- Mogłabyś
przemówić mu do rozumu? - zapytał w końcu Ashton z nutką
pretensji, pochylając się bardziej w jej stronę i podparł łokcie
na niewielkim drewnianym stoliku, przy którym właśnie siedzieli.
Była to ta sama kawiarenka, w który spotkali się poprzednim razem.
Miała nieodparte wrażenie, że mimo iż nigdy nie wypowiedział
tego na głos, to ją oskarżał o to wszystko, co właśnie się
działo.
Od trzech dni tak
naprawdę nie widziała Luke'a. Po tym jak tej pamiętnej nocy
poprosił ją, aby została z nim, wyśliznęła się z jego pokoju
kilka chwil po jego zaśnięciu. Ku jej uciesze Chrisowi całkowicie
wystarczyło tłumaczenie, że musiała się zająć nieprzytomnym
przyjacielem, zwłaszcza że on sam dość poważnie zabalował z
Calumem. Musiała na nowo to wszystko poukładać sobie w głowie,
dlatego postanowiła unikać przez jakiś czas kontaktów z
Hemmingsem, do czasu aż nie zadzwonił do niej Ashton z prośbą o
niezwłoczne spotkanie.
- Nie uważasz, że
on już jest dorosły i sam podejmuje decyzje? - opowiedziała
pytaniem na pytanie, powodując że Irwin przewrócił tylko oczami i
uniósł obie ręce w geście bezradności.
- Nikt normalny nie
kupuje mieszkania na drugim końcu świata tylko dlatego, że
ponownie spotkał miłość swojego życia – zakpił i posłał jej
krótkie, litościwe spojrzenie.
- Jestem przekonana,
że nie ja jestem powodem tego, że nie chce z wami wracać do
Australii – rzuciła obronnie, mimowolnie podnosząc nieco głos i
mocniej zacisnęła palce na oparciu krzesła. Miała dość jego
bezpodstawnych oskarżeń. Chłopak parsknął śmiechem i pokręcił
głową.
- Nie możesz mu po
prostu powiedzieć prosto w oczy, że całe to jego chore, obsesyjne
uczucie do ciebie nie ma sensu, bo ty masz już kogoś innego? Tak
trudno powiedzieć tych kilka słów, żeby ostatecznie zabić w nim
nadzieję na twój ewentualny powrót do niego? Może w końcu
otrząśnie się i wróci do normalnego życia.
- Ale … - zaczęła
niepewnie z drżeniem w głosie, jednak on momentalnie jej przerwał.
- Nie mam ci nic
więcej do powiedzenia. Zrobisz, co uważasz za stosowne – oznajmił
po chwili i podsunął jej niewielką karteczkę, na której zapisany
był adres. Nawet nie raczył się z nią pożegnać, bez słowa
podnosząc się z krzesła. Rzucił na stolik dwa banknoty i po
prostu odszedł. Alex podążyła za nim zaskoczonym wzrokiem, a gdy
tylko znikał za rogiem, przeniosła spojrzenie na trzymany w
dłoniach kawałek niedbale wyrwanej z notesu kartki. Nie miała
pojęcia, czego on od niej oczekiwał, ale gdzieś podświadomie
zaczęła do niej dochodzić ta okrutna prawda, o której mówił
Ashton.
To ona była
problemem.
*
Zatrzymała się
przed wejściem do mieszkania i przygryzając dolną wargę, uniosła
niepewnie rękę. Nie była przekonana, czy postępowała słusznie,
ale gdy z drżącym z emocji sercem zapukała do drzwi, wiedziała,
że nie było już odwrotu. Moment później usłyszała zbliżające
się ciężkie kroki i dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
Odruchowo wstrzymała powietrze, gdy zza futryny wyłonił się Luke.
- Alex? - spytał
zaskoczony, z szeroko otwartymi oczami i zmarszczonym czołem
przyglądając się przestępującej z nogi na nogę dziewczynie.
Jego głos był słaby, lekko zachrypnięty i pozbawiony tej głębi,
którą kiedyś potrafił ją oczarować. Wysiliła się na jeden
prawie niezauważalny uśmiech. - Co ty tu robisz?
- Stoję? - odparła,
starając się obrócić całą tę niezręczną sytuacje w żart.
Luke wycofał się na krok i gestem ręki zaprosił ją do środka,
ani na moment nie spuszczając z niej bacznego spojrzenia. - Nic nie
mówiłeś o tak sporej inwestycji.
- Bo to raczej nie
twoja sprawa, prawda? - stwierdził obojętnie, zamykając za nią
drzwi. Raptownie odwróciła się za siebie i spojrzała na niego,
nie kryjąc zdziwienia tymi słowami. Dopiero w tamtej chwili
dostrzegła w jak beznadziejnym stanie znowu się znajdował.
Opadnięte powieki praktycznie zamykały się, a podkrążone,
poczerwieniałe oczy wyglądały tak, jakby od kilku dni nie spał.
Jego nieułożone, posklejane włosy opadały na czoło. Był blady,
co tylko jeszcze bardziej podkreślały zsiniałe, popękane usta, a
zapadnięte policzki mocniej uwidaczniały kości policzkowe.
- Jadłeś coś? -
zapytała z troską, stając naprzeciw niego.
- Nie jestem głodny.
- Przy łykaniu
tabletek powinieneś coś jeść – zasugerowała i gdy tylko
uniosła rękę, próbując sięgnąć jego twarzy, momentalnie
skręcił głowę i zrobił krok w tył.
- Dlatego ich nie
biorę – odpowiedział beznamiętnie, a jego rozbiegane spojrzenie
niespokojnie wodziło dookoła, nie mogąc skupić się przez dłuższą
chwilę na niczym konkretnym.
- Luke, one ci
pomogą.
- Możecie już
zakończyć te wasze bezsensowne bawienie się w moje niańki –
zaczął lekko poirytowanym tonem, ale dziewczyna prawie od razu mu
przerwała.
- Wasze?
- Twoje i Ashtona –
odburknął z kpiną, przewracając oczami. Alex spojrzała na niego
wzrokiem pełnym zdziwienia.
- Skąd …
- Oh – westchnął,
wchodząc jej tym samym w zdanie, którego nie zdążyła dokończyć.
- Tylko Irwin mógł wpaść na ten wspaniałomyślny pomysł, żeby
zaangażować cię w próbę zmuszenia mnie do powrotu – wyjaśnił
już zdecydowanie spokojniej, przeczesując palcami włosy. Był
skrajnie wycieńczony i wcale nie zamierzał tego przed nią kryć.
- Ale może warto
jeszcze raz przemyśleć ten wyjazd? Zmienisz otoczenie, odpoczniesz,
wygrzejesz się na słońcu – zaczęła wymieniać, ale z każdym
kolejnym wypowiedzianym przez nią słowem dostrzegała jak jego
złość na nowo rosła, a zaciskająca się mocniej szczęka
sprawiała, że mięśnie jego twarzy drgnęły nieznacznie. Był
zdenerwowany tym, co powiedziała, wodząc niespokojnie wzrokiem po
pokoju. Wsunął dłonie do kieszeni spodni, cały czas chwytając
zębami kolczyk w wardze.
- Jeśli podzielasz
jego teorię na temat powodu, dla którego chcę tutaj zostać, to
pragnę ci zakomunikować, że oboje jesteście w wielkim błędzie –
odezwał się po chwili niezręcznej ciszy, która między nimi
zapanowała. W końcu zdobył się na odwagę i spojrzał na nią.
Zupełnie nieświadomie drgnęła, czując ten nieprzyjemny dreszcz,
który przebiegł wzdłuż całego jej ciała, gdy wbił w nią
kompletnie pusty wzrok. - Na długo przed tym, jak cię ponownie
spotkałem, kupiłem to mieszkanie – powiedział ciszej, dzielnie
stawiając opór jej mimo wszystko pełnemu wątpliwości spojrzeniu.
- Dlaczego nie
chcesz wrócić do domu?
- Bo nie mam po co
tam wracać – odrzekł z krótkim wzruszeniem ramion i jak gdyby
nigdy nic, ominął ją, kierując się w stronę drugiego
pomieszczenia. - Muszę zapalić – dodał, chwytając z kuchennego
blatu paczkę papierosów, po czym znikł w ciemnościach sąsiedniego
pokoju.
*
Leżał na jeszcze
ciepłym od wcześniejszych promieni słońca betonie z podłożoną
pod głową ręką, z zamiłowaniem wpatrując się w wydobywający
się z jego ust dym, który co jakiś czas przesłaniał usłane
migoczącymi gwiazdami niebo. Z dołu dochodził gwarny szum
nowojorskich ulic. Nie przypuszczał, że kiedy wychodził przez okno
w drugim pokoju wprost na zewnętrzne schody przeciwpożarowe, które
prowadziły bezpośrednio na dach całego budynku, dziewczyna ruszyła
za nim. Dopiero, kiedy poczuł jak jej ręka przypadkiem otarła się
o jego ramię, wyjął z ust papierosa i delikatnie przekręcił
głowę, spoglądając na układając się tuż przy nim blondynkę.
Założyła obie dłonie na brzuchu i udając, że kompletnie nie
zwracała na niego uwagi, zaczęła wpatrywać się zażarcie w
rozjaśniony blaskiem gwiazd firmament.
- Wiesz, że
migotanie gwiazd spowodowane jest drgającym ponad Ziemią
powietrzem? - odezwała się w końcu, wciąż wpatrując się w
rozpostarty nad nią nieboskłon. - Albo że w naszej galaktyce co
dwa tygodnie powstaje nowa gwiazda?
Luke skończył
palić i zmienił swoja dotychczasowa pozycję, kładąc się na
boku. Podparł głowę na ręce i bez słowa, tak po prostu
przypatrywał się jej niewzruszonej jego natarczywym spojrzeniem
twarzy. Lubił na nią patrzeć i nawet lekko zadarty nos nie był w
stanie zaprzeczyć opinii, że była piękna. Fascynował go sposób
w jaki układała usta, kiedy ekscytowała się rzeczą, o której
opowiadała, zupełnie jak miało to miejsca w tamtej chwili.
Dzieliła się z nim kolejnymi fascynującymi ciekawostkami na temat
gwiazd, ale on zdawał się kompletnie nie zwracać uwagi na sens jej
słów, będąc zbyt pogrążonym w dostrzeganiu kolejnych maleńkich
szczególików, których dotychczas nigdy nie zauważył. Jak choćby
kilka nowych, praktycznie niedostrzegalnych z większej odległości
niewielkich zmarszczek w kącikach oczu.
- Był chociaż
jeden krótki moment w ciągu tych ostatnich lat, kiedy żałowałaś
tego, co się z nami stało? - zapytał niespodziewanie, a ona aż
drgnęła, gwałtownie zadzierając głowę. Jej jasne, błyszczące
oczy uważnie przyglądały się mu, kiedy wyczekiwał z
niecierpliwością odpowiedzi. Przymknęła powoli powieki i
zacisnęła mocniej usta.
Kiedy prezenter w
radio zapowiadał kolejny, premierowy utwór, rzekomo podbijający
listy przebojów na całym świecie, Alex w najśmielszych snach nie
przypuszczała, że po niedługim gitarowym wstępie pierwszą
rzeczą, jaką miała usłyszeć, był jego głos. Zastygła w
bezruchu, a trzymany dotąd kubek z herbatą bezwiednie wysunął się
z jej dłoni, roztrzaskując na podłodze. Przeraźliwy łomot nie
był jednak w stanie odwrócić jej uwagi od płynącej z głośników
melodii. Dość szybko odczuła pulsujący ból w skroniach, z
ledwością chwytając kolejne hausty powietrza. Nie była w stanie
określić tego, jak długo stała w tej pozycji, tępym wzrokiem
wpatrując się w przestrzeń za oknem. Musiało minąć już kilka
następnych piosenek, a ona nadal nie potrafiła zapanować nad
uporczywym drżeniem całego jej ciała. W pewnej chwili poczuła,
jak po policzku spłynęła jedna, samotna łza, a to sprawiło, że
momentalnie oprzytomniała, wracając do rzeczywistości. Nie była
jednak do końca świadoma wszystkich swoich działań, bo kierując
się nagłym impulsem, sięgnęła po telefon i bez zastanowienia
wybrała odpowiedni numer. Kolejne głuche sygnały odbijały się
bolesnym echem w jej głowie, kiedy nerwowo przygryzała paznokcie,
oczekując aż ktoś w końcu odbierze. Gdy upływające długie
sekundy nie przyniosły żadnych zmian, była już bliska rozłączenia
się, ale wtedy następny sygnał się już nie pojawił. Został
zastąpiony dudniącą muzyką i krzykami. Początkowo sądziła, że
musiało dojść do jakiejś pomyłki, ale kiedy po drugiej stronie
usłyszała tak dobrze znany jej głos, przymknęła na moment
powieki, oddychając głębiej.
- Słucham?
- Ashton? -
zapytała mimo wszystko z ogromną dozą niepewności, bo była
przekonana, że numer należał do kogoś innego, więc nie był
osobą, której się spodziewała. Paradoksalnie od początku miała
jednak pewność, że to on. Przecież nie znała nikogo innego z tak
charakterystycznym śmiechem. Jednak w chwili, gdy się odezwała,
jego radość jakby momentalnie wyparowała. Dość szybko musiał
zmienić lokalizację, bo dotychczasowy hałas kompletnie ucichł.
- Posłuchaj
uważnie – zaczął z niesamowitą powagą w głosie, co było
wyjątkowo niepodobne do niego. Odniosła wrażenie, że był
przestraszony. - Nigdy więcej do niego nie dzwoń, zrozumiałaś?
- Ale …
- Nie! -
zaoponował momentalnie, wchodząc jej w słowo. - Zniknęłaś z
jego życia na własne życzenie, dlatego teraz nie masz żadnego
prawa, aby z powrotem do niego wracać. On wszystko sobie poukładał,
nie możesz tego zniszczyć! - Ton jego głosu był tak przeraźliwie
smutny, a jednocześnie stanowczy, że Alex poczuła wytrącający ją
z równowagi zawrót głowy. Wstrzymała oddech, nie będąc do końca
przekonaną, co powinna zrobić. Gdy cisza zaczęła się
niebezpiecznie przedłużać, chłopak ponownie przemówił. -
Obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz próbowała go odszukać! -
oznajmił chwilę później, ale ona była w takim stanie, że nie
potrafiła już jasno myśleć. - Obiecaj! - warknął kolejny raz,
próbując wymusić na niej coś, czego tak naprawdę nigdy nie
chciała zrobić. Gdzieś podświadomie czuła jednak, że Ashton
miał rację.
- Obiecuję –
wyszeptała, nie starając się już nawet walczyć z wypływającymi
z oczu łzami. Irwin więcej się nie odezwał, a po jego ostatnim,
ciężkim oddechu w słuchawce rozległ się zabijający wszelką
nadzieję odgłos rozłączanego połączenia.
To był koniec.
Kiedy otworzyła
oczy, napotykając na smutne spojrzenie blondyna, zachłysnęła się
powietrzem, rozchylając mocniej usta. Nie chciała komplikować jego
życia jeszcze bardziej, rozbijając przyjaźń z Ashtonem, dlatego
postanowiła zachować ten sekret tylko dla siebie. Widziała jak
brak jej odpowiedzi go zabolał, ale było to zdecydowanie lepsze
rozwiązanie, niż rozgrzebywanie przeszłości, której i tak nie
mógł już zmienić.
- Luke –
westchnęła tylko ciężko i przymknęła na krótki moment powieki,
podsuwając się nieco bliżej chłopaka, jakby dawała mu niemy znak
na to, że właśnie wtedy potrzebowała jego kojącego dotyku.
Blondyn odwrócił jednak od niej wzrok, ponownie opadając na plecy
i założył obie ręce za głowę. Obserwowała go z uwagą,
odczuwając ten uciążliwy ucisk w żołądku, bo wiedziała, że
nie miała żadnego prawa, aby oczekiwać od niego czegoś więcej.
Już nawet nie zamierzała protestować, kiedy chwilę później
sięgnął do kieszeni po kolejnego papierosa. Niewielkie kłęby
dymu zaczęły unosić się nad nimi, a ona poczuła
charakterystyczny zapach, drażniący gardło. Jej spojrzenie kolejny
raz wróciło na migoczące niebo.
- I cieszę się, że
jesteś szczęśliwa, i że ułożyłaś sobie życie, naprawdę –
przyznał po chwili ciepłym, spokojnym głosem, który sprawił, że
poczuła krótki dreszcz, a na rękach pojawiła się gęsia skórka.
Obróciła głowę, spoglądając na niego z zaskoczeniem, bo takiego
wyznania z jego strony kompletnie nie spodziewała się w tamtym
momencie. Kolejna siwa mgiełka wydostała się z jego ust, gdy
otworzył usta, nie siląc się jednak na to, aby obdarzyć ją
choćby niedługim spojrzeniem. Mimo wielu niedoskonałości, kiedy
tak na niego patrzyła, musiała przyznać, że nadal było w nim
coś, co nie pozwalało oderwać tak po prostu wzroku od jego twarzy.
Jego rysy zdecydowanie wyostrzyły się, stając bardziej męskie,
ale jednocześnie miała wrażenie, że gdy spoglądała na niego pod
odpowiednim kątem, widziała tego uroczego dzieciaka z anielską
buźką, który lata temu zawrócił jej w głowie. - Chociaż ty –
dodał szeptem, rozgniatając spaloną bibułkę na betonowej
powierzchni. Była tak skupiona na analizowaniu całego jego profilu,
że nie dostrzegła jak zsunął dłoń z brzucha i niespiesznie
skierował ją w stronę Alex. Gdy tylko zimne palce dotknęły jej
skóry, zadrżała i zupełnie odruchowo wstrzymała oddech,
przenosząc momentalnie spojrzenie w dół. Bez zastanowienia zamknął
jej dłoń w chłodnym uścisku, powodując że jej serce
zdecydowanie przyspieszyło bicie. Uwielbiała te momenty, kiedy bez
żadnych słów był w stanie odgadnąć czego w danej chwili
potrzebowała. I mimo upływu lat nadal posiadał tę umiejętność,
doskonale wyczuwając jej nastrój. Zziębnięte opuszki palców
subtelnie przesuwały się po wewnętrznej części ręki, kiedy
tylko delikatnie rozwarła zaciśniętą do tej pory piąstkę.
Zadarła głowę, a Luke w tej samej chwili spojrzał na nią. Nie
byli w stanie ocenić tego, jak długo wpatrywali się w siebie,
wymieniając milczące spojrzenia, bo czas zdawał się dla nich
kompletnie nie istnieć.
- Jestem przekonana,
że twoje szczęście też gdzieś na ciebie czeka – odparła po
chwili, niszcząc ciszę między nimi. Blondyn uniósł kąciki ust,
uśmiechając się nieznacznie do niej. Splótł jeszcze mocniej ich
palce i biorąc głębszy wdech, odetchnął ciężko.
- Dopóki ty jesteś
szczęśliwa, to wszystko jest w porządku – mruknął z wyjątkowo
pogodnym uśmiechem, po czym wypuścił jej dłoń. Początkowo nie
była pewna co się stało, ale gdy tylko uniósł rękę, obejmując
jej zaczynające drżeć z chłodu ciało, niepewnie podsunęła się
znowu w jego stronę. Od razu przymknęła oczy z błogim uśmiechem
błąkającym się po twarzy w momencie, kiedy poczuła jak dłonią
rozpoczął niespieszną wędrówkę wzdłuż jej pleców.
***
Jak macie gdzieś tutaj konto, będzie super fajowo jak zaobserwujecie blog - wtedy informacje o nowych rozdziałach będą pojawiały się wam na bieżąco.
xoxo