego chłopaka pojawił się przed oczami. Potrząsnęła momentalnie głową, starając się za wszelką cenę pozbyć tego wspomnienia z głowy, ale nie było to takie łatwe, jak mogło jej się wcześniej wydawać. Nadal dokładnie pamiętała jak dotykał dłoni, jak jego klatka piersiowa zetknęła się z plecami i jak ciepły oddech owiewał wargi, gdy w strugach deszczu zobaczyła go pierwszy raz. Poczuła przeszywający dreszcz, który wstrząsnął całym jej ciałem. I mimo że usilnie chciała wmówić sobie, iż to wszystko było tylko koszmarnym snem, to każdy ze zmysłów uparcie przypominał jej o nim. Odwróciła dłoń, spoglądając na wewnętrzną jej część i przesunęła delikatnie opuszką po zadrapaniach. Niespiesznie podniosła wzrok, spoglądając na stojącą na szafce obok łóżka ramkę ze zdjęciem, które przedstawiało ją i Chrisa. Nagle coś innego niespodziewanie przykuło jednak jej uwagę. Pod łóżkiem leżała biała, pognieciona kartka.

*


Stał zupełnie sam na scenie, tylko on, mikrofon i jego gitara. Poprawił odsłuchy i z pewnego rodzaju nadzieją rozejrzał się po wypełnionej do ostatniego miejsca hali, jakby czegoś usilnie poszukiwał. Uważnie prześledził każdą osobę stojącą przed barierkami, ale poza standardową liczbą ochroniarzy, fotografów i menedżerów nie dostrzegł nic nowego. W myślach wyśmiał się za swoją bezpodstawną naiwność. Westchnął bezradnie, kierując wzrok na rozhisteryzowaną publiczność, którą w zdecydowanej większości stanowiły dziewczyny. Jedne starsze, drugie młodsze, wyższe, niższe, ładniejsze i mniej urokliwe, ale każda miała jeden cel – zdobyć choćby przez ułamek sekundy jego uwagę. Jednak tego wieczoru, mimo że patrzył, to nie zauważał nikogo, bo jego myśli opanował już ktoś zupełnie inny. Przymknął na chwilę oczy i przełożył pasek gitary przez ramię, przygotowując się grania. Spojrzał jeszcze raz przez siebie.
- Mam nadzieję, że znacie ten kawałek – odezwał się w końcu i sięgnął dłonią w stronę statywu, poprawiając mikrofon. Po hali rozległ się ogłuszający pisk, wymieszany z krzykliwymi wyznaniami miłości od bardziej odważnych fanek, próbujących przebić się przez ten przeraźliwy hałas. Wziął głębszy oddech, przesuwając raz kostką po strunach instrumentu, a gwar ponownie przybrał na sile. - Ponieważ będę śpiewał sam, potrzebuję waszej pomocy – dodał po chwili, a fanki wpadły w szał. Uniósł głowę znad gitary, ale niewiele mógł dojrzeć, bo blask reflektorów skutecznie go oślepił. - I ta kolejna piosenka jest dla cie … - zrobił przerwę, zerkając w górę. Wbił przepełniony smutkiem wzrok w sufit, próbując mimo wszystko ukryć go pod sztucznym uśmiechem i tym lekko nonszalanckim wzruszeniem ramion. Wykrzywił usta, wracając do poprzedniej pozycji. - Dla was – poprawił po chwili i zaśmiał się nerwowo. Zaczął grać, a tłum ogarnęło czyste szaleństwo.


Kiedy Luke pomylił się kolejny raz Calum, Mike i Ashton wymienili sugestywne spojrzenia, ale żaden nie miał odwagi się odezwać. Wykonywał tę piosenkę setki razy i nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby tyle razy zrobił błąd. Momentami jego głos drżał tak mocno, że mogło wydawać się, że to nie on śpiewał. Większą część kawałka pozwolił wykonać publiczności, bo sam nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa. Z opuszczoną głową próbował cały czas skupić się na kolejnych chwytach, ale był tak rozkojarzony, że nic mu tamtej nocy nie wychodziło. Cała trójka nerwowo przestępowała z nogi na nogę za kulisami, nie mogąc uwierzyć w to co działo się na scenie.
- Swoją drogą, to niesamowite – Calum jako pierwszy zabrał głos, z pewnego rodzaju zadumą wpatrując się w kompletnie zdekoncentrowanego blondyna, który sprawiał wrażenie, jakby pierwszy raz znalazł się na tak wielkiej scenie, a ogromny tłum go przytłoczył i zdeprymował.
- Co jest tak niesamowite? Że wyłożył się na piosence, którą gramy od kilku lat, w dodatku takiej, którą sam napisał? - zapytał z kpiną w głosie Ashton, krzyżując ręce na piersi. Hood obejrzał się za siebie, posyłając mu przepełnione litością spojrzenie.
- Nie, idioto – odparł nerwowo, stając w obronie Luke'a i pokręcił głową w geście bezradności nad jego głupotą. Skrzywił się, wywracając teatralnie oczami, bo czasami tak trudno było mu zrozumieć własnych przyjaciół.
- No to co cię tak zafascynowało? - Irwin nie zamierzał zmieniać swojego przedrzeźniającego tonu, nadal ze zniesmaczoną miną obserwując poczynania najmłodszego z nich na scenie.
- No to, że nieprzerwanie od czterech lat ta piosenka jest śpiewana dla niej, mimo że ona sama nie ma o tym bladego pojęcia – wyjaśnił z nutką rozmarzenia w głosie, a krótki uśmiech przemknął przez jego zmęczoną twarz.
- Kogo? - zapytał jak zwykle oderwany od rzeczywistości Michael, przypatrując się im z zaskoczeniem, kiedy obaj pokręcili z dezaprobatą głowami. - No co?
- Z kim ja żyję – mruknął z ciężkim westchnieniem Calum, opuszczając ręce. - O Alex mi chodzi, debilu – sapnął, ale za kulisami było zbyt ciemno, by mógł dostrzec to nagłe poruszenie Ashtona, który nerwowo drgnął.
- Musimy ciągle wracać do osoby, która zniszczyła mu całe życie? - zapytał ostro, podnosząc głos. Brunet zerknął przez ramię, nie do końca pojmując ten niespodziewany wybuch przyjaciela. Zmarszczył pytająco brwi, ale Ash machnął tylko ręką, opierając się bokiem o ścianę.
- Nie rozumiem dlaczego tak cię to irytuje.
- No nie wiem, zastanówmy się – odparł z kpiną, wykrzywiając dziwnie usta. - Może dlatego, że kiedy ty sobie smacznie spałeś, to ja musiałem zastanawiać się, gdzie go szukać, kiedy prawie nieprzytomny kończył w jakimś podejrzanym barze. Może dlatego, że to ja zarywałem noce po to, aby jechać z nim do szpitala, bo nałykał się jakiegoś gówna. I może w końcu dlatego, że to ja siedziałem przy nim dzień i noc, próbując przemówić mu do rozsądku, kiedy chciał ostatecznie ze sobą skończyć – dokończył już nieco spokojnie, widząc przerażone spojrzeniem Caluma, który najwyraźniej pożałował tego, że w ogóle zaczynał ponownie drążyć ten temat. Już dawno żaden z nich nie wracał do tamtych wspomnień, bo wszyscy zgodnie uznali, że skoro Luke'owi udało się z tym uporać, to oni również postarają się wyrzuć z pamięci ten nieprzyjemny, mroczny okres w życiu, który wystawił na ciężką próbę ich karierę i przyjaźń.
- Mnie raczej ciekawi, gdzie on znowu w nocy był, że wygląda jakby wrócił do boksowania – ocenił Michael, chcąc chyba szybko zmienić temat, bo utrzymująca się między nimi niezręczna cisza powoli stawała się nie do zniesienia. Oni wymienili jedynie krótkie spojrzenia między sobą, ale w tej samej chwili Luke skończył grać i wszyscy musieli ponownie wbiec na scenę na ostatni kawałek, dlatego wątpliwości Clifforda pozostały nierozwiane.
Zaraz po zakończonym występie, kiedy się pakowali, atmosfera w garderobie nie była najlepsza. Wszyscy milczeli, nikt na nikogo nie patrzył. Luke w skupieniu chował gitarę do futerału, ale myślami był gdzieś daleko, odrywając się na moment od rzeczywistości. Nie usłyszał nawet własnego telefonu, który zdążył zaalarmować wszystkich dookoła o nowej wiadomości.
- Kim jest tajemnicza A., która najwyraźniej właśnie cię potrzebuje?
Rozbawiony głos Caluma sprowadził go gwałtownie na ziemię. Nerwowo obejrzał się za siebie i bez słowa wyrwał mu komórkę z dłoni. Spojrzał na wyświetlacz, a jego serce zabiło mocniej.
Możesz przyjechać? A.

*


Zatrzymał się przed drzwiami jej mieszkania, biorąc głębszy oddech. Nie był przekonany o tym, czy dobrze postępował, ale chęć ujrzenia jej kolejny raz była zbyt silna, by potrafił się jej oprzeć. W tamtej chwili zapomniał już nawet o tym, że nie pojawiła się na koncercie, mimo że zostawił jej na kartce dokładny adres i godzinę, ale jeszcze kiedy byli razem przywykł do tego, że zdarzało jej się dość często z przeróżnych powodów opuszczać jego występy. I choć początkowo mógł odczuwać pewnego rodzaju rozczarowanie, to wraz z otrzymaniem od niej wiadomości, wszelka złość odeszła w niepamięć. Zapukał, a po dłuższej chwili kompletnej ciszy doszły go podejrzane odgłosy wymieszane z kilkoma dość głośno wypowiedzianymi przekleństwami.
- Ja pierd … - Alex otworzyła drzwi, ale gdy tylko go ujrzała momentalnie zamilkła w połowie zdania, gwałtownie się prostując. Otworzyła szerzej oczy, wpatrując się w niego uważnie. Instynktownie podparła się na klamce, dzielnie walcząc z siłami grawitacji. Luke z trudem powstrzymywał cisnący się na usta uśmiech, próbując zachować resztki powagi. Nie mógł uwierzyć, że była pijana. Nagle zmrużyła oczy i uniosła rękę do góry, kierując w jego stronę wskazujący palec. - Jeśli ty jesteś tutaj, to znaczy, że wysłałam tego cholernego smsa? - zapytała, z delikatnie uniesioną brwią przyglądając mu się.
- Tak – odparł z rozbawieniem, a blondynka prawie od razu uderzyła się dłonią w czoło.
- Myślałam, że jednak udało mi to cholerstwo zatrzymać.
- Mogę sobie iść, skoro nie chcesz – oznajmił niepewnie, widząc jej nie do końca zadowoloną minę. Przez kilka sekund wpatrywała się w niego po czym w ten wyjątkowo denerwujący sposób przewróciła oczami i chwyciła go za rękaw bluzy, wciągając do środka. Zrobiła to jednak na tyle nieudolnie, że na moment straciła równowagę i gdyby nie niesamowity refleks Luke'a, wylądowałaby z hukiem na ziemi. Zdążył ją jednak w ostatniej chwili chwycić w pasie, a ona odruchowo zarzuciła ręce na jego szyję. Pozycja w jakiej się znaleźli była wyjątkowo niezręczna. Kiedy uniosła głowę i spojrzała na niego, a drżąca dłoń niepewnie przesuwała się po jego karku, poczuł delikatny dreszcz na plecach. Znowu miał ją w swoich ramionach, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że to już nigdy nie miało być to samo, bo teraz należała do innego. Dokładnie wyczuwał zapach jej perfum, który mieszał się z wonią alkoholu, gdy pochylił się jeszcze bardziej. Miał przez chwilę wrażenie, że czubki ich nosów prawie niezauważalnie musnęły się, ale w tej samej chwili Alex dopadła czkawka. Raptownie przesłoniła dłonią usta i pospiesznie wysunęła się z jego objęcia.
- Jestem – nie dokończyła, bo czknęła po raz drugi. - Żałosna, prawda?
Luke zaśmiał się z rozczuleniem, spoglądając na nią uważnie.
- Może tylko troszkę pijana – odpowiedział, na co ona wydymała usta z naburmuszoną miną i bez słowa powędrowała do kuchni. Odprowadził ją wzrokiem, wciąż chyba nie do końca odnajdując się w całej tej sytuacji. Wszystko działo się tak szybko i już sam nie wiedział, czy było to dobre, ale możliwość przebywania tak blisko niej była dla niego czymś tak niesamowitym, że mimo sporych wątpliwości nie potrafił z tego zrezygnować. Zwłaszcza, że czekał na to tak długo. Nagle zza drzwi doszedł go dźwięk tłuczonego szkła. Bez zastanowienia wbiegł do pomieszczenia, natrafiając na Alex, która usilnie próbowała pozbierać roztrzaskane kawałki z podłogi.
- Nie dość, że żałosna, pijana, to jeszcze ofiara losu – mruczała pod nosem, kompletnie lekkomyślnie, bez żadnej ostrożności wrzucając szkło do kosza. Luke przykucnął przy niej, gwałtownie chwytając jej ręce w nadgarstkach. Zaczerwienionymi oczami spojrzała na niego, a jej rozbiegany wzrok śledził nerwowo jego twarz.
- Zostaw, ja to posprzątam – zabrał w końcu głos, kiedy przedłużająca się cisza powoli zaczynała być niezręczna. Alex nic nie odpowiedziała, tylko raptownie stanęła na nogi, co skończyło się kolejnym zawrotem głowy. Zachwiała się, wpadając wprost w jego ramiona. Znowu w ostatniej chwili udało mu się ją pochwycić. Tym razem wziął ją na ręce, gdy zawiesiła mu się na szyi i uśmiechnął się delikatnie do siebie, kiedy wtuliła policzek w jego klatkę piersiową.
- A wiesz, że przyszłabym na ten koncert, ale za późno znalazłam karteczkę od ciebie.
- Nic się nie stało, przyjdziesz na kolejny.
- Jesteś taki dobry – wychrypiała, zamykając opadające już powieki. - Tylko, że ja teraz mam już Chrisa, więc nie możemy być razem – dodała bełkotliwie, a jedna z jej rąk bezwładnie osunęła się po jego ramieniu.
- Wiem.
Dziewczyna westchnęła tylko ciężko, dlatego bez wahania udał się do jej sypialni. Nogą zwinnie odsunął kołdrę i ostrożnie ułożył ją na łóżku. Kiedy ją przykrywał, otworzyła na moment oczy, przyglądając się mu.
- Zostaniesz? - zapytała cicho, a on wyczuł w jej głosie to rozpaczliwe błaganie. Przez krótką chwilę chciał od razu odmówić, ale gdy jej jasne, błyszczące oczy znowu na niego spojrzały, przysiadł się na brzegu, poprawiając nakrycie.
- Poczekam aż zaśniesz i wtedy pójdę.
Alex posłała mu krótki uśmiech i wtuliła się w miękką poduszkę, zamykając oczy.









Nie wiem czy wiecie, ale św. Walenty to także patron osób z chorobami umysłowymi, dlatego właśnie z tego powodu ja dziś świętuję! Woohoo! Let's party!
Z racji tego, że jest on również uznawany za opiekuna zakochanych to mam dla was takie małe pytanko: JAKI JEST WASZ ULUBIONY MOMENT W RELACJACH ALEX – LUKE? Ale wiecie, taki najulubieńszy z ulubionych :) 

Z dedykacją dla takiej pewnej jednej cudownej duszyczki @ohfuckursmile


sobota, 8 lutego 2014

2.7. Ale życie to tylko krótki sen.


- Aua! - syknął żałośnie, wykrzywiając przy tym usta. Zacisnął mocniej powieki, walcząc z kolejną falą przeszywającego cierpienia, kiedy nasączony wacik zetknął się z rozciętą skórą nad brwią. Poczuł ten nieprzyjemny zapach środka odkażającego, próbując nie myśleć o piekącej ranie. W najśmielszych snach nie przypuszczał, że spotkanie jej po tylu latach zakończy w taki sposób, siedząc na skraju wanny z rozciętym łukiem brwiowym i sączącą się z wargi krwią. O sinikach starał się już po prostu zapomnieć.
- Nie wygląda to zbyt dobrze …
- Ciesz się w takim razie, że nie widziałaś tego drugiego – mruknął z pewnego rodzaju dumą w głosie, a na jego spuchniętych ustach na krótką chwilę zawitał uśmiech. Dziewczyna parsknęła tylko cicho pod nosem, zwilżając kolejny kawałek waty wodą utlenioną. Luke z przerażeniem podążał zlęknionym wzrokiem za jej ręką, która niebezpiecznie zbliżała się do jego krwawiącej wciąż wargi. Kiedy ponownie poczuł bolesne pieczenie, odruchowo cofnął głowę, co spotkało się tylko z prawie bezdźwięcznym westchnieniem blondynki.
- No tak – wymamrotała niewyraźnie, sięgając do apteczki po pudełko z plastrami. - Zapomniałam, jak bardzo wrażliwy na ból bywasz – dodała spokojnie, siląc się na to, aby nie wybuchnąć śmiechem. Jęknął coś z udawanym rozgniewaniem, spoglądając niepewnym wzrokiem na nią. Celowo unikała jego spojrzenia, skupiając całą swoją uwagę na odkażaniu ran. Każdą czynność wykonywała jednak w tak uroczy sposób, z lekko wysuniętym językiem, który co jakiś czas przesuwał się po dolnej wardze, że na moment kompletnie stracił poczucie rzeczywistości, zatracając się bez końca w tym magnetyzującym uroku, który wokół siebie wytwarzała. Patrząc na nią, całkowicie zapomniał o bólu, a jego rozmarzony wzrok wodził nieprzytomnie po jej wciąż lekko zaróżowiałej twarz. Ostrożnie przyłożyła biały opatrunek do jego czoła, a gdy tylko jej nadal zimne, zmarznięte palce dotknęły jego skóry, drgnął momentalnie. Alex musiała poczuć to samo, bo odruchowo wycofała dłoń, spoglądając bez przekonania na niego. Ich spojrzenia po raz pierwszy, z tak ogromną świadomością, skrzyżowały się, a chwila, która trwała nie dłużej niż kilka sekund dla nich samych wydawała się być bezkresną wiecznością. Luke pierwszy przerwał tę rodzącą się między nimi na nowo więź, potrząsając lekko głową.
- Nie przypuszczałem, że księżniczki przechodzą kurs pierwszej pomocy – zażartował, przywołując tym jednym stwierdzeniem falę wspomnień sprzed lat. Alex zmrużyła powieki i z pełną premedytacją mocniej docisnęła plaster do jego rany, powodując, że jęknął kolejny raz z bólu. Ona prychnęła tylko z wyższością, przewracając teatralnie oczami, choć samo nawiązanie do tego słowa sprawiało, że nieopisana radość wypełniała całe jej wnętrze mimo, że usilnie starała się z tym walczyć. Dostrzegł jednak jak kącik jej ust drgnął nieznacznie, bo pomimo upływu lat nadal marnie radziła sobie z ukrywaniem własnych uczuć. Sięgnęła po niewielką gąbeczkę leżącą na umywalce i zmoczyła ją delikatnie, przykładając do zabrudzonego policzka chłopaka. Z niesamowitą uwagą i zaangażowaniem zaczęła zmywać z jego twarzy przysychającą już krew i resztki błota. Chwyciła delikatnie jego podbródek i przechyliła nieznacznie głowę w bok, aby mogła dokładniej oczyścić posiniaczoną skórę. Każdy jej mocniejszy dotyk wiązał się z kolejną dawką bólu na pobitej twarzy, ale kiedy uświadomił sobie, że znowu miał ją tak blisko siebie, wszelkie inne niedogodności przestawały mieć jakiekolwiek znaczenie. I gdyby zaszła taka potrzeba, bez wahania ruszyłby jeszcze raz w pościg za złodziejem, nie zważając na to, jak wielkimi szkodami miałby to okupić.
- Gotowe – oznajmiła po chwili z dumą, ostatni raz wyrównując założony wcześniej opatrunek. Wyjęła z szuflady ręcznik, rzucając nim nonszalancko w jego stronę. W ostatniej chwili zorientował się w jej zamiarach, ale to nie ustrzegło go od zderzenia z miękkim materiałem. Alex zaczęła się śmiać, a on posłał jej tylko pełne litości spojrzenie, by po kilku sekundach śmiać się już razem z nią. Nie przypuszczał, że jeden taki gest mógł wywołać masę ich wspólnych wspomnień.
- Bardzo śmieszne – burknął w końcu z udawaną złością, nie mogąc oderwać wzroku od jej rozpromienionej twarzy. Nadal gdy się uśmiechała w kącikach jej oczu pojawiały się niewielkie zmarszczki, a jej lekko zadarty nos zabawnie poruszał się. Wciąż wyglądała jak kilkuletnia dziewczynka, kiedy perlisty śmiech odbijał się echem w pomieszczeniu.
- Możesz rozwiesić te mokre rzeczy, wysuszyć się, czy co tam jeszcze sobie chcesz, a ja idę zrobić coś ciepłego do picia – oznajmiła stanowczo i zdążył ją jedynie odprowadzić wzrokiem, bo w ułamku sekundy wyszła z łazienki, zostawiając go samego. Dłuższą chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w zamykające się drzwi i nadal chyba do końca nie wierzył, że to wszystko działo się naprawdę. I dopiero wtedy zdał sprawę z tego, jak bardzo jego życie przez te ostatnie cztery lata było niekompletne bez niej. Jak bardzo tęsknił za jej dźwięcznym śmiechem, kilkoma piegami na nosie, czy nawet tym denerwującym wywracaniem oczami. Paradoksalnie miał jednak wrażenie, jakby to wszystko, co działo się wtedy na lotnisku, miało miejsce zaledwie kilka dni temu, bo wspomnienia z nią związane były tak żywe, tak wyraźne, że trudno było pogodzić się z myślą, iż minęło już tyle czasu. Tym bardziej, że ona praktycznie się nie zmieniła, wszystko wydawało się być w niej takie jak dawniej, tak samo reagowała na jego głupie docinki, nadal delikatnie drżała, kiedy tylko ją dotykał i jej policzki wciąż rumieniły się w ten sam sposób. Było jednak coś, co zmianie uległo. Nie była już jego.
- Jasna cholera!
Nieco stłumiony głos dziewczyny dobiegł gdzieś z drugiego pokoju, sprowadzając go tym samym do rzeczywistości. Zdjął z siebie przemoczoną bluzę i szybko wytarł nadal wilgotne włosy. Bez zastanowienia wyszedł z łazienki, podążając w kierunku, z którego dochodziły jakieś dziwne, niezidentyfikowane odgłosy. Zatrzymał się w wejściu do kuchni, natrafiając na próbującą dosięgnąć znajdujące się na najwyższej półce kubki blondynkę.
- Zawsze odstawi je tam gdzie nie trzeba! - warknęła, wspinając się na palcach, ale nawet to nie pomogło. Z nieskrywanym rozbawieniem przyglądał się całej tej beznadziejnej sytuacji, starając się nie wybuchnąć śmiechem. Alex wyglądała komicznie, a mimo to nie potrafił oderwać od niej wzroku, zwłaszcza, kiedy bezradnie unosiła rękę, a spód koszulki nieznacznie unosił się, ukazując niewielki skrawek jej ciała. Gdy zdenerwowana uderzyła pięścią w blat, rzucając kolejną porcję wcale niemiłych epitetów i zaczęła rozglądać się za czymś, co pomogłoby jej sięgnąć wyżej, Luke odetchnął głęboko i prawie bezgłośnie zaszedł ją od tyłu. Bez żadnych problemów sięgnął po dwa duże garnuszki.

*

Nie spodziewała się jego nagłej obecności, dlatego kiedy tylko nieoczekiwanie poczuła przeszywający dotyk na plecach, nerwowo drgnęła i mimowolnie zachłysnęła się powietrzem, rozchylając drżące usta. Nagle napór ciała chłopaka stał się bardziej zdecydowany, a jedna z jego dłoni odruchowo podparła się o kuchenny blat. Alex nie była pewna, jak wiele było w tym przypadku, a ile działania z pełną świadomością, ale gdy jego kciuk delikatnie zahaczył o jej mały palec, zadrżała kolejny raz. Niepewnie opuściła wzrok, ze wstrzymanym nieświadomie oddechem wpatrując się w ich stykające się dłonie. W tej samej chwili Luke przylgnął do niej jeszcze mocniej, sięgając drugą ręką po dwa kubki na najwyższej półce. Z ogromną dozą niepewności odwróciła się, stając z nim twarzą w twarz. Zadarła głowę, nieśmiało spoglądając na jego poobijaną, ale uśmiechniętą twarz i zacisnęła usta.
- Dzięki – wydukała niemrawo, nie wiedząc do końca, gdzie powinna patrzeć, bo to błękitne spojrzenie blondyna sprawiało, że traciła całą pewność siebie, stojąc się kompletnie bezbronną istotą. Kąciki jego ust uniosły się, a w policzku dostrzegła to urocze, niewielkie wgłębienie, które spowodowało ciche westchnienie. Szybko jednak potrząsnęła głową, obierając od niego garnuszki i pospiesznie wysunęła się z tej wyjątkowo niekomfortowej pozycji. Przeszła na drugą stronę kuchni, wyjmując z szafki kakao. Sięgnęła po łyżeczkę i wtedy poczuła potworny ból po wewnętrznej stronie dłoni. Metalowy przedmiot upadł bezwładnie na podłogę, robiąc przy tym wyjątkowo uciążliwy hałas. Alex przymknęła powieki, próbując powstrzymać falę cierpienia, która zawładnęła jej ciałem. Syknęła, z grymasem na twarz spoglądając na rękę.
- Hej, hej – zawołał momentalnie Luke i nim zdążyła chociażby unieść głowę, on już był obok. Bez zastanowienia chwycił jej nadgarstek, wykręcając go delikatnie i z przerażeniem zaczął przypatrywać się zaczerwienionej i pozdzieranej skórze. Kiedy nieco zawstydzonym wzrokiem spojrzała na niego, on jedynie pokręcił bez przekonania głową i pochwycił jej drugą dłoń, dostrzegając na niej podobne rany. - Nie ruszaj się – polecił nagle, a ona nawet nie zdołała wydusić z siebie jednego słowa, bo znikł już w drzwiach. Zrezygnowana oparła się o kuchenkę, wciąż trzymając przed sobą wyciągnięte ręce.
- Przecież to nic takiego – odparła obojętnie, kiedy chłopak wrócił, niosąc ze sobą buteleczkę środka odkażającego i kilka wacików. Jednak on zdawał się w ogóle nie przejmować tym, co miała do powiedzenia na ten temat i bez słowa nasączył gazę, przykładając ją do zranionych dłoni dziewczyny. Pisnęła z bólu, zerkając na niego szklącymi się od łez oczami.
- Przepraszam, ale to było konieczne – wyjaśnił spokojnie, ale Alex dostrzegła to poczucie winy malujące się na jego zatroskanej twarzy. Uniósł jej obie ręce nieco wyżej i z dziecięcą naiwnością zaczął troskliwie podmuchiwać oczyszczone przed momentem rany. Kiedy zaczęła się śmiać, gwałtownie zadarł głowę, mierząc ją wzrokiem spod przymrużonych powiek.
- Jesteś niemożliwy – oceniła z bezradnością, nadal nie mogąc powstrzymać rozbawienia. Luke mocniej zmarszczył brwi, wysuwając delikatnie usta do przodu i wykrzywił je w dość nienaturalny sposób, czym wprawił ją w jeszcze lepszy nastrój. Przez moment świat jakby stanął w miejscu, a oni oboje poczuli się jak cztery lata temu, kiedy wszystko było jeszcze takie proste. Dopiero po chwili ich gromkie śmiechy ucichły, a roziskrzone, pełne radości spojrzenia ponownie się skrzyżowały. Niepewnie wpatrywali się w siebie, a tę nagłą ciszę przerywały jedynie ich ciężkie, przyspieszone oddechy. Rozbiegany wzrok blondynki wodził nerwowo po jego twarzy, trochę zbyt długo zatrzymując się na niedomkniętych wargach. Kiedy zorientowała się w tym chwilowym zawieszeniu, a Luke zawadiacko uniósł jedną brew, uśmiechając się w ten charakterystyczny, uroczy sposób, gwałtownie odwróciła głowę.
- Już lepiej? - zapytał w końcu, dostrzegając jej zakłopotanie. Westchnęła cicho i przeniosła spojrzenie w dół, na ich wciąż połączone ręce, gdy poczuła jak opuszki zaczęły subtelnie zataczać niewielkie kręgi na jej skórze. Sunął palcami wzdłuż nadgarstków, zjeżdżając niżej na dłonie, ale robił to na tyle uważnie i delikatnie, że omijał zaczerwienione miejsca. Alex z trudem złapała oddech, nerwowo oblizując wargi.
- Lepiej – wymamrotała, niechętnie wysuwając ręce z jego objęcia. - Dziękuję – dodała pospiesznie, ale już nie była w stanie popatrzeć na niego. Odwróciła się do niego plecami, próbując skupić się na ponownym wsypaniu kakao do kubków, ale dłoń jej tak drżała, że połowa sypkiego proszku znalazła się na blacie. Westchnęła ciężko.
- Może ci pomogę? - Luke zapytał z przejmującą troską w głosie, a ona poczuła ciepły oddech na szyi, kiedy zerkał przez jej ramię. Aż podskoczyła, a jej ciałem wstrząsnął kolejny silny dreszcz. Z całej siły zacisnęła wargi, przymykając na krótką chwilę oczy.
- Nie, nie trzeba – odparła od razu, trochę zbyt nerwowo, robiąc niewielki krok w bok. Nie potrafiła dłużej znieść jego bliskości.
- Poczekam w salonie w takim razie – powiedział nieco ściszonym głosem, a ona tylko przytaknęła bez słowa, zerkając za siebie, kiedy chłopak znikał za drzwiami. Z głuchym świstem wypuściła powietrze, opierając się rękami na blacie. Opuściła głowę, próbując zapanować nad szaleńczo bijącym sercem i tym uciążliwym, nierównym oddechem. Musiała się uspokoić. Wyprostowała się, wsuwając nadal drżące palce we włosy i zaczesała je niedbale do tyłu.
- Opanuj się – szepnęła do siebie, delikatnie poklepując dłońmi policzki. Potrząsnęła głową, oddychając głębiej. Zaaferowana całą tą akcją z rozciętą brwią, wargą, krwią i siniakami ciągle odsuwała od siebie myśl, że on znowu pojawił się w jej życiu. Nie potrafiła, a może nie chciała dopuścić do siebie faktu, że po tylu latach, kiedy w końcu nauczyła się swobodnie oddychać, kiedy na nowo zaczęła żyć, on tak bezpretensjonalnie wtargnął w jej świat, burząc idealny porządek, który tak skrzętnie budowała przez minione miesiące. Jednocześnie dopiero w tamtej chwili zdała sobie sprawę, że cały ten czas żyła w kłamstwie, bo tak naprawdę nigdy nie udało jej się o nim zapomnieć. Skrywała uczucia pod udawanym uśmiechem, samą siebie w końcu przekonując do tego, że życie bez niego było możliwe, ale kiedy tylko pojawił się na jej drodze, wszelkie dotychczasowe przekonania runęły jak domek z kart, a te wszystkie wspólne wspomnienia, zakopane gdzieś na dnie jej serce, wróciły. Odruchowo spojrzała na swoją dłoń i kompletnie nie wiedząc czemu, zsunęła z palca pierścionek, chowając go do tylnej kieszeni spodni. To był instynktowny ruch, którego nie była w stanie wytłumaczyć. - Idiotka – mruknęła po cichu, wlewając do kubków gorące mleko. Ustawiła oba garnuszki na tacy i biorąc głębszy oddech, ruszyła w stronę drugiego pokoju. Kiedy tylko przekroczyła próg, prawie wypuściła z rąk podstawkę i zamarła w bezruchu. Z rozchylonymi ustami i bezmyślnym spojrzeniem wpatrywała się w śpiącego na jej fotelu Luke'a. Miała taką zmęczoną, poobijaną twarz, że nie miała serca, aby go budzić, choć zdawała sobie sprawę, że spanie w takiej pozycji mogło zakończyć się boleśnie. Stawiając ostrożnie każdy krok, podeszła bliżej i kiedy tylko odstawiła kubki na stolik, sięgnęła po koc, który leżał na brzegu kanapy. Z niezwykłą obawą i strachem zarzuciła na niego okrycie, a on w tej samej chwili delikatnie poruszył się, zmieniając pozycję. Alex drgnęła niespokojnie, cofając odruchowo rękę. Chłopak jednak nie przebudził się, wtulając jedynie policzek w niewielką poduszkę, która już wcześniej znajdowała się na oparciu fotela. Oddychał niespokojnie, jakby nadal walczył z bólem, a z uchylonych ust co jakiś czas wydobywał się cichy świst. Poprawiła koc, który zsunął się mu ramion, a jej dłoń nagle zatrzymała się na wysokości jego policzka. Z lekko przygryzioną dolną wargą, wysunęła palce, jednak w ostatniej chwili zacisnęła je mocno w pięść, odsuwając się. Westchnęła bezradnie, obserwując jak wyraz jego twarzy z każdą kolejną chwilą łagodniał, a on zapadł w głębszy sen. Gdy w pewnej chwili czubek jego nosa zabawnie drgnął, momentalnie uśmiechnęła się, z pewnego rodzaju rozmarzeniem w oczach. I uświadomiła sobie, że tak niewiele zmieniło się przez te ostatnie lata, iż przez krótki moment miała wrażenie, że tak naprawdę tamto zdarzenie na lotnisku nigdy nie miało miejsca, a oni wciąż byli razem. Dość stanowczo odrzuciła jednak od siebie tę niedorzeczną myśl, ponownie spoglądając na pogrążonego w błogim śnie chłopaka.

*

Zaczęła ostentacyjnie ziewać, gdy tylko poczuła ciepłe promienia słońca na twarzy, które wdzierał się do pokoju przez rozchylone zasłony. Przeciągnęła się leniwie, próbując otworzyć zaspane wciąż oczy. Zamruczała coś niewyraźnie pod nosem i dokładnie w tej samej chwili raptownie usiadła na łóżku, z szaleńczo rozbieganym wzrokiem rozglądając się dookoła. Była przekonana, że minionej nocy wydarzyło się coś niesamowitego, ale kiedy tylko wstała, zerkając niepewnie do salonu, cała jej wcześniejsza ekscytacja uleciała bezpowrotnie. Fotel był pusty, a koc leżał złożony na skraju sofy. Westchnęła rozczarowana.
- To tylko głupi sen Alex. To tylko głupi sen – zaczęła nerwowo powtarzać nie do końca świadoma i wciąż w pełni nieobudzona, zawracając w stronę cieplutkiego łóżka. Wskoczyła szybko pod kołdrę, zagrzebując się w miękkiej pościeli. Ułożyła wygodnie policzek na świeżo pachnącej poduszce i przymknęła powieki, udając się ponownie w bezkresną otchłań sennych marzeń. - To tylko sen. 
Nie dostrzegła jednak kawałka białej, zmiętej kartki, który zsunął się z prześcieradła i zawirował delikatnie w powietrzu, opadając bezgłośnie pod łóżko, kiedy bezpardonowo wtargnęła na swoje posłanie.






***

Czy to lyric video do 'She looks so perfect' nie przypomina wam czegoś? *diabelski uśmiech* KLIK KLIK